10.

6.4K 509 198
                                    

Rozdział napisałam dzięki temu arcydziełu powyżej, dlatego zapraszam do słuchania ^^


William szybko wyszedł z pokoju, obrzucając mnie grobowym spojrzeniem. Zacisnęłam zęby, idąc za nim. Słyszałam, jak rozmawia cicho ze zwykłym kurierem. Odebrał niedużą paczkę, zapłacił i wrócił do środka. Zeszłam niepewnie po schodach. Musiałam wiedzieć.

— Powinnaś iść — powiedział nerwowo. Poprawił trzymaną w objęciach paczkę. Widziałam logo jakiejś firmy komputerowej. Nie dziwiła mnie taka paczka.

— Kto podnosił kolczyk przed tobą? — zapytałam. — William!

Fraser odłożył pudło na schody i jedynie złapał mnie delikatnie za łokieć, po czym poprowadził pod same drzwi.

— Zaraz będzie tu moja dziewczyna — burknął. Ewidentnie chciał się mnie pozbyć z domu.

— William. — Zablokowałam nogą drzwi, które próbował zamknąć. — Kto dotykał mojego kolczyka przed tobą?

Musiałam wiedzieć. Musiałam poznać tę odpowiedź. Pomimo tego, że się jej bałam.

Jego oczy były puste. Matowe. Skierował na mnie to martwe spojrzenie.

— Mój ojciec.

***

Cały tydzień. Siedem dni. Codziennie biegałam. Prawie codziennie ćwiczyłam. Chodziłam z tatą do jego firmy i uczyłam się wszystkiego. Niestety nie widziałam Williama i nie kontaktowałam się z nim. Chociaż chciałam. Kiedy do niego napisałam, nawet tego nie odczytał. Nie odbierał telefonów. A nie pytałam jego ojca, co się z nim dzieje. Dlaczego?

Bo Harrison Fraser był przerażający. Byłam pewna na prawie sto procent, że to on mnie prześladuje. Od tamtej pierwszej kolacji. Jednak nie miałam zielonego pojęcia, dlaczego miałby to robić. Kiedy byłam w firmie z tatą, czułam jego wzrok na plecach. Często mnie zagadywał. Robił jakieś dziwne aluzje. Zaczęłam się bać. Ale wciąż milczałam. Nie powiedziałam nikomu ani słowa. Tylko dwie osoby wiedziały. Stalker i William.

Chciałam porozmawiać o wszystkim z Williamem. Chciałam go przeprosić. Byłam głupia, podejrzewając go. Tyle mi pomagał. Dawał z siebie wszystko. A ja schrzaniłam podejrzewaniem go o stalkowanie mnie. Jednak nie mogłam. Wpadłam do nich raz i usłyszałam, że Williama nie ma. A powiedział mi kiedyś, że najlepiej czuje się we własnym pokoju. Innym razem mignął mi. Ze swoją dziewczyną. Czyli jakakolwiek rozmowa odpadała.

Mogłam jedynie odliczać dni do wyjazdu, kontynuować ćwiczenia i próbować się nie załamać przez stalkera. Doskonale wiedział, że nie dogaduję się teraz z Williamem i bardzo się z tego cieszył. Jego wiadomości były zmienne. Raz pisał do mnie złośliwie, wyśmiewając brak znajomych, tuszę i wszystko, co tylko było "godne jego uwagi". Innym razem był aż miły. Kiedy w środę spotkałam Blair, która wydrwiła moje bieganie po parku, wróciłam do domu na skraju załamania. Pod prysznicem zalałam się łzami.

Dostałam w "odpowiedzi" kilka wiadomości od numeru nieznanego.

"Rany, płaczesz przez taką sukę?".

"Weź się opanuj, dziewczyno, ten świat jest tak tragiczny, że szkoda na niego Twoich pięknych łez".

To jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że mój stalker jest popieprzony. Piękne łzy. Po tym, jak mnie wyśmiał. Ale...

Jakoś mnie pocieszył. Jakoś.

***

Spojrzałam na wagę. Sześćdziesiąt dziewięć kilogramów. Jeszcze trochę i moja waga będzie w normie. W takim tempie i w tych okolicznościach może zrzucę to do wyjazdu. Do słonecznych wakacji we Włoszech z tatą, Anette i ich znajomymi zostały dwa tygodnie. Na ścianie miałam kalendarz, na którym skreślałam minione dni. Czternaście dni. Tylko tyle. Wyjazd do Włoch... a potem Szkocja!

✓ Stalker. One Way Or AnotherWhere stories live. Discover now