Dzień Piąty

1.1K 66 1
                                    

-Dobra, noo, już wstaje!- nakrzyczał na mnie wkurzony nastolatek, kiedy po dziesięciu minutach moich marnych prób obudzenia go, w końcu postanowił ulec.
-No ale ruchy, szybko!- pełen energii zrzuciłem śpiocha z łóżka i wygnałem go do łazienki  na poranną toaletę -śniadanie już czeka, za chwilę wychodzimy- krzyknąłem już do zamkniętych drzwi -możesz się wystroić, jak chcesz, wyjątkowo ci pozwalam!- zaśmiałem się jeszcze, ciesząc się jak dziecko ze swojego planu.
A kiedy usłyszałem zza drzwi strumień wody, sam udałem się do siebie, by ubrać coś odpowiedniego i użyć swoich ulubionych perfum.
Nie spałem już od dobrych dwóch godzin, skrupulatnie planując dzisiejszy dzień i szykując wszystko, co było nam potrzebne. Co prawda rodzice prosili, żebyśmy nie ruszali się z domu i pracowali nad naszą relacją, ale przecież całodniowy, wspólny wypad to też coś. Cieszyłem się jak małe dziecko, chociaż z drugiej strony obawiałem się, że młody wyśmieje mój pomysł i cały mój wysiłek pójdzie na marne.
-To gdzie się tak spieszymy o ÓSMEJ RANO?!?- wydarł mi się do ucha gotowy już do wyjścia chłopiec, ale nawet jego oburzenie nie było w stanie pozbawić mnie uśmiechu z twarzy.
Od razu obróciłem się przodem do niego i obejmując go za biodra, pocałowałem go na przywitanie.
-Pięknie wyglądasz, kotku- pochwaliłem go, bo kurczę, jakkolwiek wściekły by nie był, to nad swoim wyglądem faktycznie się postarał.
-Zamknij się i chodźmy jeść- zbył mnie, lekko zawstydzony, po czym w pośpiechu uciekł do salonu, gdzie czekało na nas śniadanie.
-Jeszcze tylko kawa...- powiedziałem, kierując się w stronę kuchni, ale blondyn zatrzymał mnie w pół kroku twierdząc, że sam zrobi.
To było całkiem miłe z jego strony, więc z jeszcze większym uśmiechem na twarzy usiadłem wygodnie na kanapie i czekałem.
-Tak właściwie to co to jest?- grymasił jak zwykle nad jedzeniem, kiedy już zrobiwszy nam gorącego napoju, dołączył do mnie.
-Placki owsiane z miodem i owocami- tłumaczyłem mu spokojnie  - chciałem zrobić naleśniki, ale podobno nie możesz mąki, więc zrobiłem coś podobnego z owsianki.
-Mhmm...niezłe, całkiem zjadliwe- pokiwał głową, wpychając do ust już trzeci placek -w życiu jeszcze czegoś takiego nie próbowałem.
-Ta, właśnie widzę- zaśmiałem się lekko, po czym wróciłem do skończenia własnej porcji.

-To powiesz mi w końcu gdzie mnie zabierasz?- zapytał spokojnie, kiedy spakowani siedzieliśmy już w aucie, gotowi do startu.
-Nie, ale możesz się przespać, bo czekają nas dwie godziny jazdy.
-O matko, ty mnie chcesz porwać?- poderwał się nagle zaalarmowany  -wywieziesz mnie gdzieś i porzucisz, ja wiedziałem, że chcesz się mnie pozbyć- panikował, rozglądając się przez okna.
-Tae, czy ty się dobrze czujesz?- zachichotałem nad jego zachowaniem  -idź raczej spać i daj mi się skupić.
Chłopak bez słowa oparł głowę o szybę i zamknął oczy, a ja prowadziłem dalej w spokoju, cały podekscytowany.

-Słoneczko, wstawaj, już jesteśmy- budziłem go delikatnie, gdy już zaparkowałem na parkingu budynku, do którego mieliśmy się udać.
-Hm, serio, już jesteśmy?- dopytywał przeciągle wciąż zaspany chłopak, rozglądając się leniwie po okolicy  -to gdzie jesteśmy?
-W największym w kraju oceanarium, ale nie martw się, to jest zaledwie pierwszy przystanek-  oznajmiłem radośnie, wyskakując z auta, by otworzyć mu drzwi -mam na dzisiaj sporo planów- upewniwszy się, że chłopak stoi pewnie na własnych nogach, sięgnąłem do kieszeni po małe pudełeczko, gdzie schowany był mój prezent, po czym wręczając mu go, powiedziałem  -Taehyungie, ja wiem, że twoje wakacje nie tak miały wyglądać, wiem że miałeś świetne plany, z których musiałeś zrezygnować po części przeze mnie, dlatego też chcąc cię za to przeprosić. Postaram się, byśmy spędziliśmy chociaż te ostatnie trzy dni jak najlepiej-  uśmiechnąłem się nerwowo, wyciągając z pudełka bransoletkę, po czym podałem  ją zdziwionemu blondynkowi.

168 Godzin  *vkook*Where stories live. Discover now