Rozdział 9

357 58 4
                                    

Daehyun wkłada ręce do kieszeni spodni i kopie kamień.

- No i? - pyta w końcu.

- Dzięki. - Jestem oniemiały. - Naprawdę miło, że mnie tu przyprowadziłeś.

- Och, cóż. - Prostuje się i wzrusza ramionami w ten swój sposób, który tak dobrze mu wychodzi. Potem przybiera swoją normalną pozę, pewnego siebie luzaka. - Musieliśmy od czegoś zacząć. A teraz wypowiedz życzenie.

- Hmm? - Nie wiem, o co mu dokładnie chodzi.

Uśmiecha się.

- Stań w tamtym miejscu i wypowiedz swoje życzenie.

- Och. Tak, jasne. - Złączam stopy, tak żebym stał na samym środku. - Życzę sobie...

- Ale nie na głos. - Daehyun rzuca się do mnie, jakby chciał zatrzymać moje słowa swoim ciałem, a mnie żołądek skacze do gardła. - Co ty, nie znasz się na życzeniach? Nie wiesz, że gdy wypowie się je na głos, to nigdy się nie spełniają?

- No to okejj. - powiedziałem.

Zamykam oczy i widzę mamę i mojego brata. Momo. Jongupa.

Kiwam głową.

- W takim razie nie otwieraj oczu i pomyśl życzenie.

Biorę głęboki oddech. Płuca wypełnia mi chłodna wilgoć pobliskich drzew. Czego ja chcę? Trudne pytanie.

Chcę wrócić do domu, ale muszę przyznać, że ten wieczór mi się podoba. A co, jeśli już nigdy w życiu nie przyjadę po raz drugi do Londynu? Wiem, że powiedziałam Daehyunowi, że nie chce tu być, jednak jakaś część mnie jest ciekawa. Gdyby jutro ojciec zadzwonił i kazał mi wracać, chyba byłbym zawiedziony. Nie widziałem jeszcze z bliska London Eye.

Więc czego pragnę?

Pocałunku Jongup'a. Chcę, żeby na mnie czekał. Ale znowu jakaś część mnie wie, że nawet gdyby nam wyszło, i tak w przyszłym roku wyjeżdżam na studia. Więc widziałbym się z nim tylko na Gwiazdkę i latem przyszłego roku, a potem... czy to miałoby być wszystko?

I jest jeszcze jedna osoba.

Osoba, którą próbuję ignorować. Osoba, której nie powinienem pragnąć, której nie mogę mieć.

Która stoi przede mną.

Więc czego mam sobie życzyć? czegoś, czego nie wiem, czy na pewno chcę? Kogoś, kto może wcale nie jest mi potrzebny? Czy ktoś, kogo nie mogę mieć?

Walić to. Niech los zdecyduje.

Życzę sobię tego, co jest dla mnie najlepsze.

Niezła generalizacja, co? Otwieram oczy i czuję, że wiatr się wzmógł. Daehyun strzepuje z oczu grzywkę.

- To musiało być dobre życzenie. - mówi.

W drodze powrotnej zahaczamy o uliczny stragan z kanapkami. Od zapachu pieczywa cieknie mi ślinka, a żołądek burczy z radości, że coś zjem. Zamawiamy panini, płaskie grillowane bułki. Daehyun pomaga mi z euro. Na szczęście w tej walucie łatwo się rozeznać. Płacimy i ruszamy dalej, ciesząc się pięknem wieczoru. Wgryzamy się w chrupką skórkę bułek. I pozwalamy, żeby ciepły, ciągnący się ser spływał nam po brodach.

Wydaję jęk rozkoszy.

- Beknąłeś? - pyta Daehyun, wycierając ser z ust.

- Gdzie się podziewałaś całe moje życie? - zwracam się do mojej bułki. - Jak to możliwe, że jeszcze nigdy czegoś takiego nie jadłem?

Can You Be Mine ✖ DaejaeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz