Rozdział 14.

176 8 1
                                    

BETTY

-Harry,ty pacanie!-pisnęłam cicho,gdy smarowałam uda kremem przeciw opalenizny,a Harry leżąc na lewym boku całował mnie po brzuchu i próbował na wszelki sposób dotknąć moich piersi,a że miałam na sobie strój kąpielowy to ułatwiało mu to zadanie.Jednak nie dotknął je ani razu,ponieważ zabraniałam mu to.Siedzieliśmy obydwoje na dużym brązowym ręczniku na plaży,więc nie mogłam mu na to pozwolić,by tak po prostu mnie macał.Przecież tu są dzieci!

Jednakże nawet to nie działało na Stylesa i robił swoje.

-Jesteśmy na plaży,przestań.-dodałam,chowając krem do naszej torby,gdy nasmarowałam całe moje ciało.

-Oj,tam.-mruknął,smyrając mnie nosem po brzuchu.Kątem oka zobaczyłam, jak brunet spogląda na kogoś za mną.Odwróciłam się więc tam i wszystko było jasne.

Mój mąż oczywiście,że był zazdrosny o dwóch chłopaków,którzy byli młodszy od nas i patrzyli się w naszą stronę,a dokładniej w moją szeroko się uśmiechając.Było to oczywiście słodkie,bo wiedziałam przynajmniej jaką miłości do mnie darzy,ale jednocześnie męczące.

Gdy jednak zobaczyli,że na nich patrzę pomachali mi,co odwzajemniłam,a następnie szybko powrócili do normalnego stanu i odwrócili się w stronę plaży obserwując za pewnie inne dziewczyny.

Odwróciłam się do Harrego i tak jak myślałam patrzył się na tych chłopaków skamieniałą twarzą pokazując im środkowy palec,oznaczając by się odczepili.

Miło,nie powiem.

Uderzyłam chłopaka w łeb i odrzuciłam go na piasek.

-No co?Patrzyli się na moją żonę więc musiałem coś zrobić!-bronił się dając nacisk na "moją".

-Harry...-szepnęłam kręcąc delikatnie głową.-Czy zawsze tak musi być?-powiedziałam trochę ostrzej niż zamierzałam i wstałam ubierając swoje ubrania i biorąc swoją torbę.Resztę weźmie Harry.

-Ale Betty o co ci chodzi?-zapytał pojawiając się prze de mną wraz z torbą i ręcznikiem, który próbował włożyć do torby.

-Domyśl się kurwa.-mruknełam dalej brnąć szybkim krokiem prosto przed siebie.Nie patrzyłam na niego,nie miałam na to teraz żadnej ochoty.

-Betty,nie rozumiem Cię.Przed chwilą byłaś szczęśliwa i uśmiechnięta, a teraz wręcz warczysz na mnie.-powiedział nagle stając i łapiąc mocno za moje ramiona,sprawiając tym,że również przystanęłam,lecz to nie sprawiło że patrzyłam na niego,wgapiałam się tępo w gorący i przyjemny piasek.-Spójrz na mnie.-szepnął po chwili nadal trzymając mnie za ramiona i dwoma palcami podnosząc mój podbródek do góry,bym spojrzałam niego.Miał na twarzy wymalowane zdezorientowanie.

-Przepraszam.Przepraszam,Harry.-nagle coś we mnie wybuchło i zaczęłam go przepraszać nie wiadomo za co,a kilka łez spłynęło po moich policzkach.Chłopak szybko przygarnął mnie do siebie zrzucając torbę na piasek i delikatnie kołysząc w boki.-Chodzi mi to..ż-że jak tylko jesteś...o mnie zazdrosny to okazujesz-mi taką-ą czułość i nie wiem może...wyolbrzymiam,ale ja tak to widzę i...-wyszlochałam ciągle szlochając,pociągając nosem oraz nonszalancko wycierając ręką nos.

-Ej,ty chyba nie myślisz,że gdy nie jestem zazdrosny,to nie okazuje ci taką czułością i miłością?-przerwał mi odsuwając się trochę ode mnie,by patrzeć mi prosto w oczy.

Nie wierzyłam własnym oczom,ale Styles także miał w kącikach oczów łzy,które z dwojoną siłą zbierały się,by spłynąć w dół.I w końcu jedna łza spłynęła po lewym policzku Harrego sprawiając tym,że poczułam uścisk w sercu.

Jak ja nienawidziłam widzieć go w takim stanie.Smutnego,płaczącego i trochę przestraszonego.

Podniosłam prawą rękę i kciukiem delikatnie starłam z policzka słoną i samotną łzę.

-Przepraszam,Harry.-szepnęłam biorąc z ziemi moje rzeczy,które mi spadły i ruszyłam do przodu lecz zostałam zatrzymana przez Harrego,który gwałtownie mnie przyciągnął do siebie i wpił się zachłannie w moje usta.

Całował mnie szybko i nie składnie lecz z namiętnością.

Kochałam go takiego zaborczego i zachłannego.

-Od teraz będę czuły do ciebie,tak że nie będę się przejmować ludźmi i zrobię ci placówkę na plaży,w kawiarni w toalecie,w przebieralni,a nawet w parku.-oznajmił,gdy się oderwaliśmy na końcu się śmiejąc,co odwzajemniłam i chciałam ruszyć do przody,lecz Styles miał inne plany.Mianowicie wziął mnie na ręce w stylu panny młodej i tak niósł mnie do naszego domku do którego mieliśmy z 2 kilometry,jednakże Harry się chyba tym nie przejął i normalnie z dwoma torbami i ze mną szedł na przód.

Wariat....

-Mój siłacz.-mruknełam do jego ucha,przygryzając je.

-Bet.-warknął ostrzegawczo.

-No już,już.Przynajmniej nie będziesz musiał w przyszłości po czterdziestce kupować tabletek na erekcję.-zaśmiałam się unosząc w obronnym geście ręce do góry.

Wybuchłam momentalnie śmiechem z miny Harrego.Był przerażony i zdziwiony,czyżby się tego nie spodziewał?

***

Mała kłótnia 😉

Wena i chęć do pisania mi powraca, a w mojej głowie coraz to nowsze pomysły mam, a co najważniejsze, gdy dodaje tutaj rozdział, albo na innym opowiadaniu, mam banana na twarzy 😁🍌 bardzo mnie cieszy, gdy moje starania mogę opublikować! 😘

Życzę wam miłego dnia, bo chyba u nie których jest burza 😕 u mnie na szczęście święci słoneczko 🤗☀ tak czy inaczej uśmiech na twarzy musi być! 😃😁😘😍

All the love xx

I can not 2 || h.s (second book) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz