I, Rozdział 5

113 11 0
                                    


    Mogłem to wnioskować tylko po odgłosie hukania sów. Słychać je przez okno uchylone, które prawdopodobnie znajduję się koło moich drzwi na korytarzu. Dziwne, lekarza jeszcze niema. Ciekawe, może nie żyje. Zwątpiłem w to jednak, gdy drzwi się otworzyły. Wszedł przez nie starszy facet. Miał siwe włosy, sędziwą brodę. Jego oczy wyrażały pogardę i wyższość, co jeszcze bardziej motywowało mnie do skasowania go. Zamknął za sobą kawałek drewna na zawiasach, a następnie usiadł sobie na krześle koło mnie. Przypatrywał mi się dość długo, musiałem w końcu coś zrobić.

-Facet po co tu przyszedłeś? Chyba nie siedzieć?

-Wyglądasz mi dziwnie znajomo. Nie leczyłeś się tu przypadkiem? –jego głos zawierał widoczny sarkazm.

-Nie? No chyba jestem zdrowym człowiekiem. –odpowiedziałem z udawanym oburzeniem.

-Jak się nazywasz?

-Damon Frost.

-No dobrze Damon. To był test. Psychopatów nie idzie wytrącić z równowagi. Ciebie dało radę. Zostajesz na tym oddziale, ale niepokoi mnie pewna sytuacja. Pani Daisy powiedziała mi, że jak ciebie zobaczyła dzisiaj nim zadzwoniła na karetkę to podobno rozszerzyłeś ranę i się jej przyglądałeś. Nie uważasz, że to dziwne?

-Musiała być w szoku. Konwulsje jeszcze mi się nigdy nie zdarzyły. Chciałem tylko przecież zatamować potok krwi. Nie chciałem nic innego robić. Czy pan, panie White chce mi zniszczyć przyszłość? -odrzekłem smutno.

-Coś ty chłopcze. Nie mam zamiaru ci nic zrobić.

-Jutro zostaniesz wypuszczony do domu.

-Ale ta gruba pielęgniara mówiła, że zostaje na oddziale.

-Ona nazywa się Miriam Chodes. Chyba ja o tym decyduje, czyż nie. Dobra to ja się zbieram. O siódmej dostaniesz wypis. Pani Frost po ciebie przyjdzie.


Wyszedł. Ten lekarz miał dziwne metody testu. Było widać, że kłamał. Takich to ja wszędzie poznam. Mój ojciec. Pomszczę cię. Tak, tak... Twoje zwłoki pięknie będą wyglądać przy czarnym księżycu...


Chirurg (wolno pisane)Where stories live. Discover now