Chapter Twenty.

8.9K 309 3
                                    

Powoli oderwałam od niego usta. Cholernie chciałam go całować, ale przecież nie mogłam. Zaczynało mi brakować agumentów i coraz bardziej mnie to denerwowało, bo byłam pewna, że Zayn nie da za wygraną, dopóki mu się nie oddam. Był zbyt upartym facetem...

- Znów zaczynasz? - jęknął niezadowolony i chwycił moją dłoń, ciągnąc mnie w stronę małego, dość niewygodnego łóżka. Lekko przy tym kuśtykałam, ale bruneta nie bardzo to obchodziło. Usiadłam i popatrzyłam na jego twarz.

- Nic nie zaczynam, ale ty przecież dobrze wiesz jak jest.

- Właśnie nie wiem. Nie ma tu przecież mojego ojca. Jesteśmy sami, więc czemu nie mogę cię nawet całować? - patrzyłam jak zdejmuje z mojej stopy białego, sportowego buta i zsuwa skarpetkę. Syknęłam cicho z bólu, gdy położył zimną, mocną dłoń na lekko spuchniętej kostce.

- Boli...

- Trzeba ci przyłożyć coś zimnego. - wyprostował się. - Ale unikasz odpowiedzi.

- Nie dopuszczasz do siebie możliwości, że po prostu tego nie chcę? - moje słowa wywołały jego śmiech, przez co wywróciłam oczami. Był zdecydowanie zbyt pewny siebie.

- Bujasz.

- Nie. - mruknęłam i podciągnęłam kolano pod brodę. Zaczęłam oglądać kostkę. Z jednej strony już pojawiła się sina plamka.

- Avril...

- Zayn. Posłuchaj... Jesteś naprawdę świetnym facetem, ale ja jestem w takim wieku, że nie szukam przygód. Szukam stabilizacji. Chcę w końcu poważnego faceta, który będzie mnie rozumiał i pomoże mi, gdy będę go potrzebować. A ty... Ty chcesz się bawić.

- Przecież to będzie tylko seks.

- A jeśli się we mnie zakochasz? Albo co gorsza, ja w tobie? To co wtedy zrobimy?

- O to się martwić nie musisz. Ja się nie zakochuję. - prychnął i wyjął z mojej kosmetyczki lusterko. - Przyłóż sobie, to może nie będzie tak bolało.

- Dzięki. - mruknęłam.

- To co? Całujemy się? - brunet z uśmiechem pochylił się nade mną.

- Nie.

- Nie? Myślałem, że już ustaliliśmy...

- Czy ty w ogóle słuchasz, co ja do ciebie mówię? - westchnęłam ciężko. - Między nami niczego nie będzie.

- Obiecałaś mi orgazm. - zmrużył powieki w tak seksowny sposób, że poczułam przyjemne ciepło pomiędzy nogami. I jak ja mam nie zająć się jego penisem? To było strasznie trudne...

- Ja...

- Kłamałaś? - pchnął mnie lekko na łóżko i zwinnie usiadł mi na biodrach. Popatrzyłam na niego zaskoczona.

- Co ty wyprawiasz, Zen?

- Muszę cię chyba ukarać za kłamstwo.

- Nie kłamałam! - chwyciłam jego dłonie, bo próbował je wepchnąć pod moją koszulkę.

- Więc dlaczego jeszcze nie jęczę? - wysunął ręce z mojego uścisku i chwycił nadgarstki, przekładając je za moją głowę. - Chyba powinienem cię związać i zerżnąć, nie czekając na twoją zgodę. - pochylił się z seksownym uśmiechem i musnął lekko ustami moją odkrytą szyję. Skarciłam się w myślach, gdy z moich ust wydobył się niekontrolowany jęk.

- Wtedy to byłby gwałt.

- Nie, bo by ci się podobało. - znów musnął pulchnymi wargami delikatną skóre na szyi. Niesamowicie mi się to podobało i z trudem powstrzymywałam zachwycone pomruki. Miał chyba najcudowniejsze usta na całym świecie. Wprost stworzone do calowania...

Grow Up, Baby!Where stories live. Discover now