2. Przygody na lotnisku

108K 5.6K 2.4K
                                    

Czas pożegnań to chyba najtrudniejsza rzecz dla podróżnika, a tęsknota to dla niego największy ból. Jednak tym razem byłam o wszystko spokojna widząc mamę, która się uśmiecha, przytulając mnie.

- Pamiętaj, że tata cię kocha i dalej jesteśmy rodziną - szepnęła do mnie przez łzy. Widać było ile ją kosztuje odejście ojca i jak bardzo jej na mnie zależy.

- Patologiczną, ale rodziną - odpowiedziałam jej i uśmiechnęłam się, bo zacytowałam słowa z naszego ulubionego serialu, który oglądałyśmy razem kilka lat temu. Stare dobre czasy.

Chwyciłam za obie walizki i razem z Alison ruszyłyśmy w stronę odprawy. Na szczęście o wiele łatwiej ciągnie się bagaże po kafelkowej podłodze na lotnisku, niż znosi po schodach. Kto by się tego spodziewał.

Po odprawie miałyśmy trochę wolnego czasu, więc udałyśmy się do sklepu z ubraniami, który znajdował się w ogromnym hall'u naprzeciw ławek, gdzie siedziałyśmy. Wchodząc tam czułam się jak w luksusowym salonie jakiegoś milionera. Wszędzie królowała biel, czerń, szarość i czerwień. Od razu ruszyłam w stronę wieszaka, aby chociaż obejrzeć jedną z najnowszych kolekcji.

- Przepraszam, czy nie pomyliły panie sklepów? - usłyszałam głos za plecami.

Nikt nie zareagował. Po chwili poczułam, że ktoś puka mnie w ramię. Momentalnie się odwróciłam, tak jak Alison, która stała właśnie obok mnie.

- Sklep z zabawkami jest obok - powiedziała do nas wysoka, chuda blondynka, śmiejąc się przy tym.

Jako cicha i nieśmiała osoba, nawet nie pomyślałam, żeby odpowiadać, albo komentować zachowanie sprzedawczyni sklepu. Czułam się głupio, a na mojej twarzy pojawiły się dwa różowe rumieńce w kształcie serduszek.

- Zastanawiała się kiedyś pani nad anoreksją? - spytała niespodziewanie Al. Dla mnie to nic dziwnego, bo Alison zawsze zadawała z pozoru głupie pytania, aby ośmieszyć osobę z którą rozmawia. Muszę przyznać, że jej sposób jest bardzo inteligentny, ale równocześnie głupi.

Blondynka zmarszczyła brwi i zastanawiała się nad sensem pytania mojej przyjaciółki. Zareagowała dosłownie jak ja, tylko ja w porównaniu do niej mogłam się tego spodziewać.

- A czy chciałaby pani ją mieć? Myślę, że korzystniej by pani wtedy wyglądała - po chwili ciszy zadała kolejne pytanie. Ekspedientka była już totalnie skołowana. A ja, jak to ja, nie wytrzymując, zaczęłam się śmiać. Choruję na NWŚWNNM, czyli Nagły Wybuch Śmiechu W Najbardziej Nieodpowiednim Momencie. Powiedzcie mi proszę, że nie jestem jedyna!

- Wynocha stąd - wrzasnęła do nas tak głośno, że dziwię się, iż nie włączył się alarm w sklepie. Widać było jak bardzo jest zdenerwowana dzięki Alison, która rozdrażniła ją swoimi głupimi pytaniami. Jak się okazuje nie były one wcale takie bezsensowne.

Zwycięsko opuściłyśmy sklep i ruszyłyśmy ustawić się w kolejkę, bo zaczęto wpuszczać na pokład naszego samolotu. Z dużym rozczarowaniem muszę przyznać, że niestety nie zdążyłyśmy odwiedzić miejsca, które polecała nam ekspedientka. Cóż, może następnym razem się uda.

Powiem szczerze, że nie lubię latać samolotami. Zawsze mam w głowie najgorszy scenariusz. Wypadek. Ból. Śmierć. Ale tym razem postanowiłam się uspokoić i podejść do tego racjonalnie. Zajęłam miejsce obok okna, bo skoro i tak mam zginąć, to wolę przed śmiercią popatrzeć na ładne widoki.

Lot trwał tylko dwie godziny. Jak je spędziłam? Oglądając mój ulubiony serial "Teen Wolf" na ekranie, znajdującym się naprzeciw mojego siedzenia. Alison czytała książkę "Love, Rosie". Ja niestety nie umiem zająć się jakąkolwiek lekturą w samolocie, bo zwyczajnie nie potrafię się skupić i od razu robi mi się nie dobrze.

Nie zdążyłabym policzyć do dziesięciu, a już stałyśmy w kolejce po nasze walizki. Al od razu swoje odnalazła, a ja zaczęłam poszukiwania. Miałam ułatwione zadanie, bo z każdą chwilą zostawało coraz mniej bagaży i ludzi, którzy dosłownie rzucali się po nie, jakby ktoś inny miał je im ukraść.

- Roxanne Migway? - zapytała się mnie pani z obsługi widząc, że nie odnalazłam jeszcze swoich pakunków.

- Tak - odpowiedziałam lekko zdezorientowana.

- Mam dla pani przykrą wiadomość, niestety jedna z pani walizek się zagubiła - powiedziała przepraszająco.

- Nic nie szkodzi. Tam i tak były stare ubrania - rzekłam po chwili rozmyślania z lekkim uśmiechem.

- Ale Roxy, czy ty nie miałaś dwóch walizek? - zapytała Al - Skąd masz pewność, że to właśnie ta zagubiona jest z tymi starymi ciuchami? - kontynuowała coraz bardziej przerażona.

O kurde, faktycznie.

*****
Dziękuję za przeczytanie ♡

*****Dziękuję za przeczytanie ♡

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przesyłam buziaki <3

Zachęcam do zostawiania gwiazdek i komentarzy :D Wplywa to bardzo motywująco :D

I want to forgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz