Chapter Thirty-Nine.

7.2K 249 6
                                    

Przez następną godzinę, która ciągnęła mi się jak pół nocy, musiałam użerać się z tym skończonym idiotą. Nie był kompletnie w moim typie, choć gdzieś głęboko musiałam przyznać, że naprawdę mógł podobać się kobietom. Niezaprzeczalnie, należał do mężczyzn bardzo przystojnych. Inteligencji i wiedzy też można mu było pozazdrościć, ale jednocześnie miał w sobie coś takiego, co kompletnie mnie od niego odpychało. W każdej jego wypowiedzi było tyle jadu i zazdrości, że momentami robiło mi się aż go szkoda. Był bardzo pewny siebie, jednak nie w tak uroczy sposób jak Zayn, tylko wręcz przeciwnie. Na każdym kroku chciał mi się popisać, a gdy ciągnął mnie na parkiet i zaczynał obmacywać, robił to w tak perfidny sposób, że gdyby nie mój plan, już dawno dostałby po mordzie. 

Ciągle rozglądałam się po klubie, szukając Zayna, ale jak na złość nigdzie go nie było i coraz bardziej mnie to irytowało. Miałam już po dziurki w nosie Marcosa i jego rozdętego ego. Chciałam w końcu być przy facecie, przy którym czułam się naprawdę dobrze. Chłopak przeciągnął mnie na drugą część parkietu, za co byłam mu dozgonnie wdzięczna, bo z tego miejsca w końcu dostrzegłam Zayna, siedzącego na czerwonych kanapach, w otoczeniu swoich kumpli i ich towarzyszek. On na szczęście był sam. Czy nie mogłam go tu znaleźć godzinę temu? Czułam się już kompletnie wypruta z sił. 

Ale to był właśnie ten moment... Moment, na który czekałam przez cholerny tydzień. Niewiele myśląc, pociągnęłam Marcosa w stronę kanap, a młody Malik, gdy tylko nas zobaczył, automatycznie wywrócił oczami. Na pewno w tym momencie mnie uwielbiał... Na sto procent! Pchnęłam Marcosa, uczepionego mojej ręki na brzeg kanapy, a sama przeszłam pomiędzy kolegami Zena i władowałam mu się na kolana, obejmując go od razu za szyję. Czułam na sobie wzrok jego kumpli, którym nie bardzo podobało się to, że pogrywam sobie z Malikiem. Nie ma co się dziwić. Też na ich miejscu byłabym wkurzona. Zachowywałam się jak wredna suka, która specjalnie rani faceta nią zauroczonego.

- Co ty robisz? - brunet westchnął ciężko, ale objął mnie mimowolnie w pasie, żebym czasem nie spadła, bo przez wypite drinki, lekko kręciło mi się w głowie i machnęło mną na bok. Chyba jednak o jeden za dużo... Malibu mogłam sobie darować.

- Mam go dosyć. - powiedziałam to tak głośno, żeby blondyn mnie usłyszał, na co obydwaj faceci unieśli brwi w górę. - Wiem, że to twój kolega, ale nie każ mi więcej spędzać z nim czasu. Ja wiem, że on czuje się samotny, w sumie nic dziwnego... Przecież gejom w dzisiejszym świecie nie jest łatwo. 

- Że co? - Marcos podniósł się gwałtownie ze swojego miejsca, po czym posłał mi zaskoczona spojrzenie, a chłopaki z kanap zaczęli się śmiać. 

- Hm? Coś nie tak? 

- Nie jestem gejem! 

- Nie? - przyłożyłam dłoń do ust, udając niesamowicie zaskoczoną. - Ale, myślałam, że... 

- Coś ty jej nagadał? - blondyn pochylił się w naszą stronę i musiałam ruchem dłoni uspokoić kolegów Zayna, bo byłam pewna, że są gotowi rzucić się na niego. 

- Prawdę. - Malik mocniej przycisnął mnie do siebie, więc z zadowoleniem wtuliłam się w niego. No w końcu... Takiego Zayna lubiłam najbardziej.

- Aaa, widzę, co się tu dzieje. - prychnął blondyn. - Specjalnie zgrywasz teraz taką niedostępną, chociaż jeszcze chwilę temu byłaś chętna. Kotek i myszka, tak? Myślisz, że będę za tobą biegał?

- Słońce. - popatrzyłam na niego z politowaniem. - Było mi ciebie żal, bo Zen powiedział, że rzucił cię chłopak. Sądzisz, że byłabym zainteresowana tobą, mając przy sobie jego? - przesunęłam paznokciem po policzku bruneta i czule go musnęłam. - Tylko jakaś skończona idiotka wybrałaby ciebie.

- Jeszcze zobaczymy. - na jego twarzy pojawił się zimny uśmiech, ale jakoś się nim nie przejęłam. Nie bałam się go, bo przecież niewiele miałam do stracenia. Z Zaynem tak naprawdę łączył mnie tylko seks. - Z tobą będzie łatwiej niż z Blair. - musiałam mocniej przytrzymać bruneta, bo czułam jak próbuje się zerwać z miejsca i go gonić. Pogładziłam lekko jego tors, chcąc go choć trochę uspokoić i patrzyłam jak ten popapraniec odchodzi. 

Chwilę czasu musiało minąć, zanim wszyscy się uspokoili po tym mini starciu z Marcosem. Nie miałam pojęcia, co temu czubkowi chodziło po głowie, ale chyba na razie wolałam o tym nie myśleć. Byłam pewna, że żadne jego gierki nie sprawiłyby, żebym cokolwiek do niego poczuła. Z Zaynem nie musiałam być, a wręcz byłam pewna, że jeszcze kilka tygodni i nasze drogi się rozejdą, ale blondyn nie był kimś, kim mogłabym się zainteresować. Kiedykolwiek.

Usłyszałam za sobą ciche westchnięcie, więc mimowolnie zerknęłam na Zayna, który oparł brodę na moim ramieniu, lekko łaskocząc przy tym moją skórę. 

- Więc tak zachowują się prawdziwe kobiety? - uniósł z rozbawieniem brew, przez co cicho zachichotałam. 

- Jak? Nie wiem o czym mówisz.

- Ale i tak dzięki. 

- Nie ma sprawy. 

- Tylko że... On tak łatwo nie odpuści. - przesunął palcami po moich włosach, odgarniając lekko pukiel do tyłu. 

- Będziesz się nim przejmował? To kretyn. Po prostu trzeba mu było pokazać, gdzie jest jego miejsce, skoro uważa, że jest lepszy od ciebie. Blair była idiotką, ale nie wszystkie są takie jak ona. Jestem pewna, że znajdziesz lepszą. - uśmiechnęłam się i wstałam z niego, przez co mruknął niezadowolony.

- Ale możesz tu siedzieć, nie przeszkadza mi to. 

- Oj, ja wiem, ale teraz idziemy tańczyć. - przygryzłam z rozbawieniem wargę i kiwnęłam w jego kierunku palcem, żeby ruszył za mną na parkiet. Ze śmiechem wstał z miejsca i szczelnie oplótł mnie w pasie, prowadząc powoli w stronę najmniej zatłoczonego miejsca. W końcu wrócił stary dobry Zayn. 

Zarzuciłam mu ręce na szyję, mimowolnie mierzwiąc przy tym jego włosy tak jak lubił. Leciała akurat wolna piosenka, więc obydwoje zaczęliśmy kołysać się w jej rytmie. 

- To zdecydowanie nie moje klimaty. - brunet wywrócił lekko oczami, po czym swoim zwyczajem zsunął dłonie na moje pośladki, okryte obcisła czarną sukienką, psując tym samym resztki romantyzmu.

- Ej. - z rozbawieniem chciałam zepchnąć jego dłonie, jednak nie pozwolił mi na to. Rozejrzałam się wokół, ale w klubie było ciemno, otaczało nas mnóstwo tańczących osób, więc nikt prawdopodobnie nie widział, co chłopak wyprawia. 

- No co? - znów lekko ścisnął moje pośladki. 

- Jesteś niewyżyty.

- Wiesz jak to jest mieć obok siebie niesamowicie seksowną kobietę, ale nie móc jej dotknąć? Ten ostatni tydzień to była katorga. A jeszcze te różowe dildo... - przymknął powieki, jakby chciał sobie przypomnieć jak wyglądało. - W kółko miałem przed oczami jak robisz sobie nim dobrze. - trącił swoim nosem moją żuchwę, przez co cicho zamruczałam.

- Zayn... - sapnęłam. 

- Chodźmy do kibla, albo do mojego samochodu. - składał delikatne pocałunki na mojej szyi, przez które po prostu miękły mi kolana. Cholera, jak on na mnie działał. 

- Wytrzymałeś tyle czasu, to wytrzymasz jeszcze trochę. - uśmiechnęłam się słodko i zwinnym ruchem zepchnęłam z siebie jego dłonie.- Teraz musisz dać niezły występ. - ruchem głowy wskazałam mu scenę, na której chłopak z jego zespołu, którego poznałam w zeszłym tygodniu, rozkładał właśnie sprzęt. 

- Wystąpię, a później cię porwę i do domu wrócimy dopiero nad ranem. 

- A co z Sophie? Jak zwykle ją zostawię? - uniosłam z rozbawieniem brew. 

- Ona sobie bez ciebie poradzi. Ja nie.

Grow Up, Baby!Where stories live. Discover now