10

6.5K 904 401
                                    

Hoseok dotknął wierzchem dłoni rozpalonego czoła Yoongiego.

- Martwię się o ciebie - wymamrotał zatroskany i westchnął cicho.

- Nie o mnie teraz powinieneś - szepnął starszy, rozglądając się na boki. - Gdzie jest ten lekarz? Powinien już tu być.

Hoseok nie mógł patrzeć na jego ból. Od godziny siedzieli w poczekalni w szpitalnym korytarzu, nerwowo czekając, aż ktoś im udzieli informacji na temat Taehyunga. Yoongi próbował hamować łzy, ale z każdą minutą coraz ciężej mu to przychodziło. Nie cierpiał okazywać słabości, szczególnie w miejscu publicznym, a szpitalny hol raczej nie wydawał się dobrym miejscem na płacz.

- Min Yoongi?

Chłopak odwrócił się szybko w stronę męskiego głosu za nim. Zobaczył mężczyznę w podeszłym wieku, który ściskał w jednej ręce plik papierów, a drugą bawił się rąbkiem swojego kitla w kolorze brudnej bieli.

- Tak - powiedział blondyn i podszedł szybko do lekarza.

- To ty jesteś bratem Kim Taehyunga? - zapytał nieco podejrzliwie.

- Przyrodnim - skłamał bez zawahania Yoongi. - Mogę wiedzieć, co się stało?

- Chodź, nie będziemy o tym rozmawiać tutaj.

Dwójka poszła za lekarzem do jego gabinetu. Dopiero wtedy ten zauważył obecność Hoseoka.

- A ty to...? - rzucił obojętnie, zamykając za nimi drzwi. Przeszedł powoli w stronę biurka, a potem za nim usiadł, wzdychając.

- Przyjaciel rodziny - wyjaśnił pospiesznie Hobi, przestępując z nogi na nogę zestresowany. Stanął za Yoongim i dyskretnie położył jedną dłoń na jego talii, chcąc mu tym samym dodać otuchy. Dla obu to była trudna sytuacja.

- Nie powinno cię tu być, wiesz? - poinformował doktor, wertując różne świstki. - Jest, Kim Taehyung - powiedział nagle, jakby zapominając o Hoseoku. - Przywieziony około północy - dodał i spojrzał znad okularów na Yoongiego. - Szybki jesteś.

- Dostałem telefon półtorej godziny temu i przyjechałem tak szybko, jak tylko mogłem - wytłumaczył szybko blondyn, zaciskając pięści.

- Co nie zmienia faktu, że dochodzi dziewiąta, a twój brat leżał w sali sam - ciągnął niezrażony lekarz.

- Skąd miałem wiedzieć! - wybuchnął chłopak. Miał ochotę krzyczeć, byleby tylko pozbyć się wszystkich negatywnych emocji, które w nim się kumulowały przez ostatnie kilkadziesiąt minut.

- Yoongi... - szepnął mu do ucha Hoseoka. - Cicho.

- To ja się zajmuję Taehyungiem - oznajmił mężczyzna. - Po wykonaniu kilku badań nie sądzę, żeby to wyglądało dobrze.

- To znaczy?

- Ma pęknięte żebra, złamany nos, liczne zadrapania na twarzy, ślady podduszenia i lekkie wstrząśnienie mózgu, co jest najbardziej niepokojące. A, jeszcze zmiażdżone kości nadgarstka.

Yoongi poczuł, że robi mu się nagle gorąco. Nie spodziewał się, że jego Tae będzie miał aż tyle obrażeń. Z każdym kolejnym wyliczeniem było mu coraz ciężej i ciężej. Wziął głęboki wdech, ale nawet to nie pomogło. Odwrócił głowę w bok, żeby ani lekarz, ani Hoseok nie widzieli jego łez, które teraz zaczęły skapywać po jego policzkach. Był rozdarty i wręcz nie mógł uwierzyć, że pozwolił Taehyungowi zostać z takim tyranem, jakim był Jungkook.

- Mogę się z nim zobaczyć? - zapytał drżąco.

- Pacjent jest wyczerpany i wciąż ma problemy z oddychaniem, ale jeśli tylko wyrazi na to zgodę, to proszę. Niedawno odzyskał przytomność, dlatego lepiej, gdyby wizyta trwała krótko - powiedział niewyraźnie lekarz.

Yoongi odwrócił się zapłakany w stronę Hoseoka, którego serce zostało złamane na ten widok. Złapał go za rękę i pociągnął w stronę wyjścia, a potem do windy, by udać się do sali, gdzie leżał ich przyjaciel.

Kiedy weszli do kabiny, a Hobi zadbał o to, by pojechali na odpowiednie piętro, Yoongi kompletnie się rozkleił. Nawet gdy jego chłopak wziął go w objęcia, to nie pomogło, a jedynie sprawiło, że zmoczył mu koszulkę.

- Będzie dobrze - wyszeptał. - Słyszysz? Zajmę się tym, żeby Jungkook odpowiedział za to, co zrobił, a ty tylko zaopiekujesz się Taehyungiem.

- To moja wina - zapłakał Yoongi, przestając nad sobą panować. Odsunął się od młodszego i wytarł szybko twarz. - To ja rozmawiałem z nim wczoraj rano i gdybym tylko zakazał mu zostawać tam, to nic by się nie stało - wyznał.

- Proszę cię! Jestem pewien, że on by cię nie posłuchał! - wykrzyknął Hoseok bezradnie. Nigdy w życiu nie widział, by Yoongi był tak załamany. - Jesteś jego najlepszym przyjacielem i to oczywiste, że chłopak stoi od ciebie...

- Właśnie, Hobi, jestem najlepszym przyjacielem, a zachowałem się tak, że nie zasługuję na to, żeby mnie tak nazywał! - blondyn zaczął się wachlować. Miał coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy drzwi się rozsunęły, a oni wyszli na korytarz.

Salę odnaleźli bez problemu. Oboje nie wiedzieli, czy są gotowi na spotkanie z ich przyjacielem, ale teraz nie było odwrotu. Yoongi wreszcie postanowił działać - wziął kilka głębokich oddechów, po czym wszedł do pomieszczenia.

Łóżko jego przyjaciela stało pod oknem i gdy tylko go zobaczył, zamarł na moment. Spodziewał się, że ujrzy Tae w złym stanie, ale nie aż tak złym. Podszedł do niego powoli, nie zwracając kompletnie uwagi na pielęgniarki stojące obok aparatury, do której był podłączony i stanął w niewielkiej odległości.

Taehyung leżał pod kołdrą. Był przykryty do piersi, a Yoongi od razu zwrócił uwagę na szarawy gips ciągnący się od łokcia aż do dłoni lewej ręki. Powiódł wzrokiem nieco wyżej, aż do szyi. Zacisnął pięści, widząc wyraźne ślady czyichś palców, które tworzyły fioletowe siniaki ciągnące się od obojczyków po linię szczęki. Twarz Taehyunga była cała porysowana, łatwo można było się domyślić, w jaki sposób powstały te ślady, a jego nos - spuchnięty i mocno zaczerwieniony.

Sam Tae wpatrywał się w okno spod lekko przymrużonych oczu, w których lśniły słone łzy. Wyglądał, jakby zaraz miał się rozpłakać. Yoongi nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak wygląda jego brzuch czy klatka piersiowa.

Do sali wszedł lekarz. Stanął koło dwójki, która do tej pory się nie odezwała, a jedynie wpatrywała w Taehyunga, i powiedział:

- Pacjent może sobie nie życzyć pańskiej obecności, dlatego proszę zaraz...

- Niech zostaną - wychrypiał Tae słabo. Jego głos drżał. Odwrócił powoli głowę w ich stronę.

- Hej, Taehyung - szepnął łzawo Yoongi i klęknął tuż koło przyjaciela. Uśmiechnął się, jakby chciał go pokrzepić, ale sam nie wyglądał dobrze. - Jak się czujesz? - zapytał, a po chwili uderzył się mentalnie w twarz. Jak mógł zadawać tak durne pytania, skoro było widać, jak się właściwie czuje?

- W porządku - usłyszał odpowiedź Tae i zacisnął palce na kołdrze, byleby tylko się nie rozpłakać.

- Wiesz, że musisz złożyć na niego doniesienie, prawda? - wypalił nagle. Miał ochotę pogłaskać chłopaka po twarzy, ale wiedział, że nie może, bo sprawiłoby mu to ból.

- Co? - Taehyung zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

- Niech się pan nie fatyguje, on nic nie powie - pospieszył z wyjaśnieniami doktor.

- Dlaczego? - zapytał zbyt ostro Hoseok, który do tej pory się nie odzywał. Oboje patrzyli teraz na doktora intensywnie.

- Wskutek wstrząsu mózgu doznał utraty pamięci krótkotrwałej - oświadczył mężczyzna, co w jego ustach zabrzmiało jak wyrok.

- Co to znaczy?

Yoongi przełknął nerwowo ślinę i zaczął modlić się, by to, czego nie chciał usłyszeć, naprawdę nie wypłynęło z ust lekarza.

- Nie pamięta żadnych wydarzeń sprzed kilkunastu godzin.

MORBID JEALOUSY | kth.jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz