~5

35 1 0
                                    


Kolejny raz dzisiaj przeżywam szok i coraz bardziej zniechęcam się do tego chłopaka. Co jak co, ale nienawidzę jak ktoś próbuje cię tylko zdobyć głupimi tekstami. 

Postanowiłam nie odpisywać na tę wiadomość. Po zjedzonej kolacji poszłam na górę uszykować ciuchy na jutrzejszy dzień. Po wybraniu stroju udałam się do łazienki żeby wziąć prysznic i ogarnąć całą wieczorną toaletę. Gdy wyszłam z łazienki czysta i pachnąca, zauważyłam, że dostałam SMS od Lisy.

-Hejkaaa kochaniee, jutro nie będzie mnie w szkole. Wyjeżdżam z mamą do babci. Nie martw się, wrócę jutro wieczorem koło 18 <3.

Ahh jutro samotny dzień w szkole. Na wszystkich lekcjach siedzę z Lisą, więc trochę nudno będzie siedzieć samemu i słuchać smętnych opowieści polonistki i na ogół gadania reszty nauczycieli.

Z moich rozmyśleń wyrwał mnie kolejny dźwięk wiadomości, tym razem znowu od Austina:

-Dobranoc :)

Tym razem postanowiłam odpisać mu to samo. Po wysłaniu wiadomości ułożyłam się do snu i od razu zasnęłam.

______________________________

Rano obudziłam się 5 minut przed moim budzikiem. Dzisiaj był czwartek co oznaczało pierwszą lekcję historii. Ugh, czy ja już wspominałam jak bardzo nienawidzę tego przedmiotu?

Ehh mniejsza. Wzięłam ciuchy, które uszykowałam dzień wcześniej i udałam się do łazienki. Mój dzisiejszy strój składał się z ciemnoniebieskich boyfriend'ów i czarnego t-shirt'u z naszywką róży na prawej piersi. W takim wydaniu zeszłam na dół żeby coś zjeść. W drodze do kuchni stanęłam przed sporym lustrem w salonie i z uwagą przyglądałam się sobie. Od dawna miałam spore kompleksy na punkcie swojego wyglądu i wagi. Od razu na widok moich szerokich ud i wystającego brzucha, z obrzydzenia, postanowiłam dzisiaj nie jeść śniadania. 

W ekspresowym tempie wróciłam od razu na górę i ogarnęłam, tak jak zawsze, codzienną, poranną toaletę. Później przystąpiłam do makijażu, który praktycznie niczym nie różnił się od wczorajszego. Włosy dzisiaj postanowiłam lekko podkręcić i puścić na luz. Gdy skończyłam na zegarku widniała godzina 7:30 co oznaczało, że muszę się zbierać by zdążyć na czas do szkoły.

Zbiegłam na dół zakładając na nogi swoje ukochane czarne converse'y, a na wierzch ubrałam jesienną kurteczkę, którą kupiłam w zeszłym roku i dalej pozostaje na liście jednej z moich ulubionych kurtek. 

Z racji, że Lisy dzisiaj nie będzie, nie dzwoniłam do niej tylko od razu ruszyłam w stronę mojego liceum. Po drodze spotkałam mojego starego przyjaciela, z którym kilka miesięcy temu się trochę posprzeczałam i urwał nam się kontakt. Gdy koło niego przechodziłam, uśmiechnęłam się nieśmiało w jego stronę na co on lekko zdziwiony podszedł do mnie.

-Um hej Maya, wybacz, że ci przeszkadzam, ale czy możemy pogadać?

-Wybacz trochę śpieszę się do szkoły.

-Ok, chętnie się odprowadzę.- powiedział wysoki blondyn, który miał na imię John. Z racji, że był 2 lata starszy skończył swoją szkołę w tamtym roku, a obecnie studiuje prawo na uczelni w Chicago.

-Jeśli chcesz.

-Chciałbym cię przeprosić za tamtą sprzeczkę. Bardzo mi ciebie brakuje. Byłaś dla mnie jak siostra, a ja tak to zjebałem swoim zachowaniem. Przepraszam, że wtedy tak na ciebie nakrzyczałem, ale martwiłem się o ciebie. Dobrze znałem tego chłopaka, który próbował się z tobą umówić i nie mogłem dopuścić do tego żeby ten frajer skrzywdził moją najlepszą przyjaciółkę.- powiedział John, zatrzymując się i spoglądając w moje oczy. W jego oczach mogłam dostrzec ból i jednocześnie troskę.

Nie mówiąc nic, mocno go przytuliłam, a gdy podeszliśmy pod budynek szkoły, na odchodne dałam mu buziaka w policzek i udałam się w stronę głównego wejścia.

I will never leave youWhere stories live. Discover now