Rozdział 1

1K 84 36
                                    

Kilka miesięcy temu mój ojciec zapisał mnie do szkoły z internatem w Anglii.

Jego głos trzeszczał niemile w słuchawce, gdy przekonywał mnie przez telefon, że dłuższy pobyt za granicą to "dobra szkoła życia " i "prezent od losu, który zapamiętam na zawsze". Taaa.... Prezent. Wypominałbym mu niewłaściwe użycie tego słowa, gdybym już wtedy nie był tak przerażony.

Potem próbowałem wszystkiego: kłótni, błagania, przekonywania i płaczu, ale na ojca nic nie działało. I tak w końcu stałem się posiadaczem nowej studenckiej karty oraz paszportu (oba dokumenty deklarują, że nazywam się Yoo Youngjae i jestem obywatelem Korei Południowej). A teraz jestem w tym zasranym akademiku z rodzicami - rozpakowuję rzeczy w pokoju mniejszym od mojej walizki - Oficjalnie uczeń ostatniej klasy licealnej w Koreańskiej Szkole w Londynie.

Oczywiście nie jestem jakimś niewdzięcznym synem. W końcu to Londyn! Wielkie Miasto! Na mnie to też działa. Tylko, że tej całej historii z międzynarodową szkołą chodzi bardziej o mojego ojca niż o mnie. Od chwili gdy się sprzedał i zaczął pisać głupie powieści, na podstawie których powstawały jeszcze głupsze filmy, ojciec stara się zaimponować swoim ważnym znajomym tym, że jest obyty, zamożny i spełnia się w roli wspaniałego, kochającego ojca i męża.

Zamożny jest, fakt, ale na pewno nie jest wspaniałym ojcem, a co dopiero kochającym mężem.

Nie zawsze tak było. Jeszcze przed rozwodem rodziców można było spokojnie powiedzieć, że jesteśmy kochającą się rodzinką. Dopiero po rozwodzie ojciec zupełnie zapomniał o przyzwoitości, ale nie mam najmniejszej ochoty o nim rozmawiać. W każdym bądź razie zaczął sobie marzyć, że powinienem pojechać do Londynu. Na rok. Sam. Nie rozumiem, jestem taki wkurzony, czemu nie mógł mnie wysłać do Japonii albo Chin. Gdziekolwiek, byleby angielski nie był tam narodowym językiem. Od razu mówię ,że w mojej szkole w Seulu nie przykładałem się do nauki i raczej nie ciągnęło mnie do tego bo nigdy bym nie przypuszczał, że mój kochany ojczulek zamarzy sobie bym wyjechał za granice w dodatku do Anglii.

Ale przynajmniej w nowej szkole ludzie mówią w moim ojczystym języku. Liceum pewnie założono z myślą o Koreańczykach nieznoszących towarzystwa własnych dzieci. To nie żart, mówię serio. No bo przepraszam, kto wysyła dzieci do szkoły z internatem? To takie hogwartowskie. Tylko, że w mojej szkole nie będzie chłopców czarodziejów, magicznych cukierków i nauki latania.

Zamiast tego jest dziewięćdziesięciu dziewięciu innych uczniów. Najstarsza klasa liczy ich sobie tylko dwudziestu pięciu w przeciwieństwie do sześćdziesięciu pięciu w liceum w Seulu. I będę miał te same przedmioty, jakie miałem w mojej byłej już szkole, plus angielski dla początkujących , śmieszne prawda ?

O, tak. Angielski dla początkujących. Super.

Mama mówi, że muszę się pozbyć tego zgorzkniałego tonu, ale to nie ona rozstała się ze swoja przyjaciółką, wszystkimi znajomymi i z Jongup'em, moim chłopakiem, w sumie to jest skomplikowane i nie wiem czy jesteśmy w końcu razem czy nie, ale no.

I ciągle nie mogę uwierzyć, że rozdzielili mnie z bratem, który ma dopiero siedem lat i jest stanowczo za mały, żeby sam siedział po szkole w domu.

No i mam nadzieje, że ojciec nie wpadnie na pomysł, żeby po pobycie w Londynie zmusić mnie do aplikowania na studia w Arabii Saudyjskiej albo na przykład do jakieś Rumunii czy chuj wie gdzie. Bo ja marzę o studiowaniu teorii filmu w moim Kraju. Chcę zostać najsławniejszym koreańskim krytykiem filmowym. Na razie mam tylko stronę internetową, która nie jest jeszcze specjalnie popularna. JESZCZE.

Ale to tylko kwestia czasu. wystarczy, że nad nią popracuję.

- Youngjae, już pora.

- Słucham? - Spoglądam w górę, odrywając wzrok od koszulek, które składałem w perfekcyjne kwadraciki.

Mama patrzy na mnie, jak na jakiegoś dziwaka, bawiąc się wisiorkiem w kształcie żółwia, zawieszonym na szyi. Ojciec, wystrojony w czarny garnitur i lakierki, wygląda przez okno. Jest późno, mimo to po drugiej stronie ulicy jakaś porąbana kobieta biega i śpiewa jakieś piosenki.

Rodzice muszą wracać do hotelu. Oboje mają następnego dnia wczesny lot.

- Och. - Mocniej zaciskam palce na koszulce.

Ojciec odsuwa się od okna, a ja bez żadnego zaskoczenia stwierdzam, że ma kamienny wyraz twarzy jak zawsze, w sumie nie wiem czego oczekiwałem, że odwróci się i zacznie czule się ze mną żegnać? Ha! Chyba nie.

- Cóż, mój drogi, wygląda na to, że jesteś już dorosły. - Powiedział spokojnym głosem.

Wow, brawo tato co za spostrzegawczość.

- Dbaj o siebie, ucz się i zawieraj nowe znajomości. I uważaj na kieszonkowców - dodaje tym swoim chłodnym tonem przy tym udając, że sie o mnie martwi.

Kiwam głową na znak, że zrozumiałem wszystkie te jego pierdoły skierowane do mojej osoby. Po czym uśmiechnął się do mnie sztucznym uśmieszkiem.

I wyszedł.

Mama się ociąga.

- Czeka cię wspaniały rok - mówi. - Jestem Tego pewna.

Przygryzam dolną wargę, żeby nie drżała, a mama mnie obejmuje. Staram się oddychać. Wdech. Raz, dwa, trzy. Wydech. Skóra mamy pachnie grejpfrutowym płynem do ciała, muszę zapamiętać ten zapach jeszcze na długo, długo.

- Zadzwonię, gdy tylko dotrę do domu - obiecuje.

Dom. Seul nie jest już moim domem.

- Kocham cię, Youngjae.

Teraz już płaczę. Kilka kropel wydostaje się z moich oczu i powoli zaczynają spływać mi po policzku. Będę bardzo za nią tęsknił, ponieważ ona jako jedyna przejmowała się moimi problemami, zawsze i we wszystkim mnie wspierała, a na dodatek tylko ona wie o mojej orientacji. Nie krytykuje mnie, wręcz przeciwnie, kibicuje mi żebym był szcześliwy.

- Ja też cię kocham, mamo. Opiekuj się tym małym gówniarzem.

- Oczywiście, ale nie nazywaj swojego brata gówniarzem, bo sam nim kiedyś byłeś. - Przewróciłem tylko oczami i zaczęliśmy się śmiać.

- Kocham cię - powtarza ostatni już raz.

A potem robi coś, czego nawet po tych wszystkich problemach z dokumentami i biletami lotniczymi się nie spodziewałem. Coś, co i tak wydarzyłoby się za rok, po moim wyjeździe na studia. Coś, na co, mimo że marzę o tym od lat, nadal nie jestem przygotowany.

W końcu nadszedł ten moment.

Mama wychodzi, a ja zostaję sam.
Zupełnie sam...

⚪⚪⚪

To był mój pierwszy rozdział, wgl pierwszy FF i mam nadzieje, że wam się spodoba.
Rówież byłoby mi bardzo miło, gdyby każdy kto bedzie czytał kolejne rozdziały zostawił po sobie jakiś ślad, czy w postaci gwiazdki czy komentarza.
Dziękuję i do zobaczenia w następnym rozdziale ^_^

Can You Be Mine ✖ DaejaeWhere stories live. Discover now