003| Koza

341 35 23
                                    


 Bruce siedział w niemalże opustoszałej klasie, patrząc nieprzychylnie na siedzącego obok Jacka i zapisującego w zeszycie po raz kolejny zdanie „Nie będę podważał autorytetu nauczyciela" Lexa.

Sam Ted Grant wydawał się równie niepocieszony ze swojego położenia, co sami chłopcy. Wkopał samego siebie, dając im karę siedzenia w klasie po lekcjach, bo sam również musiał zostać dłużej. A jako, że od zawsze nauczał wychowania fizycznego, nie miał nawet żadnych sprawdzianów do sprawdzenia.

Tak więc siedzieli w czwórkę cicho, w czterech ścianach pogrążeni w swoich myślach. Patrząc na Napiera i jego dziwny uśmiech, kiedy wsłuchiwał się w tykanie zegara wiszącego nad tablicą, był niemal pewny, że nie są to dobre myśli.

- Mogę zadać pytanie? - wypalił chłopak w fioletowej bluzie. Grant uniósł jedynie wzrok znad podłogi i spojrzał na niego w milczeniu – Biorę to za tak! - uśmiechnął się chudzielec – Co się stało z Queenem? - mężczyzna wzruszył ramieniem.

- Prince z Di- Lance uparły się, żeby zatachać go do pielęgniarki.

- A mogły dobić...

- A mogły dobić, żebyś wiedział, synu. - skinął z powagą głową, po czym wzdrygnął się, kiedy dotarło do niego to, co właśnie powiedział – Nie denerwuj mnie, Napier! Zamknij jadaczkę, ale skończysz gorzej niż Queen i Luthor razem wzięci!

- Mój ojciec się wami wszystkimi zajmie... - wymamrotał pod nosem Lex – Kto widział, żeby pozwalać komuś takiemu uczyć nastolatków?!

- Nie fatyguj ojca, Luthor. - rzekł Grant, doskonale wszystko słysząc – Jestem pewien, że jutro z rana wpadnie tu matka Queena i zrobi taką burę, że wszyscy będziemy zbierać dupy z ziemi, bo jej ćwierć inteligentny synalek postanowił wybić sobie resztki mózgu przy pomocy niewinnego słupa, który podtrzymuje kosz od koszykówki.

Zapadła cisza.

- A może ją dobić?

- Napier, błagam, zamknij się albo zadzwonię po panów w białych fartuchach... - westchnął nauczyciel, masując skronie.

- Czyli jednak wariat. - wymsknęło się Bruce'owi. Od razu zasłonił usta dłonią, jakby miało to sprawić, że nikt nie usłyszy tego, co już padło.

Ted uderzył z całej siły w blat biurka, łypiąc na nich groźnie. Cała trójką zatrzęsła się, wbijając plecami w oparcia krzeseł.

- Jeszcze jedno słowo, a zrezygnuję z przestrzegania nowych praw ucznia i wrócę do starych, dobrych metod wychowawczych! - oznajmił.

- Niech pan rezygnuje. - machnął dłonią Lex, wracając do pisania – Jutro i tak wpadnie tu mój ojciec w towarzystwie Moiry Queen. - wzruszył ramieniem.

Gdyby spojrzenie mogło zabić, Lex już dawno leżałby martwy od ataku ze strony Qayne'a i Napiera.

- Lexy...

- Luthor.

- JESTEŚ TRUPEM!


Tym razem krótko, ale treściwie.

Mam dwie sprawy w kwestii tego opowiadania. Pierwsza; za kilka rozdziałów będzie wycieczka kilkudniowa. Gdzie chcielibyście, aby nasze gimbusy pojechały?

a) nad morze

b) w góry

c) nad jezioro

d) w góry i nad jezioro(kombo xd)

e) gdzieś indziej. Gdzie?

Druga; nie mam zbyt wielu pomysłów na wątki, ale może wy chcielibyście zobaczyć coś konkretnego?

Gymnasium of JusticeWhere stories live. Discover now