♦ VII. Dorośnij ♦

214 55 14
                                    

Od mniej więcej trzech tygodni spotykał się z Jungkookiem regularnie. Zazwyczaj umawiali się po prostu na seks, ale zdarzyło im się przejść na krótki spacer, zjeść coś razem i nie potrafił zliczyć ile razy lądowali przed telewizorem, grając w jakieś gry na konsoli młodszego. Z Jinem też tak kiedyś robił, ale po przejęciu większej części obowiązków nie miał na to czasu. No i w ciągu dnia wymieniali sporo wiadomości, ale nie było w tym nic dziwnego. Przecież nie musiał się zadawać tylko z Yoonminową parą i kilkoma osobami z pracy, nie?

A propo. Nie potrafił okłamywać Jimina, więc siłą rzeczy ten o wszystkim wiedział, powtarzając niektóre rzeczy swojemu chłopakowi. W sumie doceniał, że Park nie prawił mu jakoś specjalnie kazań... Może nie licząc sarkastycznego: „Wow, ten twój kochaś to jakiś pierdolony bohater, rucha cię, dostarcza rozrywki i jeszcze ci małżeństwo naprawi. No ideał, nie człowiek!".

No bo paradoksalnie między nim, a Jinem było lepiej. Oczywiście nadal brakowało mu atencji, czasu i czułości męża... Ale właśnie to dostawał od Jungkooka. To dzięki temu potrafił ignorować humorki Seokjina i przemilczeć nawet sytuacje, gdy ten się go czepiał czy na niego krzyczał. Na skutek tego nie wszczynali już głośnych awantur (Oczywiście czasami Taehyung nie mógł się powstrzymać przed jakimś uszczypliwym komentarzem, ale i tak często gryzł się w język), spali w jednym łóżku, a czasami małżonek blondyna nawet go przepraszał, za to że niepotrzebnie się uniósł.

Osoba Jeona go relaksowała. Czuł się dobrze w takie wieczory jak ten, gdy wracał od niego, brał kąpiel lub dłuższy prysznic, przebierał się w luźniejsze ciuchy i czekał na powrót ukochanego. I kiedy suszył swoje wilgotne włosy miał wrażenie, że nic nie jest w stanie wytrącić go z równowagi. Przynajmniej do momentu usłyszenia dźwięku dzwonka do drzwi. Nieco zaskoczony poszedł otworzyć, by sprawdzić kto mu zakłóca wieczorny relaks.

- Mama? – zdziwił się i przełknął głośniej ślinę, widząc za drzwiami drobną, dość niską kobietę po pięćdziesiątce.

- Taehyungie! – rzuciła mu się od razu na szyję, po czym weszła do środka, nawet nie czekając aż blondyn ją zaprosi.

- Um, co ty tutaj robisz? – niechętnie wziął od niej płaszcz. – Jest dość późno... - powiedział cicho, próbując nie brzmieć zbyt opryskliwie.

- Tae, to takie dziwne, że odwiedzam swoje dziecko? Nie widziałam cię jakieś półtora miesiąca – spojrzała na syna z wyrzutem. – Ale skoro tak grymasisz na mój widok, to może powinnam sobie pójść?

Wywrócił oczami i westchnął. Mógł znieść wiele, ale nie był przygotowany na lamentowanie i czepialstwo swojej rodzicielki. Nosz kurwa, jest dwudziesty pierwszy wiek i ludzie noszą przy sobie telefony non stop. Jakby uprzedziła, że przyjdzie to wziąłby jakąś tabletkę na uspokojenie. Albo całą garść.

- No przecież nie grymaszę, tylko dziwię się, że zdecydowałaś się na niezapowiedzianą wizytę o takiej porze – zaprowadził kobietę do kuchni.

- Wracałam od fryzjera i pomyślałam, że wstąpię po drodze – usiadła przy wyspie kuchennej, obserwując jak jasnowłosy przygotowuje dwie herbaty.

- Mhm. Twój ulubiony salon jest jakieś z osiem kilometrów stąd...

- No, to przecież mówie, że po drodze, tak? Zrób mi malinowej i w większym kubku - zarządziła natychmiast. 

Taehyung zacisnął wargi, ale posłusznie wymienił naczynie na większe. Najchętniej zrobiłby jej espresso, żeby wypiła w dwie minuty i sobie poszła.

- A gdzie Seokjinnie? – zapytała entuzjastycznie.

- Jeśli nic go nie zatrzyma dłużej w pracy, to około 21:30 powinien być w domu – obrócił się do niej przodem i oparł się tyłkiem o blat, a kobieta rozejrzała się krytycznie po pomieszczeniu.

Sweet cheater • Vkook, Vjin •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz