- Zayn! - krzyknęłam po raz kolejny, a w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Chyba bym sobie nie darowała, gdyby przeze mnie coś mu się stało.
Sophie od razu pobiegła po Jamesa i zostawiła mnie samą w tym wszystkim, a ja przez panikę ogarniającą moje ciało, nawet nie wiedziałam jak mu udzielić pierwszej pomocy. Doskonale czułam jak gorące łzy zaczynają spływać mi po policzkach i kapią na jego koszulkę. Potrząsnęłam mocniej jego ramionami.
- Zen, obudź się... Nie rób mi tego... - szepnęłam błagalnym tonem. Wyobraźcie sobie jaki był mój szok, gdy na jego ustach wykwitł chytry uśmiech, a powieki powoli zaczęły się uchylać.
- Jak dostanę porządnego buziaka, to może nie będę umierać. - wyszczerzył się głupio.
Ze złości natychmiast odsunęłam się od niego i z całej siły walnęłam go w ramię, aż zajęczał.
- Jakim ty jesteś idiotą! Przestraszyłam się! Myślałam, że coś ci się stało! - krzyknęłam na niego i nie mogłam już hamować tych łez. Spływały coraz mocniej po moich policzkach, a brunet, gdy tylko to zobaczył, natychmiast się uspokoił. Próbował usiąść na trawie i doskonale widziałam, że go coś boli, jednak nie reagowałam. Oszukał mnie... Zrobił sobie jaja, w momencie gdy ja praktycznie umierałam z niepokoju o niego.
- Avril...
- Nie odzywaj się! - szlochałam. Było mi głupio, że zachowuje się przy nim w ten sposób, ale nie mogłam się powstrzymać. To chyba przez szok...
Nim zdążyłam się zorientować, brunet pochylił się nade mną i ręką przyciągnął mnie do siebie, ciasno obejmując moja talię. Byłam tak oszołomiona tymi wszystkimi wydarzeniami, że oparłam głowę na jego ramieniu i pozwoliłam mu dosłownie na wszystko. Jego dotyk zadziałał na mnie kojąco... Nawet nie sądziłam, że to możliwe. Gładził czułe moje plecy i szeptał mi we włosy, że nic mu się nie stało. Był ode mnie tyle młodszy, a ja miałam wrażenie, że obejmuje mnie dorosła, odpowiedzialna osoba. Zacisnęłam z nerwów dłonie na jego białej koszulce.
- Przepraszam... Nie chciałem cię tak przestraszyć. - szepnął i pewnie bym mu nagadała do słuchu, gdybym nie usłyszała skruchy w jego głosie. Chłopak naprawdę czuł się winny mojej reakcji... I słusznie! Mógł od razu się podnieść, to nie zareagowałabym w tak gwałtowny sposób.
Powoli odsunęłam go od siebie i zmierzyłam uważnym wzrokiem od góry do domu. Na jego twarzy malował się grymas, więc coś go musiało boleć i w sumie nic dziwnego. Po upadku z takiej wysokości mogło być z nim naprawdę źle i szczerze się dziwiłam, że czegoś sobie nie złamał.
- Co cię boli?
- Trochę plecy, ale to nic takiego... - westchnął ciężko i próbował wstać, ale nie bardzo mu to szło. Zawył z bólu.
- Nie ruszaj się. - poprosiłam i delikatnie ułożyłam dłonie na jego torsie, aby się nie ruszał za bardzo. Mógł coś sobie uszkodzić. - Zaraz przyjdzie James i...
- Trochę to smutne.
- Co takiego? - zmrużyłam powieki, nie bardzo wiedząc o czym on mówił. Musiał się uderzyć w głowę... Jak nic.
- Zwróciłem twoją uwagę dopiero, gdy spadłem z drabiny. Nawet mnie dotknęłaś... Z własnej woli!
- Zen...
- Nie próbuj się wypierać, taka jest prawda. - westchnął ciężko. Nie mogłam się powstrzymać i czułe pogładziłam jego lekko zarośnięty policzek. Bez tej swojej maski dupka, był całkiem uroczy. Takich facetów uwielbiałam.
- Ja...
- Zayn! - popatrzyłam na Jamesa, który podbiegł do nas i padł na kolana przed chłopakiem. Rychło w czas. Gdyby Zen się nie obudził, pewnie do tej pory, leżałabym już koło niego.
- Nic mi nie jest tato. - wywrócił z irytacją oczami. - Pomóż mi po prostu wstać. Nie jestem już dzieckiem.
- Boże, mogłeś się zabić... Nie powinienem ci pozwalać wchodzić na tę drabinę... Nie wiem, co ja bym zrobił, gdyby coś ci się stało.
- Przepraszam James, to moja wina. - szepnęłam cicho. Starszy brunet tylko popatrzył na mnie i cicho westchnął.
- Chodź, pomóż mi go zaprowadzić do jego pokoju, a ty Sophia, wezwij doktora Hurta. Musi sprawdzić czy nic mu nie jest.
~~*~~
Westchnęłam cicho i po raz kolejny przekręciłam się na łóżku. Ta sprawa z Zaynem nie dawała mi spokoju i nic nie mogłam poradzić na to, że strasznie się o niego bałam. Niby doktor powiedział, że nic poważnego mu nie jest, ale lepiej by było, gdyby przez najblizsze dni leżał, bo jego plecy przez upadek były mocno poobijane.
Przygryzłam wargę i zerknęłam na zegarek. Było koło dwunastej w nocy, więc prawdopodobnie reszta domowników już spała. Nie wiedziałam nawet czy dobrze robię, ale wzięłam z szafki swoją maść na ból stawów i powolnym krokiem wyszłam z sypialni. Cała dotychczasowa odwaga z każdym krokiem zaczęła opuszczać moje ciało. Nie powinnam mu przeszkadzać... Nawet przyłapałam się na tym, że chciałam, żeby chłopak spał. Czemu jestem takim tchórzem? Powinnam już chyba z tego wyrosnąć.
Skrzywiłam się lekko, widząc na korytarzu światło dochodzące z jego pokoju przez szparę w drzwiach. Czyli nie spał... Niepewnie wystawilam przed siebie dłoń i delikatnie zapukałam knykciami w drewnianą powierzchnię.
- Proszę. - usłyszałam lekko zduszony głos bruneta, więc powoli nacisnęłam klamkę i uchyliłam drzwi.
- Mogę wejść? - zerknęłam na chłopaka. Leżał na brzuchu na swoim łóżku i bawił się komórka. Jego pokój oświetlała tylko lampka. Przygryzłam wargę, widząc, że nie ma na sobie koszulki, a dół jego ciała okrywają tylko białe bokserki. Nie mogłam przecież w takiej sytuacji myśleć o jego seksownym ciele! To chore!
- Jasne... - chciał się podnieść, ale powstrzymałam go ruchem ręki.
- Nie wstawaj. - szepnęłam. - Nadal boli?
- Już nie tak bardzo. Nie przejmuj się tym.
- Jak mam się nie przejmować? Prawie cię zabiłam...
- Co tam masz? - kompletne zignorował mój wywód i ruchem głowy wskazał na pojemnik, który trzymałam w dłoni.
- Um... Maść. Może ci dobrze zrobi.
- Nasmarujesz mnie? To mi zrobi na pewno lepiej niż jakaś tam maść. - wyszczerzył się chytrze. No tak... Stary Zayn wrócił. A już myślałam, że z bólu będzie cichszy.
- Wiesz, gdybyś nie był przeze mnie w takim stanie, na pewno byś dostał w łeb. - westchnęłam i podeszłam bliżej do jego łóżka.
- Usiądź na mnie...
- Co?
- Lepiej ci będzie smarować. - zaśmiał się. - Ale jak masz ochotę na seks, to też jakoś dam radę.
- Czub. - wywróciłam z rozbawieniem oczami i niepewnie przerzuciłam nogę przez jego biodra, siadając mu w rozkroku na tyłku.
- O taak! Podoba mi się. - zamruczał rozkosznie. - Ale wolałbym jednak leżeć w tym momencie na plecach.
- Nie przyzwyczajaj się, mój drogi. - odkręciłam pojemniczek i nabrałam trochę maści na palce. Roztarłam ją lekko i zaczęłam powoli smarować jego umięśnione, opalone plecy, co oczywiście skomentował zadowolonym jękiem. Chyba moja cipka nie powinna reagować na coś takiego... Zdecydowanie potrzebowałam dobrego seksu.
- Masz wprawne dłonie. Mogłabyś też pomasować inną część mojego ciała. On zdecydowanie bardziej na to czeka.
- Nie zaczynaj, bo sobie pójdę. - westchnęłam, ale w tym momencie jego dłonie znalazły się na moich udach, lekko je przy tym ściskając.
- Nie ma mowy. Tej nocy jesteś tylko moja i nie mam zamiaru cię nigdzie stąd wypuszczać. - szepnął cicho, ale jednak doskonale to usłyszałam.
![](https://img.wattpad.com/cover/83517238-288-k223854.jpg)
CZYTASZ
Grow Up, Baby!
FanfictionOna, ma u swoich stóp praktycznie całą firmę. Odpowiedzialna, poważna, twardo stąpająca po ziemi. Do czasu... On, dawniej spokojny chłopak, jednak po tragicznych wydarzeniach, zszedł na złą drogę. Egoistyczny, próżny, rozrywkowy. Ale czy na pewno...