Rozdział XI "Lubię ekscentryków"

2.8K 170 52
                                    

Toby
Obudziłem się dość wcześnie. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał on godzinę 7:08 am. Stresowałen się. Leżałem na górnym piętrze łóżka piętrowego. Pode mną spała Klara. Wystawiłem głowe i patrzyłem się na nią do góry nogami. Tak się rozmażyłem, że z wielkim hukiem spadłem na podłogę. Ona gwałtownie się obudziła.
-T-toby! Nic ci nie jest?- zmartwiła się.
-Nie, n-nic się nie stało. Nie bolało.- jak zresztą zawsze bo kurde mam ten debilny zespół czegoś tam. Nie wiem czemu jej nie powiedziałem. Może dlatego że jestem już wystarczająco dziwaczny?
-Co się dzieje?- Hoody obudził się. (on w mojej książce nie jąka się dop. aut.)- Znowu coś sobie zrobiłeś, debilu?
-Taak. To znaczy nic mi nie jest.- odpowiedziałem i wyszłem z pomieszczenia. Udałem się do łazienki i wziąłem krótki prysznic. Wyszedłem z kabiny prysznicowej kładąc stopy na zimnych kafelkach. Spojrzałem w lustro nad umywalką. Miałem trochę podgrążone oczy. Źle mi się spało. Przez większość nocy przewracałem się z boku na bok. Nie boję się rozmowy ze Slendermanem, ale o to że mogłem wyrządzić większe szkody na psychice Klary.

Klara
Miałam straszny koszmar. Śniło mi się, że w Tobyego coś wstąpiło i mnie atakował. Swoimi siekierami mnie rozszarpywał. Trochę to dziwne.
Wstałam z łóżka i udałam się do szafki. Wyciągnęłam z niej zestaw:

Poszłam na dół i udałam się do kuchni

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Poszłam na dół i udałam się do kuchni. Zajrzałam do lodówki i zastanowiłam się co mam zjeść. Ostatecznie zamknęłam lodówkę i stwierdziłam, że nie będę nic jadła. Czegoś mi brakuje. Mam jakąś pustkę. Jakbym chciała z kimś porozmawiać, spędzić czas.
W tym momencie przyszedł Toby.
-Co tam słodziaku? Co tak stoisz?- spytał wycierając włosy ręcznikiem.
Nagle to uczucie pustki zniknęło. Wyparowało. Zastąpiło je szczęście. Chyba go naprawdę lubie.
-Miałam coś zjeść, ale zdecydowałam, że nie jestem głodna.- zaśmiałam się.- A z twoją głową w porządku?
-Tak, tak. Nie bolało.- powiedział.
-Ciebie nigdy nic nie boli.- zaśmiałam się. Jemu natomiast mina zrzedła.- Co się stało?
-Nic nieważne.- mówił obojętnie. Ja jednak widziałam jak powstrzymuje się od płaczu.

Toby
Co mi jest? J-ja przecież byłem wyprany z uczuć. Ona robi ze mnie... człowieka. Jak innym mówiłem o swojej chorobie to było to dla mnie obojętne co sobie pomyślą. Boję się, że mnie nie zaakceptuje. W sumie ona taka nie jest. Ale mimo to jej nie powiem. To znaczy nie teraz.
-Ejj... Przecież mi możesz wszystko powiedzieć.- złapała mnie za podbródek i popatrzyła na mnie swoimi pięknymi, zielonymi oczami. Mimo wolnie spłynęła mi łza po policzku. Fuuuuck. Szybko ją powycierałem rękawem. Odwróciłem głowę w inną stronę. Nie chce żeby widziała jak płacze. Jaki jestem słaby.
Ona mnie przytuliła.
-Czeka nas rozmowa Rogers.- zaśmiała się lekko. Powiedziała to trochę jak moja mama. Ona wie jak pocieszać ludzi. Gładziła mnie po moich czekoladowych włosach. Odsunąłem się od niej. Nagle usłyszałem w mojej głowie: "Pospiesz się. Nie mam całego dnia.". Obróciłem się gwałtownie. Zauważyłem Slendermana.
-Dobrze papo.- rzuciłem krótko.

~~~~~~~~38 min później~~~~~~~~

Siedziałem na przeciwko Slendiego w jego gabinecie.
-Tooo co chciałeś mi powiedzieć?- spytałem.
-Więc, nie możesz zabiedbywać swoich potrzeb. Powiedz mi kiedy ostatnio, nie licząc wczoraj, zabijałeś?
-Jakiś tydzień temu.- spóściłem głowę. Ma racje.
-Kiedyś cie zamkną. Musisz się opanować. Za dużo spędzasz czasu z Klarą.- stwierdził.
-Klare w to nie mieszaj! Od dawna nie byłem tak szczęśliwy jak przy niej!- wkurzyłem się.
-Hmmmm... Zaniedbywanie podstawowych potrzeb, spędzanie większości czasu z Klarą, dobrze, że z nią nie robisz kupy.- wymieniał.
-O c-co ci chodzi?
-Zakochałeś się w niej.
-Nie prawda!- oburzyłem się.- To niemożliwe! Przecież ja nie mam uczuć. Może ją lubie, ale to niemożliwe. Nawet nie wiem co to jest miłość. Nigdy nikogo nie kochałem.- zciszyłem ton i spóściłem głowe. Slendermanowi chyba zrobiło się mnie żal.
-Ehhh. Więc dzisiaj chyba wystarczy tylko ostrzeżenie. Ale następnym razem nie obejdzie sie bez kary.- powiedział.
-Dzięki.- rzuciłem i wyszłem. Od razu szukałem wzrokiem Klary. Tak odruchowo. Okazało się że siedzi w salonie. Usiadłem obok niej. Stwierdziłem że jej powiem.
-J-jestem chory.- wykrztusiłem.

Klara
Siedzieliśmy sobie w ciszy, ale nie długo.
-J-jestem chory.- powiedział Toby ni z gruchy ni z pietruchy. Położyłam dłoń na czoło brązowowłosego nadal pochłonięta serialem.
-Nie masz gorączki.- stwierdziłam.
-Nie taką chorobę mam na myśli.- spóścił głowę. Popatrzyłam się na niego pytająco.
-Mam zespół Touretta...- powiedział cicho. Wyłączyłam telewizor.
-Na czym on polega?
-Mam niekontrolowane skurcze i drgania mięśni. Też nie czuje bólu. To jedne z danych mi błogosławieństw.- wytłumaczył mi wpatrując się w podłogę. Złapałam za jego podbródek i uniosłam.
-Lubie ekscentryków.- uśmiechnęłam się do niego serdecznie. On odwzajemnił uśmiech.

Notka
Witam wszystkich!! Wiem dawno nie było rozdziałów, ale piszę następną opowieść bo, nie będę owijać w bawełnę, kończę już tą opowieść. Prawdopodobnie będą jeszcze z 2 rodziały nie licząc tego. Więc mam nadzieję że opiwieść wam się spodobała :) Polecam skomentować i zagwiazdkować. Paaaa.
Słowa: 745

Nieznajomy ~ Ticci Toby Love StoryWhere stories live. Discover now