Rozdział 34

1.1K 117 114
                                    

Już po chwili Polska zjadł śniadanie i złapał mnie za rękę, prawie zrzucając z krzesła. Gdy znaleźliśmy się na korytarzu, szybko się ubraliśmy i wyszliśmy.

Pogoda nie zapowiadała się dobrze. Gdy tylko opuściłem dom, poczułem mocny wiatr, wiejący w moją twarz.

Przymknąłem oczy. Postanowiłem pożartować sobie z Felka.

Podniosłem go i trzymając w górze, przystawiłem przed siebie, w taki sposób, aby wiatr zamiast we mnie, wiał w niego.

"Liciek, co ty totalnie do cholery robisz?!"

"Jesteś moją osłoną przed wiatrem"

Polak wkurzony wyrwał się, a ja pod wpływem ciężaru go puściłem.
Wystawił do mnie język i zaczął iść.
Dobiegłem do niego.

"Już, już, nie denerwuj się."

Chłopak popchnął mnie w krzaki. Wpadłem w żywopłot, a Feliks zaczął się śmiać.

Usłyszałem jego głos.
"To jeszcze nie cała zemsta."

Po tych słowach skoczył, przygniatając mnie.
Jęknąłem.

"Dobra, już nie będę z ciebie żartował! Tylko zejdź ze mnie."

Chłopak cmoknął mnie w czoło, po czym wstał, oczywiście "przypadkiem" nadeptując na mnie.

Gdy udało mi się podnieść, udaliśmy się dalej.
Przez kolejne kilka minut drogi, przekomarzaliśmy się. Dopóki nie zobaczyliśmy placu zabaw.

Zauważyłem, że to większość barw w tym miejscu była przytłumiona, ciemna lub po prostu smutna.

"Generalnie, to oni kolorowej farby nie mają w sklepach, czy co?" - skomentował niezadowolony Feliks.

Po chwili dodał
"Kto pierwszy do huśtawki, ten lepszy!"
I zaczął biec.
Ruszyłem za nim truchtem.

Gdy dobiegłem do huśtawki, na której siedział już Feliks, westchnąłem "Przecież wiadomo, że jesteś najlepszy, co nie? Więc po co miałbym biec?"

Uśmiechnąłem się.
Feliks odwzajemnił uśmiech.
"Prawda, jestem totalnie generalnie zafelisty! A ty jesteś zaraz po mnie!"

"Pewnie, że tak."

Usiadłem na huśtawkę obok i lekko się zakołysałem. To musi wyglądać naprawdę dziwnie. Feliks wtenczas wesoło się huśtał, nie zwracając na nikogo uwagi.

Nawet nie miał na kogo zwracać uwagi, gdyż każdy odszedł do domu, przez chmury, których na niebie kłębiło się coraz więcej.

Moje włosy pod wpływem wiatru, który się nasilił, zakryły mi twarz.
Odrzuciłem je na bok i zawołałem do Felka.

"Pogoda zapowiada się niezbyt dobrze, może lepiej jak pójdziemy już do domu?"

Feliks pogrążył się w myślach. Po chwili zastanowienia zrobił skrzywioną minę i odpowiedział
"Generalnie, to nie ma mowy! Przecież nie jesteśmy z cukru, Liciek!"

Niezbyt mi się to spodobało.
Polska wstał i złapał mnie za rękę.

Zaciągnął mnie na karuzelę. Podejrzewam, co zamierza zrobić. Przecież wie, jak ja się boję szybkiego kręcenia na karuzeli.

"Feliks, proszę..."

Chłopak szyderczo się uśmiechnął i ze swojego plecaka wyjął jakąś linę.
Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia.

"Pomiędzy Światami" ~ Hetalia [LietPol]Where stories live. Discover now