06.

7.2K 557 120
                                    

Piosenka? ^^


Rano było nieco lepiej. Wstałam, nie czując takiego bólu. Ale i tak mam ochotę zabić Williama. Tak po prostu. Wyjrzałam przez okno. Padało w nocy? Nie widziałam. A teraz na dworze było mokro. Miałam nadzieję, że William odwoła wspólne bieganie i każe mi poćwiczyć w domu. Średnio mi się uśmiechało bieganie między kałużami. Skrzywiłam się i poszłam ubrać oraz umyć zęby. Na dresy i koszulkę ubrałam jeszcze bluzę, a włosy spięłam w kucyka. Odłączyłam telefon od ładowarki i włączyłam komunikator, po czym napisałam do Williama, czy dzisiaj biegamy. Widziałam, że od razu odczytuje i po chwili odpisał "Jeśli jesteś w stanie, zaraz tam będę". Jasne, że byłam w stanie. Kurczę. Jeszcze bolały mnie ramiona i uda, ale i tak zamierzałam biegać.

Zeszłam na dół i zabrałam z kuchni małą wodę, starannie omijając wzrokiem szykowane przez Robyn śniadanie. Szybko stamtąd wyszłam, żeby jej nie przeszkadzać, bo od rana była w złym humorze. Kiedy ubierałam buty w holu, przyszła mi wiadomość. Od... co za niespodzianka, numeru zastrzeżonego.

"Ciekawe, jak pobiegacie. :)".

Jego wiadomość aż emanowała szczęściem. On coś wykombinował. Miałam złe przeczucia. O co mu chodzi? Nerwowo napisałam do Williama.

Ja (06:59): Gdzie jesteś?

Modliłam się, żeby odpisał, że będzie za minutę. Wyszłam przed dom i podeszłam do bramy. Już po siódmej. William normalnie był tu o tej porze. A teraz go nie było. Zerknęłam na telefon. Odpisał.

William Fraser (07:02): Przepraszam, musisz biegać dziś sama. Dla niektórych idiotów jest za ślisko na szybką jazdę samochodem.

Z ust wyrwało mi się ciche przekleństwo. 

Ja (07:03): Co się stało?

William Fraser (07:05): Jakiś idiota zawadził o mnie, kiedy biegłem i zwiał.

Prawie wypuściłam telefon z ręki. Oparłam się o bramę. Jasna cholera. To wszystko moja wina. Ostrzegał. A ja nie słuchałam. Odetchnęłam drżąco i zaczęłam pisać.

Ja (07:07): I co Ci jest?

William Fraser (07:10): Spokojnie, kumpel, który był niedaleko, wziął mnie do szpitala. Mam tylko potłuczoną nogę i rękę, nic poważnego.

Ja (07:11): Przepraszam, to moja wina.

Nie pomyślałam. Po prostu to napisałam. Boże, nie. Chciałam zatrzymać wysyłanie wiadomości, ale było już za późno.

Wysłana.

Dostarczona.

Odczytana.

Niech to szlag. Widziałam, że William zaczyna coś pisać, ale nie chciałam tego czytać. Jestem taka głupia. Po co to pisałam? Przyszła wiadomość. Nie od Williama. Numer zastrzeżony. Mam przekichane.

"Możesz być pewna, że to było na razie tylko ostrzeżenie dla niego. I dla ciebie, głupia".

Ta wiadomość utwierdziła mnie w przekonaniu, że mam totalnie, absolutnie, na sto procent przekichane. Schowałam telefon i pobiegłam przed siebie. Muszę się skupić na treningu, ignorując to, że mój telefon wibrował, kiedy przychodziły kolejne wiadomości. A potem muszę odwiedzić Williama i sprawdzić, co z nim. Czułam się całkowicie odpowiedzialna za to, co mu się stało.

— Jesteś potworem —  wyszeptałam ze świadomością, że stalker mnie usłyszy. Jakimś cudem. Biegłam prosto przed siebie, nie odczuwając bólu mięśni. 

✓ Stalker. One Way Or AnotherKde žijí příběhy. Začni objevovat