1. Bilet na Marsa?

206K 8.5K 3.2K
                                    

Cześć kochani! Jest mi niezmiernie miło, że tu trafiliście! Przeczytajcie proszę rozdział i zostańcie ze mną na dłużej <3- sheispati

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Cześć kochani! Jest mi niezmiernie miło, że tu trafiliście! Przeczytajcie proszę rozdział i zostańcie ze mną na dłużej <3
- sheispati

*****

- Roxanne! - usłyszałam głośne wołanie z parteru, czyli piętra niżej niż obecnie się znajdowałam.

Od razu rozpoznałam głos, który budził mnie każdego ranka podczas roku szkolnego. Całe szczęście, że są wakacje. Ale w sumie co mi po nich, jeżeli nawet teraz muszę wstawać o piątej rano, żeby jechać z kochanym ojcem na południe naszego kraju - Anglii. Nie spodziewiałam się, że jest taki kochany i nagle mu się przypomni o córce. Szkoda, że nie pamiętał o mnie, kiedy pięć lat temu rozwodził się z mamą.

Zeszłam, a raczej można powiedzieć stoczyłam się, z moimi dwiema walizkami na najniższe piętro domu. Czasami szczerze żałuję, że nie ma tu żadnego mężczyzny, który pomógłby mi się uporać z takimi problemami jak ten. Ale jeżeli tym facetem miałby być mój ojciec, to ja jednak podziękuję i sama będę dźwigać bagaże. Przynajmniej zaoszczędzę na siłowni i kupię bilet na Marsa w jedną stronę. Na pewno byłabym tam szczęśliwa, sadząc drzewka i patrząc jak rosną. Ej, w sumie to nie taka zła opcja.

- Ile można na ciebie czekać? - zapytała mama, kiedy ostatnimi resztkami sił łapałam powietrze.

Już byłam gotowa niemiło odpowiedzieć, ale zobaczyłam lekki uśmiech na jej twarzy. Niby coś zwyczajnego, na co żaden przeciętny człowiek nie zwróciłby uwagi, ale dla mnie to miłe zaskoczenie. Mama od kilku miesięcy ma problemy. Ciągle tylko praca, praca, praca. Była nawet kilka razy u lekarza, jednak niestety nic nie mogę się od niej dowiedzieć. Pewnie nie chce, żebym się martwiła. Szczerze powiedziawszy i tak dobija ją ta sytuacja, dlatego nie mówię jej jak bardzo nie chcę wyjeżdżać z tatą na te wakacje.

- Musiałam znieść walizki - odpowiedziałam uśmiechem i ruszyłyśmy w stronę przedpokoju.

Zaczęłam zakładać moje czarne conversy i szaro-czerwony, luźny sweter. Wiadomo przecież, że ubrania kupione przez babcie są najlepsze - zwłaszcza te za duże i najbardziej pstrokate. Na szczęście tam nie będę musiała się przejmować jak wyglądam i czy spotka mnie ktoś znajomy. Dlatego też spakowałam całą walizkę ciuchów, w których tutaj nie wyszłabym na ulicę, o liceum nie wspominając.

Zamknęłyśmy drzwi na klucz i ruszyłyśmy przed dom. Musimy czekać na Alison i jej tatę, który ma nas odwieźć na lotnisko. No i to jest przykład prawdziwego mężczyzny. Nie zdążyłam zagłębić się w ten temat, bo właśnie nadjeżdżał piękny, czarny Mercedes. Nie znam się na samochodach, ale tę markę rozpoznam z daleka.

- Witajcie - przywitał nas miło pan John.

- Dzień Dobry - odpowiedziałyśmy równocześnie z mamą, po czym uśmiechnęłyśmy się do siebie. - Bardzo dziękujemy, że zgodził się pan nas podwieźć - kontynuowała moja rodzicielka, która do tej pory nie zrobiła sobie prawa jazdy.

- To ja powinienem być wdzięczny, że na dwa tygodnie pozbędę się córki z domu - zażartował.

- Faktycznie, jest się z czego cieszyć. Ciekawe kto będzie ci robił takie dobre śniadania? - zza szyby wyjrzała Alison i powitała nas z wyraźnie malującym się na jej twarzy zadowoleniem. Zawsze miała dobry kontakt ze swoim tatą, czego muszę przyznać trochę jej zazdrościłam.

Tata Al zapakował walizki do bagażnika, a ja z mamą zajęłyśmy w tym czasie wolne miejsca. Moje jak zawsze było obok Alis - najukochańszej przyjaciółki, która i tym razem ratuje mi tyłek. Mówi się, że "najlepszych przyjaciół poznaje się w biedzie" i taka właśnie jest Alison. Jest przy mnie zawsze, kiedy tego potrzebuję. Nie wyobrażam sobie, że miałabym jechać na wakcje z samym ojcem.

Droga na lotnisko mija bardzo szybko. W końcu to tylko dziesięć minut samochodem. Nawet nie zdążam się obejrzeć, a już stoję przy kasie i odbieram bilety na samolot.

Całe szczęście, że przynajmniej mój kochany tatuś z nami nie leci. Niestety, biedaczek wyleciał trzy dni temu, twierdząc, że musi coś załatwić. Może chce przygotować moją imprezę urodzinową, która nawiasem mówiąc miała się odbyć pięć lat temu?

*****
Akcja opowiadania dopiero się rozkręca i obiecuję, że z każdym rozdziałem będzie coraz ciekawiej ;).
Ślicznie proszę o pozostawienie po sobie jakiegoś śladu, bo wiele to dla mnie znaczy i motywuje do dalszego pisania.
Dziękuję! ♡

I want to forgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz