37. Trzymaj się mnie mocno!

804 75 7
                                    

-Iiiiiiiii!- zapiszczałam z radości i rzuciłam się na szyję Jokera-W końcu coś się dzieje!

-Nareszcie zobaczę cię w akcji, maleńka- objął mnie i szepnął- Skop mu dupe dla mnie, co?

-Dla ciebie wszystko, pączusiu- zachichotałam.

-Dobra kochanie, muszę zawiadomić innych- powiedział i wyszedł z mieszkania.

***
Pół godziny później stałam przy Jokerze na dachu budynku. Za nami stała Poison Ivy i Harvey Dent. Inni nie przyszli, pewnie dlatego, że nie chcieli uratować świata przed Lokim. Nagle, nad nami pojawił się helikopter. Zaczął lądować na dużym dachu.

-Wskakujcie- powiedział do nas Kapitan Ameryka.

Szybko weszliśmy i stanęliśmy naprzeciwko Avengers. Nie było tylko Thora. Helikopter wzbił się w powietrze.

-Lecimy do naszej bazy- powiedział Steve- A właśnie, może się sobie wszyscy przedstawimy.

-Przecież wiemy, kto nim jest- stwierdziła z kwaśną miną Poison Ivy.

-Jak chcesz, kwiatuszku- zaśmiał się Iron Men.

Ivy zrobiła obrażoną minę.

-Nie nazywaj mnie tak, rozumiesz?-wściekła się.

-Spokój!- powiedział donośnym głosem Kapitan Ameryka- Czy zebraliśmy się po to, żeby się kłócić, czy uratować świat?

-Debil- szepnęła Ivy.

-Chwast- powiedział głośniej Iron Men.

-Tego już za wiele!- rzuciła się na niego Ivy.

Niestety Tony nie miał na sobie technologicznej zbroi, dlatego kilka razy dostał od Poison Ivy, ale i jej też się dostało. Dziewczyna zaczęła używać swojej super mocy. Bluszcz zaczął pojawiać się wszędzie. Każdy próbował ich rozdzielić, po jakimś czasie Ivy zaczęła być bardzo agresywna. Bluszcz rósł. Coś zatrzęsło helikopterem. Nastała cisza. Poison Ivy i Tony przestali się bić.

-Chyba śmigło nie działa, pewnie przez bluszcz!- krzyknął do na Sokole Oko, który sterowałam helikopterem.

Zaczęliśmy spadać.

-Weźcie, spadochrony!- krzyknęła Czarna Wdowa.

Tony otworzył drzwi helikoptery. Stał się straszny hałas.Wszyscy po kolei wyskakiwali. Joker złapał mnie za rękę.

-Nie bój się!- krzyknął- Na trzy!

Już drugi raz wyskakuję z nim z helikopteru.

-Raz!

Mogę z nim wyskakiwać z milion razy, byleby z moim Jokerem.

-Dwa!

Tylko z nim będę szczęśliwa.

-TRZY!- ryknął Joker.

Wyskoczyliśmy. Na szczęście trzymaliśmy się za ręce. Spadaliśmy na jakieś pole.

Tylko skąd się ono tutaj wzięło? Przecież niedawno byliśmy w mieście. No nie ważne, ważne teraz jest to, żeby spadochron mi się otworzył.

Jokerowi już się otworzył.

-Nie moge otworzyć!- krzyknęłam.

-Obejmij mnie!

Przybliżyłam się do niego z trudem. Objęłam go za szyję, a on złapał mnie w talii.

-Trzymaj się mnie mocno!

Spojrzałam na innych. Niektórzy już wylądowali na ziemii. Nam zostało kilkanaście metrów.








Zakochana w szaleńcuDonde viven las historias. Descúbrelo ahora