XXXI

750 55 6
                                    

Bumblebee czekał na mnie przy głównym wyjściu. Gdy mnie zobaczył, zmienił się w samochód. Usiadłam na fotelu pasażera.
Kiedy mknęliśmy zatłoczoną ulicą Overton, spytałam Autobota:
- Gdzie dokładnie znajduje się ich statek?
- Nie wiem. To Optimus prowadzi.
Resztę drogi spędziliśmy w milczeniu. Było mi niewygodnie, bo mój kaliber wbijał się w udo. Poza tym kamizelka była gruba, przez co czułam, że zaraz spłonę. Było mi bardzo gorąco.
Jednak gdy dotarliśmy na miejsce, poczułam chłód. Statek Decepticonów wyglądał tak samo, jak wtedy, gdy ostatni raz na nim byłam. Ogromny i budzący grozę.
Kiedy Bee się zatrzymał, wysiadłam z wozu. Byliśmy w pewnej odległości od statku, jednak istniało ryzyko, że ktoś mógł nas zauważyć.
Zastanawiało mnie dlaczego Decepticony mogą ot tak sobie latać po Ziemi. Przecież z tego co wiedziałam, naruszały strefy powietrzne należące do innych państw. Kiedy spytałam o to oficera Krane'a - który jechał za nami - on pokręcił głową.
- Niech rząd się o to martwi. My wykonujemy tylko swoje zadanie. Pamiętasz całą strategię?
- Tak. - odpowiedziałam automatycznie.
- No to ruszamy.
Zobaczyłam nad sobą mnóstwo helikopterów i szybowców, a także samoloty wojskowe.
Wojna się rozpoczęła.
Ze statku zaczęli wychodzić żołnierze Megatrona. Usłyszałam strzały. Ja i Bee byliśmy trochę dalej, więc Decepticony nie strzelały do nas. Naszym zadaniem było wedrzeć się na statek.
Bumblebee wziął mnie do ręki i ruszył przed siebie. Wolną ręką strzelał w Decepticony. Ja robiłam to samo. Moja broń nie była tak potężna jak Autobotów, ale Krane powiedział mi, żebym celowała w iskrę, która znajdowała się w ich klatce piersiowej. To tak, jakby strzelić człowiekowi w serce.
Bumblebee wykonał skok do przodu i podciął jednego przeciwnika. Reszta była zajęta obroną statku, gdy ludzie i Autoboty strzelali do nich. Mieliśmy tylko kilku do pokonania. Bumblebee zmienił się w samochód, wrzucił gaz do dechy i popędził na statek. Pierwszy raz przeżyłam transformację robota, będąc w jego ręce. Szarpnęło mną trochę.
Gdy wdarliśmy się na pokład, Bee czym prędzej skręcił w boczny korytarz i - po transformacji - schował się za grubym filarem, a ja za jego nogą. To była trochę słaba kryjówka, ale nie było żadnego miejsca do ukrycia się. Teraz musieliśmy tylko czekać na resztę.
Jeden etap - najtrudniejszy - zaliczony.
Gdy czekaliśmy, schowani za filarem, dotarł do nas przerażający głos:
- Proszę, proszę, kogo ja tu widzę?
Za naszymi plecami stał Megatron.

Hej :) znalazłam trochę czasu, żeby udostępnić rozdział, ale nie obiecuję, że będą pojawiać się codziennie. Jednak postaram się pisać jak najczęściej :)

Pozdrawiam!                ~Ola00417

Obcy są wśród nasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz