Rozdział 35.

165 9 3
                                    

HARRY

*kilka minut później* 

-Kurwa!-wykrzyczałem wychodząc z domu i trzaskając drzwiami.Zeszłem ze schodów,po czym kopnąłem mocno kamyk,następny i następny,aż w końcu mocno zdesperowany i wkurzony kopnąłem pobliskie drzewo,lecz za mocno i wydając z siebie gardłowy jęk,usiadłem na trawie,opierając plecy i głowę o drzewo,po czym westchnąłem mocno,wydając z siebie na końcu cichy pisk.

Byłem mocno rozdarty i sfrustrowany tym co zdarzyło się kilka minut temu.Nie wiedziałem co mam zrobić.Znaczy wiedziałem,że muszę walczyć o swoją rodzinę,a już w ogóle poważnie porozmawiać z Betty,ale nie wiedziałem od czego mam zacząć.Bo przecież zwykłe kwiatki i czekoladki nie wystarczą.Znam już na prawdę długo moją żonę i wiem,że w takich sytuacjach nie wystarczy takie coś.To jest za banalne.Będzie trochę ciężko,sorry będzie bardzo ciężko wymyśleć coś,żeby wszystko było dobrze,tak jak kilka tygodni temu.Ale cóż,w końcu to moja wina.W końcu to prze ze mnie się pokłóciliśmy i o moją pracę.Fakt,za dużo w niej spędzałem czasu i mało bywałem w domu przez te dwa miesiące,ale Betty mogła by zrozumieć,że harowałem tak ciężko dla niej.Dla mojej rodziny,by mogli żyć normalnie,ponieważ przez ten czas gdy moja żona była już w zaawansowanej ciąży z Tracy zaniedbałem trochę pracę,zostawiając wszystko mojemu wspólnikowi,który jednak nie umiał poradzić sobie ze wszystkim i odstawił na bok trzy sprawy związane ze sprzedażą samochodu,co jednak mogło zagrozić naszej firmy i groziło do to bankructwa,dlatego tak się zaangażowałem w wir pracy.Ale nie obwiniam o to Betty,że zaszła w ciąże,Broń Boże!Jednak „po burzy zawsze,przecież przychodzi słońce” i tym cytatem będę się kierować do końca naszego pogodzenia z Bet i mam nadzieję,że się nie poddam.Nie mogę się poddać.

-Harry?-usłyszałem kobiecy głos,na co powoli podniosłem głowę do góry,ukazując brązowe loki i również brązowe oczy.

Zdziwiony i zdezorientowany szybko wstałem z zielonej trawy i wycierając ręce o spodnie,wystawiłem ją w kierunku dziewczyny by się przywitać.

Pocałowałem dłoń brunetki i uśmiechnąłem się w jej kierunku,co odwzajemniła.

-Cześć,Alba.-powiedziałem szczerząc się jeszcze bardziej.

-Cześć,Harry.-odpowiedziała,skinając głową.-Coś się stało?-spytała powoli  patrząc na mnie podejrzliwie.

-N-nie,a coś miało?-udawałem głupka,
gdyż nie chciałem by dowiedziała się o moich problemach małżeńskich, ponieważ nie znałem jej jakoś specjalnie długo i nie wiedziałem co zamierza,nawet gdy bardzo mocno wygląda,to że jestem jakiś nie swój.

-Harry,przecież widzę.-westchnęła zakładając ręce na piersi.

-Kogo?Mnie?-zaśmiałem się nerwowo ze swojego "zabawnego żartu".

Gdybym znał ją co najmniej pół roku od razu bym się jej wygadał,jednak znamy się nie całe cztery miesiące i prze te kilka tygodni spotkaliśmy się może trzy,cztery razy.

-Nie żartuj sobie ze mnie,dobra?-powiedziała mocno i twardo.-Chodź.-powiedziała nagle,wystawiając w moją stronę rękę.Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co jej chodzi.

-Gdzie?-zapytałem patrząc to na nią,to na jej rękę.

-Nie ważne.Po prostu chodź.

***

Kilka minut później siedziałem wraz z Albą w jednej małej knajpce i zajadając się frytkami,wyżalałem jej się tym co się dzieję w moim małżeństwie.Może później będę tego żałować,bo tak jak wspomniałem to jest dla mnie prawie obca osoba,
jednak teraz się tym nie przejmowałem i szczerze powiedziane miałem to w dupie.Bo tak czy inaczej,gdybym jej nie odpowiedział o moich problemach,to za pewnie bym żałował tego,że jednak jej nie powiedziałem.To idzie w dwie strony,więc...Więc to nie ma znaczenia,czy będę siedzieć cicho,czy wygadam się o trochę za dużo.

Lepiej jest żałować czegoś co sie zrobiło,a nie czegoś się nie zrobiło.

-Jestem tym tak bardzo zmęczony,że nawet nie wiem od czego mam zacząć,by mi Bet wybaczyła ta nieobecność przez te dwa miesiące.-powiedziałem cicho na końcu wzdychając.

-Wiesz co...-zaczęła pochylając się na de mną.-...moim zdaniem będzie najlepiej, gdy chociaż przez dwa dni po będziecie oddzielnie.Wiesz...
musicie po porostu ochłonąć.-mówiąc to bardziej się nachylała w moją stronę,na co dziwnie marszczyłem brwi nie rozumiejąc jej zachowania.

-Ale jak...tak po prostu przez 48 godzin mamy do siebie nie pisać,nie dzwonić?Ani siebie nie widywać?-zapytałem chodź dobrze zdawałem sobie sprawę,o co jej chodziło.

-Tak.Tak,po porostu.-skinęła głową mając twarz kilka centymetrów od mojej.Nagle jej brązowe spojrzenie uciekło w dół,a ja dopiero po kilkanaście sekund skojarzyłem gdzie ona się patrzyła,jednak było już za późno bym mógł się odsunąć i dziewczyna przywarła mocno swoimi ustami do moich.Kompletnie zszokowany,zdezorientowany oraz mocno wkurzony szybko odsunąłem od siebie brunetkę,od razu wstając i szurając krzesłem o panele,czym zwróciłem uwagę osób znajdujących się tutaj.Jednak miałem to kompletnie gdzieś,zbyt bardzo zdenerwowany na dziewczynę naprzeciwko mnie.

-Co ty robisz?!-zapytałem głośno i gestykulując na wszystkie możliwe strony rękoma.

-N-no całuję cię?-dziewczyna kompletnie nie zdawała sobie sprawy co zrobiła!A zrobiła coś naprawdę złego.Coś zakazanego.Pocałowała mnie,mimo że dobrze wiedziała,że mam rodzinę.I nawet mi zarzekała,że nie jest z "tych dziewczyn",które rozbijają małżeństwa.No niby nie rozwaliła mi jeszcze związku z Betty,
czy rodziny,ale swoimi sposobami mogłaby,gdyby tak bardzo zaangażowała się w to,by mnie zdobyć.Skąd wiem,że o mnie chodzi?To po porostu widać.Może wtedy tego nie widziałem,to teraz nawet gdybym był ślepy,bym to wyczuł.A teraz tak jak by ni się nie stało,śmieje mi się w prosto w twarz!

-Mówiłaś,że jesteś inna!Że...że nie jest z rodu tych dziewczyn,które chętnie by coś rozwaliły!A najbardziej cudze małżeństwa!-zacząłem się głośno wydzierać,na co ludzie patrzyli się w naszą stronę ze złością,pogardą lub z szokiem.Niektórzy nawet ze wściekłością wychodzili z knajpki.

-I ty w to uwierzyłeś?-zapytała retorycznie śmiejąc się perfidnie i choć te pytanie zadała tak sobie,nie prosto do mnie,to i tak skinąłem głową,będąc zdziwiony jej emocjami.
Właśnie mnie pocałowała dobrze wiedzą,że mam żonę i dwójkę dzieci,a teraz tak chamsko śmieje mi do prosto w twarz!To jest...dziwne i głupie zachowanie.-Śmieszne.Normalnie głupio śmieszne.-powiedziała nie powstrzymując oczywiście swojego chichotu,który tak bardzo mnie w tej chwili irytował i denerwował.

-Wiesz co jest głupio śmieszne?-zapytałem ją,na co pokręciła przecząco głową.-Głupio śmieszne jest to,że ci tak szybko zaufałem.Tak,po prostu.-przy ostatnim zdaniu zaśmiałem się chamsko,również tak samo jak ona,po czym zacząłem się oddalać do tyłu,aż wymówiłem.-Skasuj mój numer i zapomnij mój adres.Zapomnij po prostu o mnie.-i wyszedłem z knajpki jeszcze bardziej rozwścieczony,załamany,
sfrustrowany i rozdarty emocjonalnie niż pół godziny wstecz.
Rozwścieczony,ponieważ byłem zły,że tak łatwo zaufałem osobie,która chciała mi rozjebać rodzinę,a załamany swoim życiem,że potoczyło się trochę w złym kierunku,niż zamierzałem.

Jednak jedyne,co teraz zamierzam,to pogodzić się z moją ukochaną Betty.Bo ona i nasze dzieci są dla mnie najważniejsi.

***

O boże! Jestem z tego rozdziału na prawdę szczęśliwa, bo mi się udał <3

Są tam opisane uczucia Harry'ego, jest tam po prostu wszystko co na początku tego rozdziału chciałam napisać ;D

A więc mam nadzieję że wam również się tak bardzo podoba rozdział i tak w ogóle to zostało 4 rozdziały + epilog :(

Miłego dnia!

I can not 2 || h.s (second book) ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora