Chapter Five.

9.5K 364 24
                                    

- Ten film był obrzydliwy! - jęknęłam przerażona i przyspieszyłam kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w domu. Było już cholernie ciemno, a po tym okropny filmie moja wyobraźnia zdecydowanie zbyt mocno zaczęła działać. I to w jak najgorszym tego słowa znaczeniu...

- Nie przesadzaj, nie był taki zły. - moja towarzyszka zaśmiała się tylko i z całych sił starała się zrównać ze mną krok. Mogłam zamówić taksówkę... Chociaż, przecież w tym filmie był zabójczy kierowca, więc może lepiej, że tego nie zrobiłam. Jeszcze bym zginęła. Obejrzałam się na nią i z niedowierzaniem pokręciłam głową.

- No tak, przecież był uroczy! - prychnęłam z sarkazmem i skręciłam w stronę parku, aby jak najszybciej dostać się do bezpiecznego domu. W sumie nie był taki bezpieczny, dopóki był w nim Zayn. Jak ten chłopak sobie to wyobraża? Wolałam jednak o tym nie myśleć, bo jego osoba wywoływała we mnie zbyt wiele sprzecznych emocji. Wiedziałam tylko, że nie powinienem on o mnie myśleć w ten sposób. 

- Widziałam gorsze. - nonszalancko wzruszyła ramionami. 

- Sophie... 

- Hm?

- Mogę ci zadać niedyskretne pytanie? - zwolniłam trochę, aby uważnie przyjrzeć się jej twarzy, a gdy kiwnęła głową, kontynuowałam. - Dlaczego tak się ubierasz?

- Ja... - westchnęła ciężko i automatycznie spuściła głowę na swoje czarne glany. - Po prostu, po śmierci mojej mamy, nie wiedziałam jak mam się zachować. Doskonale wiedziałam jednak, że wszyscy ludzie od razu będą próbowali mnie pocieszyć, mówić, że tam jest jej lepiej, że sobie teraz sami poradzimy, że damy radę, że muszę być silna... - urwała na chwilę, bo jej głos niebezpiecznie zadrżał. Mi także zrobiło się dziwnie smutno na sercu, więc niepewnie przesunęłam się do niej i lekko poklepałam ją po ramieniu, aby dodać jej otuchy. - Widzisz? Właśnie o tym mówię. Każdy próbuje się litować, a ja tego nie chciałam. Dlatego postanowiłam zmienić styl.

 - Podoba ci się to w ogóle?

- Nie wiem czy mi się podoba. Teraz już jestem do tego przyzwyczajona. - wzruszyła ramionami. - Ale zrobiłam to tylko dlatego, aby ci wszyscy ludzie, dali mi spokój. Jak jestem tak ubrana, to każdy normalny człowiek boi się do mnie podejść. 

- Ale czy masz przyjaciół? 

- Niewielu... 

- No właśnie Sophie. Warto było tracić bliskich, przez to? - szepnęłam, patrząc na nią. 

- Nie chcę o tym mówić, Avril. 

- Dobrze. - kiwnęłam ze zrozumieniem głową i chwyciłam jej dłoń, ciągnąc ją szybciej w stronę domu. Przecież to nie moja wina, że tak panicznie bałam się ciemności! A jeszcze byłam tutaj z jej królową. Nie podobało mi się to, że brunetka udaje kogoś kim nie jest tylko po to, aby uwolnić się od współczucia innych, ale co miałam poradzić? Nie byłam jej matką i nie miałam prawa kazać jej się zmienić. Byłam pewna, że niedługo sama dostrzeże swój błąd.

- Hej dziwadło! - usłyszałam gdzieś niedaleko nieznany mi męski głos, więc niechętnie przekręciłam głowę w lewo. Zmrużyłam lekko powieki widząc w oddali kilku typów spod ciemnej gwiazdy. No tak... Takich to tylko na to stać. Doskonale czułam jak moja towarzyszka mocniej ściska dłoń, którą trzymałam. 

- Nie bój się. - szepnęłam i przyspieszyłam kroku, żeby jak najszybciej się od nich oddalić. 

- Gdzie tak uciekacie? Z chęcią poznamy "panią ciemności". - ryknął jeden, a reszta natychmiast parsknęła śmiechem. Momentalnie się zatrzymałam, co lekko zdziwiło Sophie. 

- Radzę ci się zamknąć, ty niedorozwinięta małpo, bo to może być twój ostatni dzień na wolności. - powiedziałam poważnym głosem i zamachnęłam się, rzucając w ich stronę kamieniem, który podniosłam z ziemi. 

Kolesie jeszcze rzucali jakieś teksty, ale nie bardzo ich słuchałam.  Pociągnęłam szybciej dziewczynę za rękę i już po chwili znaleźliśmy się za parkiem. Żadna z nas nie skomentowała zachowania tych debili, ale doskonale widziałam, że brunetce zrobiło się przykro. Myślałam, że jest do tego przyzwyczajona, ale jednak tego typu obelgi bardzo na nią działały.

 Otworzyłem drzwi od mieszkania i obydwie weszłyśmy do środka. Maddie nie było, bo oczywiście zabrała ją wredna teściowa Jamesa, a on sam pewnie siedział w gabinecie i oceniał prace. Odetchnęłam cicho i pożegnałem się z brunetką, bo ona także była zmęczona, więc obydwie postanowiłyśmy od razu się położyć. 

Weszłam schodami na górę i udałam się do sypialni. Zabrałam majtki i koszulkę i weszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Zajęło mi to jakieś pół godziny i gdy byłam już gotowa, wróciłam do pokoju. Zgasiłam światło i wsunęłam się pod ciepłą, granatową pościel. Musiałam szczerze przyznać, że to łóżko było strasznie wygodne, choć nie za duże. 

Przymknęłam ciężkie powieki i próbowałem zasnąć, jednak nie bardzo mi się to udawało. Ciągle w mojej głowie był nie kto inny, jak Zayn. Sama nie wiedziałam, dlaczego tak się dzieje. Co on niby w sobie takiego ma? Może właśnie ta jego młodość tak na mnie działała? To by się zgadzało. Większość moich facetów była starsza ode mnie i cóż... Nie było ich na zbyt wiele stać. A taki brunet... On pewnie potrafi nieźle zadowolić kobietę. Wątpiłam w to, że jest prawiczkiem, bo zdecydowanie zbyt śmiało odzywał się do mnie. Musiał przelecieć już wiele panienek, pewnie jakichś seksownych cheerleaderek. 

Zmrużyłam lekko brwi, wiedząc że drzwi od mojej sypialni się otwierają. Nie poruszyłam się jednak, aby nie spłoszyć tej osoby. W tamtej chwili sądziłam, że to Sophia do mnie przyszła, aby zapytać o coś dla siebie ważnego. Jakież było moje zdziwienie, gdy do pokoju wszedł brunet, lekko się przy tym chwiejąc. Pił? A może robił coś gorszego? Przegryzłam lekko dolną wargę i obserwowałam go z ukrycia. Patrzyłam jak powoli zbliża się do łóżka i pochyla nade mną. Przymknęłam powieki, aby nie zobaczył, że wcale nie śpię. Gdyby tylko James zobaczył go tutaj, byłby pewnie bardzo zły...

- Avril... - szepnął i chwycił mnie lekko za nagie ramię. Nie zareagowałam jednak na jego próbę obudzenia mnie. Byłam trochę ciekawa, czego ode mnie chce... 

Chłopak dłużej nie próbował mnie obudzić tylko jak gdyby nigdy nic, obszedł łóżko i bardzo powoli wsunął się pod kołdrę. Już ja mu dam... Chciałam się odwrócić i go opieprzyć, jednak sama nie wiem, czemu tego nie zrobiłam. Brunet przesunął się do mnie a jego męska, duża dłoń wylądowała prosto na moim krągłym biodrze. Nic nie poradzę na to, że jego dotyk sprawił mi przyjemność. Jestem przecież tylko kobietą, w dodatku żaden facet nie dotykał mnie od dobrych trzech lat. 

Niestety ten rodzaj bliskości nie wystarczył brunetowi i już po chwili poczułam na swoim tyłku jego biodra. Znów docisnął mnie do siebie w ten sposób, że mogłam wyrażenie poczuć to, co miał w bokserkach, a musiałam szczerze przyznać, że miał tego całkiem sporo, jak na takiego dzieciaka oczywiście. Zamruczał mi we włosy i lekko poruszył biodrami, czym jeszcze bardziej mnie pobudził. Czemu on zawsze musi być taki napalony?

- Zayn. - powiedziałam ostrzegawczym tonem i lekko chwyciłam jego dłoń, gdy zaczął nią jeździć po moim zgrabnym, opalowym udzie. - Radzę ci stąd natychmiast wyjść, a może zapomnę, że w ogóle tutaj przyszedłeś. 


Grow Up, Baby!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz