Rozdział 2

2.3K 134 150
                                    


Nie ma to jak "miła" pobudka. Szczególnie, jeśli została spowodowana przez koszmarnie jasne i wkurwiające słońce. Jak słodko. Ojoj. Chyba się wzruszę. Wstałam z łóżka, o mały włos nie zabijając się o Hikari. Tak nawiasem mówiąc, co ona tu robi? Nie ważne. Potem będę się nad tym zastanawiać. Ruszyłam w kierunku kuchni. Kawy! Zaparzyłam sobie kubek mojego kochanego czarnego napoju, po czym weszłam do salonu. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. W tym momencie dostałam szoku i wyplułam kawę na rozpiętość jednego metra. No tak. Wiedziałam, że o czymś zapomniałam. Patrzyłam na słodko śpiących członków Akatsuki. Niezapomniany widok. Usiadłam na wolnym skrawku kanapy, który raczył zostawić Hidan. Spojrzałam na pilot, leżący na stoliku. Uśmiechnęłam się. Ten moment, gdy trzeba było tłumaczyć Tobi'emu, że telewizor wcale go nie wciągnie i nie pożre. Myślałam, że Hikari padnie ze śmiechu. Włączyłam sprzęt i ustawiłam na najmniejszą głośność. Dobrze wiem, co oznacza budzenie przez włączenie MTV na full. Straszne. Naprawdę straszne. Nie minęło nawet 15 minut, a w salonie pojawiła się Hikari. Zauważyłam w jej oczach złowrogi błysk. Nie oznacza to nic dobrego, Trzy sekundy później leżałam na podłodze z bolącymi czterema literami, a wredna złotowłosa siedziała na kanapie koło Hidan'a, śmiejąc się. Przyłożyłam palec do ust. Dajmy chłopakom jeszcze trochę pospać. Uśmiechnęła się, po czym przeniosła wzrok na Tobi'ego śpiącego pomiędzy Deidarą i Sasori'm.

- Ej, Noriko?

- Hymm?

- Ile doujinshinów SasoDei przeczytałyśmy?

- Całkiem sporo – przyjrzałam się dokładnie dziewczynie. - O co ci chodzi?

- Bo widzisz... Teraz tak jakby mamy prawdziwego Sasori'ego jak i Deidare, co nie?

- Ty chyba nie myślisz, że...

- Zeswatajmy ich - odpowiedziała mi z wielkim uśmiechem. 
Spojrzałam na nią jak na głupią. Przecież to nie może się udać. Prawda? No, ale… Próbować zawsze można. Hikari zeszła z sofy i stanęła na przeciwko Tobie'go. Złapała go za nogi i starała się wyciągnąć biedaka spomiędzy Sasori'ego oraz Deidary.

- Pomóż mi a nie się patrzysz - kręcąc z bezsilności głową złapałam chłopaka za jedną z nóg. 
Pociągnęłyśmy, gdy nagle Tobi obudził się i zaczął wrzeszczeć. Odskoczyłyśmy od niego na bezpieczną odległość.

- Kufa, co się dzieje?! – patrzyłam na właśnie obudzonego Hidan'a niewinnym spojrzeniem.

- Tobi się obudził i zaczął nagle się drzeć - oczywiście nie dodałam, że z powodu próby zaciągnięcia go gdzieś w kąt pokoju. 

Do salonu wlazła, prawdopodobnie zbudzona hałasem, cała reszta organizacji. Pain, patrząc krytycznym wzrokiem na zaistniałą sytuację, postanowił się odezwać.

- Ktoś wie, czemu ten deb... Tobi wrzeszczy? - razem z Hikari zgodzie pokręciłyśmy głową. - Rozumiem. Pewnie znowu przestraszył się telewizora... Która godzina? - Hikari szybko spojrzała na zegarek wiszący nad drzwiami.

- Za dziesięć dziewiąta – odpowiedziała. 

Przeciągnęłam się, po czym przeleciałam wzrokiem po nieogarniętych twarzyczkach ludu.

- To ja pójdę zrobić śniadanie - stwierdziłam i ruszyłam do kuchni.
 
Zajrzałam do lodówki. No cóż. Widok raczej był skromny. Tym bardziej, że od wczoraj mam jeszcze dziesiątkę lokatorów. Szybko zrobiłam kanapki (ledwo starczyło chleba) i zaniosłam je na dwóch talerzach do salonu. Postawiłam żarełko na stoliku. Gapiłam się na niemrawe miny członków Akatsuki.

- No ja was kurwa nie otruje. Gorzej z Hikari, bo z nią to nigdy nic nie wiadomo. Jedzcie, ewentualnie będziecie chodzić głodni cały dzień - blondynka spojrzała na mnie spojrzeniem pełnym wyrzutu, po czym nadal się dąsając, zabrała się za jedzenia.

Akatsuki In Our World Where stories live. Discover now