Miałam już łzy w oczach. Mężczyzna zacisnął mocniej swoją dłoń na mojej ręce. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym nienawiści i wściekłości. Wiedziałam już, że jego złowieszcze spojrzenie nie wróży nic dobrego. Poczułam woń alkoholu.
Próbowałam wyrwać mu swoją rękę, wziąć nogi za pas i uciekać jak najdalej od nich. Niestety facet był silniejszy ode mnie. Jak się jest takim chudzielcem jak ja to się nie ma co dziwić. W tym momencie zaczął dzwonić mój telefon. Usłyszałam jak ktoś krzyczy z oddali, chyba nawet coś do nas, ale tego nie byłam pewna.
Jednak nie mogłam odwrócić się do tyłu, aby zobaczyć kto to i dlaczego krzyczy. Głos wydawał mi się znajomy. Nie byłam w stanie w tym momencie rozpoznać głosu tej osoby, ale miałam przeczucie, że to ktoś znajomy.
- Ej!! Zostawcie ją! Natychmiast! Przyczepcie się do kogoś innego. Wstydzilibyście się czepiać się bezbronnej dziewczyny. - Krzyknął mężczyzna.
Mężczyzna puścił mnie i lekko pchnął przez co straciłam równowagę i polecałam do tyłu.
Poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie. Dzięki czemu uniknęłam upadku. Czuję jak szybko bije mi serce, wypuszczam powoli powietrze z ust. Odwracam się i spoglądam na mężczyznę. Rozpoznaję, że bohaterem wieczoru okazuje się być Krzysiek. Nawet nie wiem kiedy obaj kibole uciekli.
- Kori. Nic ci nie jest? - Zapytał patrząc na mnie.
- Nie. Na szczęście. Gdybyś się nie zjawił to chyba mógłbyś mnie szukać w jednym z krakowskich szpitali jutro.
- Kori. Nie mów tak. Jak to dobrze, że nic ci nie zrobili. Na prawdę jesteś cała? - Dopytywał.
- Nie martw się. Głupi ma zawsze szczęście. Dziękuję. A co ty tu robisz? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Zapomniałem telefonu z szatni i musiałem po niego wrócić. Szedłem już do samochodu, ale kiedy zobaczyłem, że jakieś typy zaczepiają kogoś to szybko tam pobiegłem. A jak zobaczyłem, że tą osobą jesteś ty to już tym bardziej się przestraszyłem.
- Dziękuję. Na prawdę, już myślałam, że nigdy was nie zobaczę- uroniłam kilka łez. Krzysiek mocno mnie przytulił.
- Kori. Nie mów tak. Wiem, że się powtarzam, ale na prawdę nie możesz tak myśleć. Już jest wszystko w porządku. Jest późno. Na pewno wszyscy się martwią. Zabiorę cię teraz do hotelu. - Objął mnie w pasie i powoli poszliśmy w stronę parkingu znajdującego się przy stadionie Cracovii.
- Kori. Ty się cała trzęsiesz. - Spojrzał na mnie zmartwiony.
- Spokojnie zaraz mi przejdzie. Muszę się uspokoić- stanęłam przy samochodzie i wzięłam kilka głębokich oddechów. Takich przygód to ja jeszcze nie miałam, ale cóż. Mam szczęście do różnych dziwnych akcji. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer Jessici.
- Kor! Jest dwunasta w nocy! Gdzie ty jesteś?! Wiem, że się wkurzyłaś na Piotrka, ale wracaj już- usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Nie martw się za chwilę wrócę- powiedziałam drżącym głosem, co Jessi od razu wyczuła.
- Kori. Coś się stało! Wracaj natychmiast, bo my tu spać nie możemy. Wszyscy czekają na ciebie.
- Dobrze. Nie martwcie się.
- Proszę już wracać!- Rozkazała.
Rozłączyłam się, schowałam telefon do torebki i podeszłam do Krzyśka.
- To co jedziemy? - Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Jedziemy.
- Wsiadaj do samochodu, bo jest już zimno i będziesz chora. A jutro potrzebujemy twojego wsparcia. - Uśmiechnął się i otworzył mi drzwi samochodu.
![](https://img.wattpad.com/cover/98990556-288-k456704.jpg)
YOU ARE READING
Obiecaj |P.Zieliński
FanfictionPoznali się na spotkaniu, które ona organizowała. On poszedł na nie, bo nikt z kadry nie chciał. Ten dzień zapamięta na zawsze... Czasami wystarczy jedno spojrzenie i już wiemy, że to właśnie ta osoba jest tą jedyną. Po pewnym czasie będzie chcia...