20.

5.6K 379 149
                                    

Okej. Wiekopomna chwila. Oto rozdział, którego jeszcze nikt nie widział. Świeżo pisany (19-20.02.2018r. XD). 

Bardzo chciałabym poznać Wasze opinie dotyczące kontynuacji, Wasze wrażenia, odczucia, teorie. Przyznam bez bicia, że potrzebuję inspiracji, bo zatrzymałam się w połowie kolejnego rozdziału i nie mam jak dopisać reszty :') 
Matura jest za niecały miesiąc i muszę się skupić na nauce i ocenach, dlatego nie wyczekujcie rozdziału 21 za szybko. Ale za to powiem, że 15-go maja mam ostatnie ustne, a potem "Stalker" i inne opka będą kontynuowane na luzie. (:


Odetchnęłam głęboko, zapinając zamki w walizce. To już. Już niedługo. Za kilka godzin będę w Szkocji, wolna i radosna. I może spokojna. I bezpieczna. Miałam nadzieję. Złapałam włosy, które leciały mi na twarz i spięłam je w niedbałą kitkę z tyłu głowy. Kosmetyczkę już wrzuciłam do tej walizki, którą miałam zabrać ze sobą do Inverness, dlatego to było jedyne, co mogłam zrobić z tym, co rosło mi na głowie. 

I tak nie lubiłam chodzić w rozpuszczonych włosach. Po prostu częściowo chowałam za nimi twarz.

Gotowe. Obie walizki były starannie spakowane. Jedna, szara, miała dotrzymać mi towarzystwa przez najbliższy tydzień. Drugą miał przejąć tata, żeby wrzucić ją do mojego pokoju. Żartowałam. Ledwo wróci do domu, zostanie wypakowana; ubrania zostaną wyprane, a drobiazgi położone na szafce, abym schowała je tam, gdzie tylko chciałam. Oj, Brianno, wyciągaj z niej wszystkie papierki po słodyczach, podpaski i puste flaszki, haha.

Ciekawe, jak tam stalker. Westchnęłam i naciągnęłam na siebie sweter. Nie miałam już tego dziwnego "kontaktu" z nim i szczerze mi ulżyło. Nie wstawałam rano z obawą, że na telefonie będzie czekała niemiła wiadomość. Mogłam komentować wszystko pod nosem bez strachu, że zaraz przyjdzie jakiś zjadliwy komentarz z nieznanego numeru. Mogłam odetchnąć z ulgą, ponieważ moi najbliżsi o wszystkim wiedzieli i robili wszystko, aby zapewnić mi i sobie bezpieczeństwo. Mogłam nacieszyć się spokojem chociaż dzień.

Pukanie do drzwi wyrwało mnie z zamyślenia. 

  — Brianno, gotowa? — Tata zajrzał do pokoju. — Zaraz jedziemy na lotnisko. Którą walizkę mam zabrać do domu?

  — Czarną. Pytałeś o to już trzy razy — odparłam cierpko i złapałam za rączkę szarej. Omiotłam pokój spojrzeniem. Wszystko pozbierałam, nie zostawiłam bałaganu. Tyle. 

Wyszłam z pokoju razem z tatą i zamknęłam za sobą drzwi. Anette czekała na nas na korytarzu w czerwonym sweterku i szarych spodniach. Ktoś z obsługi hotelowej zabrał moje walizki i zawiózł je na dół, a ja z rodzicami skierowałam się jeszcze do korytarza, gdzie były pokoje Fraserów. Oni także byli już gotowi, dlatego wszyscy razem zjechaliśmy windą na parter. Matka Williama trajkotała coś do Anette, a ja obojętnie opierałam się o lustro. William stał przy samych drzwiach z opuszczoną głową. Ręce schował do kieszeni czarnej bluzy i nerwowo tupał nogą. Albo miał zły humor, albo nie lubił wind.

Samochód czekał przed hotelem. Bagaże były już w środku, formalności dopełniono, wszystko było załatwione. Nic poza grawitacją i czasem nie trzymało nas we Włoszech. Do lotniska naprawdę nie było daleko, ale cała podróż była dla mnie męką. Mama Williama ciągle gadała i gadała, aż się umrzeć chciało. Jej mąż i mój tata mieli miny, jakby za wszelką cenę starali się nie zawyć. Anette, próbując ją jakoś zagadać, w połowie drogi się poddała i jedynie przytakiwała jej słowom. William bawił się wąską bransoletką, plecioną ze sznurków, którą miał na prawym nadgarstku. Nie patrzył na nikogo. 

Na lotnisku przeszliśmy odprawę, spotykając się po drodze z Hamiltonami i Hartmanami, a potem wsiedliśmy do samolotu. I... lecieliśmy do domu.

✓ Stalker. One Way Or AnotherWhere stories live. Discover now