Wycieram się właśnie ręcznikiem, gdy nagle słyszę pukanie. Otwieram drzwi łokciem, bo nie chcę wymiocinami zabródzić klamki.
To Taeyeon. Ręcznik nieomal wypada mi z rąk.
Rozpustna pielęgniarka. Nie mogę uwierzyć. Kusy biały fartuszek i czerwone krzyże na prawie odsłoniętym biuście.
- Youngjae, strasznie mi przykro - jęczy Daehyun za moimi plecami. Taeyeon szybko wchodzi do środka.
- O Boże, Daehyun! Dobrze się czujesz? - zaczęła panikować. Głupia baba.
- Chyba to jasne, że nie. - Bang zwleka się z łóżka. - Właśnie zrzygał się na Youngjae.
Yongguk się ocknął?
Taeyeon mocno szturcha jego zwisające z łóżka nogi.
- Wstawaj i pomóż mi zaprowadzić go do pokoju.
- Cholera jasna, sam pójdę. - Daehyun próbuje się podnieść, a ja wraz z Taeyeon nachylamy się, aby mu pomóc. Ale ta dziewucha rzuca mi wściekłe spojrzenie, więc się odsuwam.
- Skąd wiedziałaś, że tu jest? - pytam.
- Zelo zadzwonił, ale i tak tu jechałam. Gdy tylko odebrałam jego wiadomość. Dzwonił kilka godzin temu, ale nie mogłam odebrać, bo się szykowałam na imprezę. - pokazuje na swój kostium. - Powinnam tu być. - Szczesuje Daehyunowi włosy z czoła. - Już dobrze, skarbie. Jestem przy tobie.
- Taeyeon?! - W głosie Daehyuna słychać zdumienie, jakby dopiero teraz zauważył obecność swojej dziewczyny. - Youngjae? Czemu Taeyeon tu jest? Nie powinno jej tu być.
Dziewczyna posyła mi nienawistne spojrzenie, a ja, zmieszany, wzruszam ramionami.
- On naprawdę bardzo się upił - wyjaśniam.
Taeyeon ponownie grzmoci Banga pięścią i w końcu zwleka się z łóżka.
- Już dobrze, dobrze! - O dziwo, udaje mu się wstać i pomóc Daehyunowi podnieść się z podłogi. Razem z Taeyeon zarzucają sobie jego ręce na ramiona.
- Otwórz drzwi - nakazuje ostrym tonem Taeyeon.
Otwieram i cała trójka wytacza się z pokoju.
Daehyun odwraca głowę.
- Youngjae, Youngjae, przepraszam.
- Nie ma za co. Już i tak wszystko wyczyściłem. Jest w porzdku, nie przejmuj się.
- Nie. Chodzi o całą resztę.
Taeyeon gwałtownie odwraca się w moją stronę. Jest zła i zdezorientowana. Ale mam to w dupie. Daehyun bardzo źle wygląda. Powinni go zostawić. Mógłby spać w moim łóżku, a ja przenocowałbym u Zelo. Ale oni prowadzą go już do rozklekotanej windy. Rozsuwają metalową kratkę i wciskają się do środka. Daehyun patrzy na mnie ze smutkiem, gdy drzwi windy się zamykają. Winda rusza z piskliwym zgrzytem. Patrzę na nią do chwili, aż zniknie.
Niedziela, pierwszy listopada, dzień Wszystkich Świętych.
A mnie na myśl o tym robi się słabo. Daehyun nie pamięta, że dzisiaj jest święto.
Po obudzeniu zajrzałem do Zelo. Był już u Daehyun'a, ale on jest padnięty albo nie miał ochoty na gości. Prawdopodobnie jedno i drugie.
- Najlepiej, jeśli damu mu się wyspać - oświadcza Zelo.
I pewnie ma rację, lecz jakoś nie umiem się powstrzymać i ciągle wsłuchuję się w odgłosy z góry. Pierwsze słyszę późnym popołudniem - powolne szuranie i ciężkie stukanie.
![](https://img.wattpad.com/cover/81046233-288-k409877.jpg)
CZYTASZ
Can You Be Mine ✖ Daejae
FanfictionWiecie, jak to jest mieć życie idealne? Być otoczonym wspaniałymi przyjaciółmi, chodzić do jednego z najlepszych liceum w Korei, właśnie zaczynać randkować z wymarzonym partnerem i żyć nienaruszonym, aż nazbyt idealnym, rytmem? A co jeśli nagła...