V

1.7K 159 33
                                    

-Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?

-Tak i tym razem tego nie popsuję.

-Skoro tak. Kiedy idziemy?

-Jutro, popołudniu? Spotkamy się na miejscu.

-Może być.

Rozstaliśmy się pod jego domem. Dobrze, że poznałam Harvey'a, nie wiem czy bym sobie bez niego poradziła.

NASTĘPNY DZIEŃ...

Na miejsce przyszłam dużo wcześniej niż on, rozłożyłam potrzebny sprzęt i wybrałam nam prowizoryczną kryjówkę. Następnie moja ciekawość zaprowadziła mnie na dół do piwnicy. Usiadłam przy pianinie i zagrałam kilka pojedyńczych dźwięków. Próbowałam przypomnieć sobie piosenkę, której uczyła mnie mama. Jak małe dziecko wciskałam kolejno różne klawisze, to moje upośledzone granie powoli przeradzało się w czystą, płynną melodie. Zamknęłam oczy i całkiem dałam się ponieść chwili.

Usłyszałam oklaski. To Harvey, stał oparty o futrynę drzwi.

-Hej - uśmiechnęłam się.

-Hej. Bardzo ładnie grasz.

-Dziękuję.

-Jak długo już tu jesteś?

-Od rana.

-Wariatka - zaśmiał się, a ja wzruszyłam tylko ramionami. - Rozumiem, że teraz nie pozostaje nam nic innego jak tylko czekać?

Kiwnęłam głową

Wczoraj podczas rozmowy wpadłam na pewien pomysł: Potrzebowałam jakiegoś konkretnego materiału, bo póki co mam tylko kilka marnych wywiadów z paroma mieszkańcami, więc postanowiliśmy spróbować zdobyć coś, co nadawałoby się do mojego reportażu.

Rozstawiłam trzy kamery, dwie moje i jedną Harvey'a, każda z nich filmuje okolicę pod innym kątem. Raczej dobrze je zamaskowałam, więc coś powinno się nagrać. W dodatku ja miałam jeszcze aparat, to wręcz niemożliwe, żebym coś przegapiła.

Siedzieliśmy na ostatnim piętrze budynku z rozwalonym dachem, objadając się cukierkami.

-Jesteś pewna, że nam się uda?

-Jak niczego innego.

Wieczór przyszedł dość szybko, przynajmniej my mieliśmy takie wrażenie. Schowaliśmy się w pobliskich zaroślach. Serce waliło mi jak młot.

Ściemniało się coraz bardziej i bardziej, ale wokół nas nic się nie działo, mimo to moje podekscytowanie nie malało. Szturchnęłam lekko Harvey'a, który powoli zaczął przysypiać.

-Hej, nie zasypiaj - szepnęłam.

-Nie zasypiam.

Kątem oka dostrzegłam jakiś błysk w oddali. Schyliłam się jeszcze bardziej, próbując uspokoić oddech. Wpatrywałam się przed siebie, starając się dostrzec cokolwiek w mroku. Znów coś błysnęło, a następnie widać było czyjąś sylwetkę przemykającą między drzewami.

-Mam złe przeczucie - szepnął mi do ucha, ale ja nie zareagowałam.

Coś poleciało w naszą stronę. Rzuciłam się na ziemię by uniknąć zderzenia z lecącym przedmiotem, w efekcie czego wylądowałam na chłopaku. Spojrzałam w bok, w drzewo wbita była siekiera.

-Spadamy stąd - podniósł mnie i natychmiast pociągnął za sobą. Chciałam upomnieć się o kamery, ale już sobie darowałam.

Biegliśmy przed siebie po omacku, potykając się co rusz o wystające korzenie. Obejrzałam się do tyłu, niby nikt nas nie gonił, cóż, przynajmniej miałam taką nadzieję. Widziałam jak ktoś przemyka między drzewami i odbijające się od ostrza siekiery światło księżyca. Wybiegliśmy z lasu, a mimo to Harvey nie zwolnił. Dopiero gdy - dosłownie - wpadliśmy do motelu, mogliśmy odetchnąć.

-Wiesz, że kamery tam zostały? - powiedziałam.

-Kij z kamerami. O mało nie zginęliśmy.

-Chodź - ruszyłam w stronę schodów - lepiej, żebyś nie wracał sam.

-Dzięki.

W moim pokoju było tylko jedno wąskie łóżko, a nie chciałam żeby spał na fotelu, więc musieliśmy sobie poradzić inaczej. Przytuliłam się do niego i z wielkim trudem zasnęłam.

Rano odprowadziłam go do domu, a następnie z lekkim starchem wróciłam po kamery, które wczoraj zostawiliśmy na tamtym osiedlu. Rozejrzałam się tam jeszcze, ale nie wchodziłam do środka budynków, za bardzo mnie ciekawi co się nagrało.

Po powrocie do pokoju, od razu zaczęłam sprawdzać, co się na nich nagrało. Jedna w ogóle przestała działać, nie chciała się włączyć. Druga, nagrała tylko kilka nic nie wartych ujęć, w dodatku strasznie nieostrych. Ostatnia, należąca do Harvey'a, zawierała coś, co nie miało żadnego sensu. Na początku nic się nie działo, a potem obraz zaczął stawać się niewyraźny i przez chwilę nic nie było widać. Potem dało się dotrzec między mignięciami wysoką, dziwną postać a następnie już tylko odwrócony uśmiech. Całe nagranie trwało mniej niż minutę. Obejrzałam je kilkanaście razy próbując doszukać się jakiś poszlak czy czegoś w tym stylu, ale nic nie znalazłam. Już miałam dzwonić do mojego nowego przyjaciela, gdy nagle dostałam ataku kaszlu.
Odruchowo zakryłam usta dłonią, kiedy na nią spojrzałam, zobaczyłam krew.

MORDERCZE LOVE STORYWhere stories live. Discover now