X

210 22 1
                                    

Weszłam na trybuny, spoglądając na boisko.

- Przez ciebie się spóźniliśmy! - warknęłam, kopiąc chłopaka po nogach.

- No przecież przeprosiłem, Yorucchi! - powiedział ze łzami w oczach. Zauważyłam za blondynem znajome, zielone włosy. Ryouta odwrócił się w stronę chłopaka. - Midorimacchi?! - spytał zaskoczony, podchodząc do niego. Shin-chan odwrócił się w naszą stronę. Miał założone okulary przeciwsłoneczne. Złapałam się za brzuch, starając zamaskować napad śmiechu.

- Kise?! Jak mnie rozpoznałeś?! - spytał oszołomiony. Zaczęłam się jeszcze mocnej śmiać.

- Żartujesz? Nosisz okulary przeciwsłoneczne w budynku! Ale siara! - zawołał blondyn, a kilka znajdujących się najbliżej osób spojrzało w naszą stronę.

Spojrzałam na boisko, marszcząc lekko brwi.

- Gdzie Daiki? - spytałam, nie spoglądając na Midoriye.

- Nie przyszedł, a Seirin i tak musi odrabiać straty. - oznajmił kpiąco. Daiki nie przyszedł? Tego nie przewidziałam.

- Czyli Seirin wygra. Zawsze się długo rozkręcają, ale skoro nie ma Aominecchi...

- Nie bądź naiwny, Ryouta. Touou ma Momoi. - przerwałam mu, spoglądając na różowowłosą dziewczynę.

- Zapomniałeś, że nie jest zwykłym menadżerem? Za czasów Teiko niejednokrotnie nas ratowała. - oznajmił Midoriya, poprawiając swoje okulary.

- Czy ona nie była przypadkiem zakochana w Kurokocchim? Raczej będzie dawać mu fory, no nie? - zauważył Kise, przypominając sobie gimnazjum.

- Zakochana? - spytał zaskoczony Shin, spoglądając na nas.

- Nie zauważyłeś? Codziennie za nim latała! - zawołałam, posyłając mu pełne politowania spojrzenie. Zielonowłosy zarumienił się lekko.

- To niczego nie zmienia. Traktuje koszykówkę poważnie. Nie odpuści, nawet swoim ulubieńcom. - oznajmił, zmieniając temat.

Ponownie wróciłam do oglądania gry. Touou świetnie radziło sobie z graczami Seirin. Byli w stanie ich blokować, dzięki informacją zebranym przez Momoi. Co prawda, nie mogli przewidzieć co zrobi Tetsu, ale akurat nie był to jakiś specjalny problem.

Zmarszczyłam brwi, spoglądając na Kagamiego, kiedy wylądował po wsadzie.

- Nieźle sobie poradziłeś, Shin-chan - powiedziałam wesoło, kiedy pierwsza kwarta się skończyła. Obaj chłopaki spojrzeli na mnie.

- O czym ty mówisz? - spytał Midoriya, tym swoim chłodnym tonem.

- Kagami przeciążył nogę, kiedy grał z tobą, a ona nie jest jeszcze w pełni sprawna. Mimo to gra w meczu, pewnie wiedzą, że potrzebują go do walki z Touou. - oznajmiłam, opierając się o barierkę.

- To nie jest zbyt dobra startegia - stwierdził Kise, uważnie obserwując mecz. Prychnęłam.

- To w ogóle nie jest strategia. Kagami powinien zostać zdjęty, póki jeszcze mu to nie przeszkadza.

Już po chwili, zgodnie z tym co zauważyłam, trenerka Seirin zdjęła Kagamiego z boiska. Choć najwyraźniej miała jeszcze w planach go wypuścić, a raczej musiała to zrobić. W końcu różnica punktów tylko się zwiększała.

Znudzona zaczęłam rozglądać się po trybunach. Słyszałam krytyczne komentarze widzów, na temat decyzji trenerki Seirin. Po co oglądają mecze, skoro nawet nie są w stanie zrozumieć tak prostych rzeczy? Jak grałam to mi też kibicowali tacy amatorzy koszykówki?

Z przodu trybun zauważyłam znajomą, niebieskowłosą dziewczynę. Uśmiechnęłam się lekko na jej widok. Nie spodziewałam się jej na meczu Touou. Chociaż ostatnio mówiła, że ktoś przystojny należy do tej drużyny. Ciekawe, którego z panów miała na myśli...

Usłyszałam zasygnalizowanie zmiany zawodników. Spojrzałam ponownie na boisko.

- Daiki! - zawołałam, widząc wchodzącego na boisko chłopaka. Wszedł w tej samej chwili co Kagami, kilka sekund przed końcem pierwszej połowy.

Touou zaczęło izolazją. Daiki zmierzył się z Kagamim, którego z łatwością wyminął. Jednak kiedy próbował wbić piłkę do kosza, Kagami zdążył mu ją wybić. Seirin przeprowadziło szybki kontratak, ale Daiki ich powstrzymał. W tej samej chwili zasygnalizowano koniec pierwszej połowy.

- Idiota znów się powstrzymuje. Jego leniwa dupa jest nie do zniesienia. - mruknęłam pod nosem, lekko wkurzona. Naprawdę miałam ochotę mu przypierdzielić za takie zachowanie.

- Aominecchi...

- Działa mi na nerwy. Zupełnie jakby nie miał motywacji. - stwierdził Shin, z dość dobrze słyszalną irytacją w głosie.

- Zmotywowany Daiki to stare dzieje, nie widziałam go zaangażowanego w grę już od dawna. - stwierdziłam, wzdychając ciężko. Odwróciłam się, ruszając w stronę wyjścia.

- Ech, Yorucchi? Gdzie idziesz? - spytał Kise, wyraźnie zainteresowany. Machnęłam niedbale ręką.

- Kupić sobie coś do picia i jakąś przekąskę. Druga połowa będzie naprawdę nudna. - odparłam, maskując dłonią ziewnięcie.

***

Daiki w jednej chwili zmienił całkowicie swoją grę. Zaczął udawać, że piłka wypadł mu z ręki by zdezorientować i wyminąć przeciwnika. Jego rzuty traciły jakiekolwiek podstawy i wyglądały jakby nie miały prawa wpaść. W końcu, zaczął grać swoim stylem. Uliczną koszykówką.

Oparłam się o barierkę, pochylając lekko do przodu. Tak jak się spodziewałam. Gra stał się nudna. W dodatku Tetsu siedział na ławce.

Różnica punktów tylko się zwiększała i w końcu Tetsu został wpuszczony z powrotem na boisko. Gra razem z nim rzeczywiście wyglądała całkowicie inaczej. Jednak Daiki i tak bez problemu zatrzymał jego szybkie podanie. Zresztą, było to oczywiste. Przecież przez całe gimnazjum, przyjął niezliczoną ilość takich podań. Aomine był niekwestionowanym mistrzem koszykówki. Nawet grając egoistycznie i agresywnie, był w stanie samodzielnie niszczyć całe drużyny. A ja wciąż kocham styl gry Daikiego. Zawsze bardziej niż mistrzostwa i gra drużynowa, wolałam one-on-one. Mecz, w którym przeciwnik jest nie do pokonania, nikt się nie wtrąca, a wynik jasno określa kto jest lepszy. Taką koszykówkę zawsze kochałam.

Ostatnia kwarta była tak nudna, że ledwo chciało mi się ją oglądać. Tetsu stał się naprawdę bezużyteczny. Trener Seirin dość szybko zdjęła też Kagamiego, który przeciążył w tym meczu swoją zdrową nogę. A to doprowadziło do tego, że różnica punktów bezustanku się zwiększała. No dobra. Tetsu postanowił się nie poddawać, a razem z nim reszta drużyny, ale niewiele byli w stanie zdziałać. Tak naprawdę te starania, tylko potęgowały poczucie klęski.

Sygnał obwieszczający zakończenie meczu, sto dwanaście do piędziesięciu pięciu. Zmiażdżeni przez przytłaczające umiejętności Daikiego. Tak jak przewidziałam.

- Yorucchi, nie robiłaś dzisiaj notatek. - zauważył Kise, wyraźnie tym zainteresowany. Shin spojrzał na mnie kątem oka.

- Po co? Myślisz, że drużyna która nie była w stanie pokonać Daikiego, mogłaby zagrozić Seijuro? Naprawdę kiepski żart. - odparłam, wzruszając ramionami.

- Nie ty powiedziałaś kiedyś, że pycha prowadzi do upadku? - przypomniał Shintaro, któremu najwyraźniej zrobiło się żal Seirin. Prychnęłam rozbawiona.

- Pycha dotyczy ludzi, którzy nie znają swoich ograniczeń. Seijuro jest Absolutem. - oznajmiłam, ruszając w stronę wyjścia.

____________________________________________________________

Dobra, rozdział jest. Nie do końca taki jak miał być na początku, ale jakoś dobrze mi się go pisało, więc już postanowiłam go zostawić.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Dec 16, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Kuroko no Basket - Don't hurt me // Akashi SeijuroWhere stories live. Discover now