Rozdział 4.

299 9 1
                                    

BETTY

Po upojnym i namiętnym seksie z Harrym,w którym cały czas mi mówił jaka to jestem piękna,seksowna,jak bardzo mnie i Leosia kocha i że chce mieć drugie dziecko tym razem córeczką,na co się nie zgodziłam ze względu na Leosia,który nie ma nawet roku,zeszłam na dół,gdzie na kanapkę spał mój zmęczony tata,a moja mama bawiła się na kocu z Leosiem,co jakiś czas zerkając na ekran telewizora,gdzie leciał jakiś kulinarny program.Gdy usłyszała,że ktoś schodzi ze schodów spojrzała się w moją stronę i szeroko uśmiechnęła.

-I jak tam po seksie z Harrym?Dobry jest?-i tak jak gdyby nic,bez żadnych skrupułów spytała się o to mnie.Z westchnięciem podeszłam do mojego synka i wzięłam go na ręce,po czym przykryłam mojego tatę kocem,gdyż moja mama chyba nie miała tego zamiar zrobić.

-Gdyby Cię to tak interesowało.-mruknełam kierując się do kuchni w zamiarze zrobienia obiadu.Właśnie wybijała 12,więc czas by było się wsiąść za obiad.Ale najpierw za nim się za to zabiorę nakarmię Leosia.Wyjęłam banana z lodówki,po czym obrałam go i pokroiłam go w plasterki.Wrzuciłam to wszystko do miski i usiadłam na krześle biorąc na kolana chłopczyka.Minutę później do kuchni weszła moja rodzicielka i usiadła na krześle na przeciwko mnie.Położyła swoje ręce na stołem i złączyła je,po czym patrzyła się na mnie.

-Co?-spytałam,gdy od dłuższego czasu mi się przygląda.Odłożyłam pustą miskę na stół i poprawiłam sobie na kolanach syna.

-Nic.-pokręciła głową.-Po prostu...nie dawno,jak Cię tak karmiłam,a teraz ty sama karmisz swoje dziecko.-powiedziała płaczliwie,a gdy wypowiadała dwa ostatnie słowa jej głos kompletnie się załamał.Szybko biorąc synka na ręce podeszłam do mamy i ją przytuliłam kołysząc na boki.

-Ja zawsze będę twoją małą córeczką,jasne?-odezwałam się po chwili trochę odsuwając od starszej kobiety.Moja mama wciąż wycierając spływające po policzku łzy pokiwała głową.Wstałam,po czym wzięłam pudełko chusteczek i podałam mojej mamie.Przysunęłam sobie krzesło na przeciw mamy i wraz z Leosiem na kolanach usiadłam na nim i zaczęłam tak rozmawiać z moją mamą.

Po chwili do kuchni wszedł Harry z gołą klatą psując jednocześnie miła atmosferę.

-Bet,kochanie daj mi jakieś tabletki na łeb,bo nie wytrzymam zaraz.-wyjęczał masując tył głowy.Przewróciłam oczami na jego dziecinne zachowanie i wstałam,ówcześnie dając mamie Leosia.Podeszłam do blatu i otworzyłam górną szafkę,lecz nie mogłam nic dalej sięgnąć.Poddałam się więc i miałam prosić Harrego o pomoc,gdy poczułam wielkie i ciepły ręce ba moich biodrach,które chwilę później uniosły mnie do góry.Pisnęłam i spojrzałam oskarżająco na Harrego.

-Chcesz bym klepnęła kalendarz przez ciebie?-zaśmiał się,po czym po gilgotał mnie po biodrach,sprawiając,że prawie się bym zakrztusiła śliną przez śmiech.Wyjęłam z szafki tabletki na ból głowy,po czym Styles odstawił mnie na ziemie i wziął ode mnie tabletki,ówcześnie klepiąc mnie po tyłku.Zauważyłam,że mojej mamy z Leo nie ma,wiec pewnie są w salonie.

-Nie za dużo sobie pozwalasz?-zapytałam z powagą,lecz w moich oczach było rozbawienie.

-Moje,więc mogę.-wyszczerzył się do mnie wzruszając ramionami.-O,widzisz nawet się zrymowało!-krzyknął wesoło.

Kręcąc głową z niedowierzania za kogo ja wyszłam zaczęłam robić obiad dla wszystkich tutejszych domowników,prócz oczywiście Leosia,czyli spaghetti z parmezanem.Pycha.

-Wiesz,tak sobie pomyślałem,że...-zaczął Harry opierający się tyłem o blat.-Że może jak twoi rodzice przyjechali,to by mogli się zająć Leosiem,a my byśmy gdzieś sobie wyszli.Na przykład do kina.Ostatnio mi narzekałaś,że od czasu zajścia w ciążę nie byłaś w nim.Co ty na to?-zaproponował.

-Myślę,że to dobry pomysł.-uśmiechnęłam się w jego stronę.

-A teraz się przesuń.-powiedział biorąc ode mnie patelnię i odpychając biodrem na bok.Spojrzałam na nie go z oburzeniem i chciałam zrobić to samo co on,dokładnie dwie sekundy temu,lecz powiedział:

-Zapomniałaś,że to ja w niedzielę gotuję?No chyba,że tak bardzo chcesz,too...-jak najprędzej wybiegłam z kuchni i skierowałam się do mojej sypialni,uprzednio krzycząc do mojej rodzicielski by zajęła się Leo.Wyjęłam z szafy moje czarne ulubione dresy i szarą koszulkę,po czym ze wesołym humorem, że mam choć godzinę czasu dla siebie weszłam w podskokach do łazienki.

***

Po godzinnej kąpieli czułam odświeżona,wolna i jeszcze bardziej weselsza.Humor mi ci dopisywał,jak i energia.Jedliśmy właśnie wszyscy we czwórkę obiad,a w wózku obok Harrego spał słodko Leo.

Dzisiaj kompletnie zapomniałam,że jest niedziela i to Harry się wszystkim zajmuję,włącznie Leosiem.Dlatego jeszcze bardziej byłam weselsza.

Po zjedzonym obiedzie wszyscy przenieśli się do salonu,prócz loczka który musiał najpierw to wszystko posprzątać.Po 20 minutach dołączył z nami i przytulając się do mnie oglądał z nami "Transformera". Ja jak kto fanka Stathama od razu gdy to zobaczyłam zaczęłam wariować i zagroziłam nawet ojcu,że jeżeli nie przełączy na mojego Jamesa nie będę się do nich przez najbliższy rok odzywać,co oczywiście podziałało.Po dwóch godzinach film się zgodził i mój tato zaproponował spacer.Tak więc teraz ubierałam z Harrym naszego synka.Był już listopad,a niedługo grudzień i za tym idą święta.Czego nie lubię,bo trzeba łazić po sklepach po prezenty,przygotowywać różne dania i ubierać choinkę.

Jednak te święta będą inne.Po raz drugi spędzę je z Harrym,a po raz pierwszy spędzimy je z naszym synem.Wciąż nie mogę uwierzyć,jak to się wszystko potoczyło.Pamiętam jeszcze,jak przyleciałam smutna,zagnębiona i zagubiona do Londynu,by o nim zapomnieć.A tu proszę od czterech miesięcy jesteśmy szczęśliwym małżeństwem i mamy pięcio miesięcznego syna.To aż nie wiarygodne.

Po spacer,który trwał godzinę wróciliśmy już do domu i po rozebraniu ubrań na wierzchnich ubrań udaliśmy się wszyscy do kuchni.No prócz mnie,ponieważ podczas spaceru Harry powiedział,że mam być gotowa na 18 i...I tyle,nic więcej nie powiedział i trochę zaczynam się bać,mimo że to nie moja pierwsza randka z loczkiem.Po prostu nie lubię niespodzianek,a z tego co wynika to jest właśnie niespodzianka.

-Facetom zakazuje wejście na górę!-oznajmiłam jeszcze.

-A Leoś?!On przecież potrzebuję mamy!-przewróciłam oczami na Harrego,który chyba coś wymyślił,żeby znaleźć się tu na górze.Ze mną,by zobaczyć jak się szykuje.

-Wytrzyma beze mnie!

Było już kilka minut po 16,więc wzięłam mój czarny szlafrok i kapcie w kształcie kota i poszłam do łazienki,gdzie umyłam się,wydepilowałam,rozczesałam włosy,a na koniec umalowałam.Po kilkukrotnym obejrzeniu się w lustrze przybiłam sobie mentalnie piątkę w myślach.Nałożyłam na siebie szlafrok i ciepłe miękkie kapcie i wróciłam do pokoju.Tam szybko w podskokach podbiegłam do brązowej z dużym lustrem szafy i wyjęłam stamtąd piękną czerwoną długą do nóg sukienkę.Kupiłam ją na pierwszego sylwestra spędzonego z Harrym.

-Będzie idealnie na tobie leżeć,jak rok temu na sylwestrze.-odwróciłam się w stronę męskiego głosu,który należał oczywiście do Harrego.Uśmiechnięty trzymał na rekach również wesołego Leosia i tak po prostu stał.Stał i patrzył się na mnie,gdy byłam w samym szlafroku i gdy nie pozwoliłam płci męskiej wchodzić na górę.

-Harry!-krzyknęłam na niego naprawdę się wnerwiając i rzuciłam sukienkę na łóżko.

-Sora córcia,ale się uparł i nie....

-Wszyscy mi stąd wynocha!

***
Przepraszam miał być wcześniej ale tel mi się zacina

I przepraszam też że nie ma tytułuu ale dodam go później booo musze chyba na prawdę pousuwać parę rzeczyy w tym tel

Do zobaczenia!

Kocham xx

I can not 2 || h.s (second book) ✔Where stories live. Discover now