13

6.1K 856 336
                                    

Taehyung wypuścił powietrze z płuc i rozejrzał się po okolicy po raz setny.

Było mu zimno, cholernie zimno. Miał gęsią skórkę, jego usta nabrały sinego koloru, a kolana i dłonie drżały. Mimo to stał tam, na schodach, i nie zamierzał wejść do domu.

Dochodziła czwarta nad ranem. Wiedział, bo kościelne dzwony zadzwoniły chwilę wcześniej w oddali dokładnie cztery razy. Nie miał pojęcia, co właściwie robi i dlaczego na własne życzenie nabawia się przeziębienia. Jeszcze co najmniej trzy godziny spędzi w samotności, zanim Jungkook wstanie i na niego nakrzyczy za bezmyślne zachowanie.

Łzy spłynęły po jego policzkach zupełnie mimowolnie, bo przecież nie miał powodów do płaczu, nie dziś, nie w tym momencie. Stresował się, to prawda, ale nie było potrzeby płakania. Uśmiechnął się do siebie.

To przez wiatr.

Przetarł szybko rękawem piżamy mokre policzki i postanowił usiąść na betonowych schodkach. Skulił się maksymalnie, ale to nic nie dało. Nie czuł palców, ani stóp. Nieważne.

Czekał i czekał. Musiał czekać. Chciał sprawdzić, czy się nie mylił. Nie mógł.

W pewnym momencie usłyszał charakterystyczne kliknięcie za sobą i aż podskoczył z radości. Odwrócił się w stronę drzwi swojego mieszkania, a jego oczom ukazał się najpiękniejszy człowiek na świecie.

Człowiek ten wyglądał, jakby obudził się kilka minut wcześniej. Małe, zaspane oczy, zaczerwieniony nos i potargane włosy świadczyły o tym, że przed chwilą wybudził się ze snu. Ubrany był w zwiewną, białą koszulkę i szarawe spodenki przed kolano. Też drżał, też dostał gęsiej skórki i też nie miał chociażby skarpetek.

- Taehyung? - wymamrotał niskim, zachrypniętym głosem. - Co ty tu robisz?

- Hej, Jungkook - powiedział wesoło starszy, wstając. - Hej, wiedziałem, że przyjdziesz - dodał, po czym bez zapowiedzi wtulił się w tors swojego chłopaka.

- Tae - jęknął przeciągle brunet. - Znowu miałeś koszmar, prawda?

Nie potrzebował odpowiedzi. Pociągnięcie nosem utwierdziło go w jego przekonaniu i wystarczyło, by objął siorbiącego Taehyunga ramionami. Znowu było źle.

- Śniło mi się, że mnie zostawiłeś - szepnął łamiąco.

- I dlatego wyszedłeś na dwór, żeby zobaczyć, czy przyjdę? - westchnął Jungkook ze zrozumieniem. Wpatrywał się martwo w jeden punkt przed sobą, jednocześnie wciąż masując plecy drżącego chłopaka.

- Mhm - potwierdził jego słowa blondyn.

- Zawsze będę, rozumiesz? Następnym razem mnie po prostu obudź, zamiast tu marznąć. Chodź, idziemy.

Weszli do przedpokoju, który teraz wydał im się sauną. Było ciepło i przyjemnie, a tego właśnie teraz potrzebowali.

- Chcesz iść spać?

- Nie wiem, chyba nie zasnę - przyznał Taehyung. - Możemy chociaż poleżeć razem?

- Oczywiście, że możemy - przytaknął Jungkook, ciągnąc chłopaka wgłąb domu. - Idź do sypialni, zaraz do ciebie dołączę - obiecał.

Tae bez słowa wykonał nakaz. Wspiął się w górę schodów, wybrał odpowiedni pokój, a znalazwszy się tam, wsunął pod kołdrę i zajął miejsce młodszego, które nie zdążyło się jeszcze wychłodzić.

Minął tydzień, od kiedy zostawił Yoongiego. Przyjaciel dzwonił, pisał, raz nawet przyjechał, ale Taehyung posłuchał Jungkooka i uznał, że skoro jego chłopak uważa, że lepiej będzie się odciąć przynajmniej teraz od całego świata, to go posłucha.

Tęsknił za Yoongim, za Hoseokiem, za ich głosami, śmiechem, może nawet krzykiem, ale nie zamierzał narzekać. Jungkook dbał o niego jak nikt inny wcześniej, ciągle powtarzał mu, jak go kocha i ile dla niego znaczy. Nie miał jednak wpływu na to, jakie koszmary nawiedzały Tae.

Taehyung często kłamał w sprawie swoich snów. Zawsze odpowiadał, że śniło mu się, jak zostaje sam, a Jungkook zawsze mu wierzył, bo dlaczego miałoby być inaczej?

W koszmarach Tae wcale nie pojawiał się on, samotny, opuszczony, bez nikogo u boku, a całkiem inna osoba, stojąca nad nim i kopiąca w salonie, bezwzględna i bezlitosna. Za pierwszym razem nie miał pojęcia, dlaczego jego chłopak miałby mu robić takie rzeczy we śnie, jednak za drugim, trzecim, czwartym i kolejnym razem zrozumiał, że to wcale nie koszmary, a jego pamięć.

Wszystko wróciło.

Budził się w nocy zlany potem. Patrzył na młodszego, przerażony i zraniony. Szedł do łazienki, oglądał swoje wszystkie siniaki, dopasowywał wydarzenia ze snów do śladów i kręcił głową w niedowierzeniu.

Wychodził na dwór, żeby ochłonąć i sprawdzić Jungkooka. Przychodził do niego jako dobry, kochający chłopak, a Taehyung sprawdzał, czy udaje, czy się zmienił. Zazwyczaj nie dochodził do żadnego wniosku, a dni mijały.

Jungkook wszedł do sypialni z dwoma kubkami. Parowały przyjemnie i kusiły swoim zapachem. Taehyung wysunął się nieco spod kołdry, po czym podniósł do pozycji siedzącej i odebrał swoją kawę od bruneta.

- Długo cię nie było - westchnął z lekkim żalem, prawie niewyczuwalnym.

- Zdążyłeś się stęsknić? - zapytał zaczepnie młodszy, zajmując miejsce koło niego. Spojrzał czule na swojego chłopaka i przymknął powieki. Był zmęczony.

- Oczywiście, że tak - usłyszał odpowiedź, której oczekiwał. - Nie chcę, żebyś chodził do pracy, wiesz? Ciężko mi bez ciebie przez te kilka godzin - westchnął Taehyung. Upił łyk swojej kawy, po czym odstawił kubek na szafkę nocną. Wyciągnął ręce w stronę Jungkooka oczekująco i obserwował, jak tamten uśmiecha się delikatnie.

- Boże, jesteś taką przylepą.

Po chwili Tae przytulił się do boku bruneta, przerzucając przy tym jedną nogę przez jego biodro. Było mu dobrze, zdążył się przyzwyczaić do takiej czułości.

- Jeżeli bardzo chcesz - wymamrotał Jungkook we włosy Taehyunga - możesz dzisiaj po mnie przyjść do biura. Wiesz, zjemy obiad na mieście, wrócimy razem do domu i coś porobimy...

- A co twoi koledzy na to powiedzą?

- A co mnie to obchodzi? - odparł retorycznie. - Hej, myślałem, że rozmowę o wstydzeniu się siebie mamy za sobą - dodał.

Tae przylgnął mocniej do młodszego i ucałował słodko jego brodę, patrząc mu przy tym w oczy. Wtulił nos w szyję swojego chłopaka, wzdychając szczęśliwy.

- Kocham cię bardzo - przyznał Jungkook, doskonale wiedząc, że tego właśnie potrzebował teraz Taehyung. - A ty nadal drżysz.

- To mnie mocniej przytul.

Brunet zaśmiał się cicho i obniżył lekko, by mogli zrównać się poziomami. Potem obdarzył starszego długim, intensywnym spojrzeniem, przepełnionym dziwną satysfakcją. Zbliżył się do niego i złożył całusa na jego wciąż sinych ustach. Objął dłońmi twarz blondyna, napierając mocniej. Taehyung zupełnie mu się poddał.

Zawisnął na ugiętych rękach nad bezbronnym chłopakiem, nie przestawając go całować. W ciągu ostatniego tygodnia spodobało mu się takie okazywanie miłości i przy każdej nadarzającej się okazji to wykorzystywał.

Zjechał niżej, aż do obojczyków i zassał się na jednym z nich. Taehyung zamruczał pod nim z przyjemności i wplótł zimne palce w jego włosy, ciągnąc za kosmyki. Z żalem zauważył, że Jungkook się odsuwa, ale nie zaprotestował. To mu wystarczało na tę chwilę.

- Już ci cieplej? - uśmiechnął się filuternie młodszy. Nie mógł nic poradził na to, że na jego twarz także wpłynął szeroki uśmiech.

- Trochę, ale to wciąż za mało - odpowiedział dosadnie, przyciągając go do siebie niewinnie.

MORBID JEALOUSY | kth.jjkOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz