Dzień Szósty

909 58 1
                                    

A/n:  ja nie wiem, co się z tym ff dzieje. Miały być smuty, a wyszło... to coś c:
Błagam, nie zostawiajcie mnie ;___;
P.S. przepraszam, że tak krótko.

♤♡◇♧

Paskudny dźwięk budzika obudził nas o dziewiątej rano, musieliśmy wcześniej  wstać i przygotować się do powrotu do domu, bo o dziesiątej musiałem oddać klucze od pokoju.
Droga powrotna minęła nam bardzo szybko, pełen energii Taehyung cały czas robił za DJa, podśpiewując do radia i opowiadając jakieś głupie żarty. Mniej więcej w połowie naszej podróży księżniczka Tae zażyczyła sobie przystanek w jakiejś kawiarence, bo przecież nie wytrzyma, jeśli nie zje ciasta, przez co do domu dotarliśmy dopiero po trzynastej.
-No dobra, kochanie, ty się teraz zajmij sobą, a ja idę się ogarnąć i przygotować na rozmowę- powiedziałem, rzucając wszystkie nasze bagaże w przedpokoju, gdy tylko weszliśmy do mieszkania.
-Na jaką rozmowę?- chłopak popatrzył na mnie, jak by zobaczył ducha, na widok czego nie mogłem pochamować  uśmiechu.
Był taki uroczy, kiedy wytrzeszczał tak te swoje piękne oczka. Od razu objąłem go w pasie i przycisnąłem plecami do ściany, łącząc nasze usta w delikatnym, krótkim pocałunku.
-W sprawie pracy, Tae, mam rozmowę w sprawie pracy- szepnąłem prosto w jego usta, nie chcąc przerywać jeszcze naszego kontaktu.
-Oh, nie sądziłem, że byłeś z tym aż tak poważny- powiedział lekko smutnym tonem, przygryzając przy tym swoją dolną wargę.
-Oczywiście, że byłem poważny, rodzice wracają pojutrze i jak ty sobie wyobrażasz wspólne życie pod jednym dachem? Będziemy jeść razem śniadania, rozmawiając o grach video?- prychnąłem niezadowolony taką smutną wizją.
-Było by całkiem śmiesznie, potem moglibyśmy się bzykać na kanapie za ich plecami- zaśmiał się uroczo, unosząc przy tym uwodzicielsko brwi  -Naprawdę nie musisz iść do pracy, jakoś damy radę, nie chcę żebyś chodził przemęczony.
-Nie, Taehyungie, już postanowiłem. Pójdę do pracy, usamodzielnię się i zobaczysz, że na ciebie zasługuję- wtuliłem go mocno w swoje ramiona, chcąc pokazać mu jaki jest dla mnie ważny.
Komuś patrzącemu z boku mogło by się wydawać, że to tylko chwilowe zauroczenie, buzujące hormony, które mieszają nam w głowach, a za chwilę znudzimy się sobie i zapomnimy o wszystkim. Może i owszem, z tym, że ja już dawno nie jestem nastolatkiem i jestem swoich pokręconych uczuć pewien jak niczego innego.
-Za pół godziny muszę wyjść- przerwałem panującą między nami ciszę, kierując się do swojego pokoju po rzeczy na przebranie, które to wziąłem z sobą do łazienki.
-To ja zrobię zapiekanki- usłyszałem jeszcze krzyk młodego, zanim odkręciłem kurek ciepłej wody.
Miałem wielkie szczęście dostając się na rozmowę kwalifikacyjną w jednym z najlepszych hoteli naszego kraju, być może kierunek moich studiów pomógł przekonać osobę rekrutującą, chociaż wybierając lingwistykę nie koniecznie miałem na myśli karierę recepcjonisty. Jak narazie jednak musiało mi to wystarczyć, oferowali wystarczająco duże wynagrodzenie, więc bez namysłu zgodziłem się wysłać aplikację.
Po niespełna piętnastu minutach zszedłem do kuchni w pełni gotowy do wyjścia, upewniając się chyba już dziesiąty raz, że mam wszystkie potrzebne mi dokumenty.
-Wow, panie Jeongguk, prezentuje się pan iście zajebiście- nieco rozbawiony blondyn skomentował mój wygląd, podając mi talerz z gotowym obiadem.
-Ta, dzięki, chyba...- odburknąłem, wgryzając się w chrupiące pieczywo, a kiedy cała zawartość mojego naczynia zniknęła, poprawiłem jeszcze przed lustrem krawat i dostając przelotnego kopa w dupę, wyszedłem z domu.
Ze względu na dość dobrze płatną pracę mojego ojca, przez wszystkie lata żyliśmy w wystarczającym luksusie, bym nie musiał pracować, dlatego ręce trzęsły mi się z nerwów jak galarety.
To będzie moja pierwsza w życiu rozmowa o jakąkolwiek pracę, módlmy się, bym nie został odrzucony.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-Jungkookie!- pisnął radośnie nastolatek, rzucając mi się na szyję, nim jeszcze zdążyłem przekroczyć próg drzwi od domu.
-Hej, maluszku, tęskniłem- szepnąłem, wtulając twarz w zagłębienie jego szyi.
-Jak ci poszło?- zapytał od razu, ciągnąc mnie przy tym do środka.
Zdjąłem spokojnie buty, następnie pozbyłem się marynarki i krawatu, które zawiesiłem na haczyku, po czym rozpiąłem trochę koszulę i poszedłem za młodym do salonu.
-A jak myślisz? Przecież jestem Jeon Jeongguk, kto ośmielił by się nie przyjąć mnie do pracy?- zaśmiałem się, siadając wygodnie na kanapie.
-Naprawdę? Dostałeś pracę? To trzeba to uczcić!-  ekscytował się blondyn, chyba bardziej niż ja sam.
Bo szczerze mówiąc, to ja byłem akurat przerażony wizją pójścia do roboty, ale przecież nie mogę się do tego przyznać.
-Wiem- powiedziałem, wyciągając alkohol z trzymanej przez siebie cały czas siatki.
Ciekawe jakim cudem jej nie zauważył?
-Pomożesz mi znaleźć nam jakieś fajne gniazdko?- zapytałem go zlekka uwodzicielsko, jednocześnie otwierając nam po butelce piwa.
-Nawet nie wiesz, jak chętnie!- blondyn klasnął w dłonie, po czym pobiegł do pokoju, by przynieść nam laptopa.
-Zapomniałeś, że nie mamy Internetu?- zaśmiałem się głośno, widząc jak siłuje się z brakiem połączenia.
-To go włącz- ryknął podirytowany -chcesz to mieszkanie, czy nie?
I tyle starczyło, bym zwlókł swoją zmęczoną już dupę z kanapy i łamiąc narzucone przez samego siebie zasady, podłączył dostęp internetu.
Pięć minut później przeglądaliśmy już najnowsze oferty, spierając się co chwilę między jednopokojowym, nowoczesnym apartamentem, a przytulnym gniazdkiem w tradycyjnym budownictwie.
Piwo kończyło nam się zaskakująco szybko, a z każdym kolejnym byliśmy coraz bliżej dogadania się.
W końcu cały alkohol zniknął, a my mając do wyboru pięć wybranych wspólnie ofert, cierpieliśmy na niedobór procentów we krwi, przez co postanowiłem odwiedzić najbliższy monopolowy i zakupić jeszcze coś ekstra. W końcu przecież nie codziennie dostaje się swoją pierwszą w życiu pracę, więc jest co świętować.
Gdy wróciłem z nową dostawą do domu, Taehyung poszedł naszykować nam kieliszki, podczas gdy ja wysłałem odpowiedzi na interesujące nas ogłoszenia.
Mając wszystkie obowiązki osoby samodzielnej i dorosłej za sobą, mogłem spokojnie oddać się przyjemności schlania się z własnym bratem.  Oboje mieliśmy za sobą długi i ciężki dzień, dlatego po wypiciu połowy butelki tequili padliśmy jak muchy, wtuleni w siebie na kanapie.

168 Godzin  *vkook*Where stories live. Discover now