♦ II. Już ci się nie podobam? ♦

1.4K 187 52
                                    

Ziewnął, odkładając stertę przerobionych papierów na bok

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ziewnął, odkładając stertę przerobionych papierów na bok. Nadrobił chyba każdą możliwe zaległości, posortował dokumenty w takim porządku, jak jeszcze nigdy w życiu, siedział w pracy dłużej niż zazwyczaj, a i tak była dopiero szesnasta. Nie sądził, że kiedykolwiek będzie narzekał na zbyt lekką robotę. Może faktycznie jemu ciężko jest dogodzić i za mocno księżniczkuje? Nie, właściwie to nie marudził. Żałował tylko, że nie ma czym się zająć, by nie zadręczać się myślami o kłopotach w jego małżeństwie. A te zaczęły go już naprawdę irytować.

Był menagerem w eleganckiej restauracji, ale szczerze powiedziawszy i tak pewnie nie poznał wszystkich „uroków" tego zawodu, bo właścicielami była para bliskich znajomych brata Seokjina. Dzięki temu Taehyung miał skrócone godziny pracy i pewnie trzymaliby go tutaj nawet, gdyby się tylko obijał i był wrzodem na tyłku. Ale nie był taki i przykładał się do swojej pracy, dbał o dobry wizerunek tego miejsca oraz jego promocję. Nieskromnie musiał przyznać, że nie mógł na siebie narzekać. 

Właściwie nie musiał pracować, ponieważ Jin zarabiał wystarczająco dużo, żeby ich utrzymywać i zapewnić życie na znakomitym poziomie. Ale po pierwsze on całkiem lubił tę pracę, a po drugie przynajmniej nie czuł się jak pasożyt, który tylko lata do mężusia po pieniądze. Czasami dołowało go, że nawet tę pracę ma dzięki niemu, choć z drugiej strony uważał, że Seokjin też nieco się wywyższa mówiąc o tym, czego to on nie osiągnął.

Owszem – był wiceprezesem firmy i pracował ciężko po kilkanaście godzin, wlewając w siebie duże ilości kawy i zapewne wkładając we wszystko ogrom wysiłku i starań. Jednak firma należała do jego ojca i gdyby nie on oraz jego świętej pamięci dziadek, to na pewno nie miałby tak dobrej pozycji. Ot, poszczęściło mu się i urodził się w dzianej rodzinie. 

Nie mając ochoty siedzieć dłużej bez jakiegoś wyższego celu na kręconym krześle, Taehyung ubrał swoją skórzaną kurtkę, chwycił markową torbę i wyszedł z budynku. Odetchnął świeżym powietrzem, mrużąc lekko oczy od wiosennego słońca i zaczął iść powoli przed siebie, a krótki spacer zmusił go do refleksji.

Może rzeczywiście wczoraj przesadził? Fakt faktem, ostatnimi czasy on i Jin kłócili się naprawdę często, ale to nie tak, że to blondyn wszczynał wszystkie te głupie sprzeczki. Obaj byli winni. Jin wyżywał się na nim, by odreagować stresy w pracy, a Taehyung nie był mu dłużny i sam też zaczął się przyzwyczajać do awantur o każdą głupotę. Z resztą z jego temperamentem nie było o to ciężko. 

Nagle do jego nozdrzy dotarł cudowny zapach kurczaka z rożna. Aż przystanął na moment, by się nim dłużej rozkoszować i jednocześnie chwilę zastanowić. Jego ukochany pewnie przekąsił dzisiaj tylko jakieś śmieciowe żarcie z bufetu. A gdyby tak chociaż raz wyciągnął rękę na zgodę? Mógłby do niego przyjść, pokazać, że mu zależy, że chce o niego zadbać. Mógłby się usadzić na jego kolanach, nakarmić go, pocałować... a później ewentualnie wsunąć dłoń pod jego eleganckie spodnie i znów o niego zadbać. Tym razem na innej płaszczyźnie. Może to głupie, że myśli o tym akurat, czując zapach smażonego kurczaka, ale miał chcicę jak jasna cholera. I nawet by się nie musieli pieprzyć, na tę chwilę wystarczyłoby mu nawet uczucie twardego, pulsującego członka w ustach. 

Sweet cheater • Vkook, Vjin •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz