IV

18 5 0
                                    

  Czarne ślipia osobnika bardzo mnie zaciekawiły. Nie były do końca matowe, tylko taki miały w jednym miejscu metaliczny poblask. Nie odbijało się w nich nic, co powinno było mieć miejsce,zważając na kont padania wiązki światła. Wydawało się, że jest ślepcem, chociaż wątpliwości jakże spore.
  Powoli wycofywałem się w tył, w głąb korytarza ku tej ciemnej wnęce. Stwór na razie ani drgnął, wzrok uporczywie wbijał w moje oczy. Uczucia miałem mieszane. Zdarzało się, iż myślałem tylko o daniu drapaka z tego domu i powrotu do szpitala, ale nie. Tam będzie na sto procent moja matka. Cholerna matka. Wyrodna. Niech sobie będzie udawać żałobę, lamentować oraz użalać nad sobą.
  Pod moją ręką znalazła miejsce jakaś obluzowana cegła, która wcześniej tu nie leżała. Poślizgnąłem się i z wielkim łomotem upadłem na ziemię. Straciłem przybysza z oczu. Zerwałem się do pozycji siedzącej rozglądając za nim. Zniknął. Moje ciało drzało całe ze strachu, lecz mimo to wstałem i skierowałem miękkie jak wata nogi, w stronę wnęki.
  Pod sufitem znajdowała się mała dziurka o średnicy trzech centymetrów. Dalej w dół prowadziły wąskie, małe, ceglane schódki. Problemem okazał się brak oświetlenia. Stała natomiast mała gazowa lampka. Damon podniósł ją. Dziwnym trafem działała, chociaż widać było, że Black Hills zostało opustoszałe już szmat czasu.

Chirurg (wolno pisane)Where stories live. Discover now