1

10.5K 882 1.3K
                                    


Louis


- Skup się Louis! - usłyszałem zirytowany głos swojego nauczyciela.

Przewróciłem oczami i westchnąłem. Byłem niewyspany i jedyne o czym marzyłem to ciepłe, wygodne łóżko. A gdzie teraz się znajdowałem? Stałem pod starym magazynem, ubrany w czarny strój, tak samo jak mężczyzna obok mnie. Trzymałem w dłoni krótki sztylet zrobiony ze srebra, a jego ostrze połyskiwało w świetle księżyca. Ręce mi już zmarzły i prawie straciłem w nich czucie.

- Ale nic się nie dzieje... - mruknąłem, opierając głowę o zimną ścianę budynku. -Od dwudziestu minut.

- Jesteś strasznie niecierpliwy. - powiedział. - Skup się na zadaniu. Ja przejdę z drugiej strony budynku, a ty tu zostań. Atakuj tylko w ostateczności.

- Jasne... - westchnąłem. - Bo na pewno żadna pijawka nas nie zauważyła i teraz cierpliwie czeka aż ją zabijemy.

John pozostawił to bez komentarza i poszedł w tylko sobie znanym kierunku. Ja musiałem stać cierpliwie i na niego poczekać. Była już druga w nocy  i zamiast spać, marzłem na dworze. Byliśmy łowcami. Zostałem jednym z nich dzięki rodzicom, którzy nie dali mi żadnego wyboru. Od dziecka przyuczali do pełnienia tego zadania. Nie byłem zwykłym nastolatkiem. Nie można było mi chodzić na imprezy i rozbijać się po nocnych klubach. Większość nocy spędzałem jak dziś - na polowaniu. A na kogo polowaliśmy? Wampiry. Już w wieku pięciu lat dowiedziałem się, że to nie tylko fikcja literacka. One istniały naprawdę. Nie były miłe i ostatnie co im przychodziło do głowy to bratanie się z ludźmi. My byliśmy dla nich jedynie pokarmem. Dlatego jako łowcy pozbywaliśmy się tych krwiopijców i ratowaliśmy przed nimi ludzi.

Zacząłem powoli przysypiać. Nienawidziłem tych polowań. Nigdy nic się nie działo. Ja jedynie czekałem w ukryciu, gdy mój nauczyciel rozprawiał się z krwiopijcą. Co było w tym takiego emocjonującego? Równie dobrze mogliby mnie zostawić w domu i w końcu porządnie bym się wyspał.

Rozejrzałem się po okolicy. Nikogo w pobliżu nie było. Jedynie ciemność i stare kontenery. Oparłem się o ścianę i zsunąłem po niej plecami. Mogłem założyć jakąś kurtkę, ale wtedy o tym nie pomyślałem. John pojawił się w moim domu i wyrwał ze snu. Ledwo co zdążyłem wtedy zasnąć. Tak było prawie codziennie.

Oprócz bycia łowcą, uczyłem się w zwykłej szkole. Często chodziłem do niej niewyspany. Przeciętne polowanie trwało góra dwie godziny. Wcześniej dostawaliśmy informacje o miejscu pobytu wampira. Mieliśmy jedynie go zlikwidować i mogliśmy wracać do domu.

Oplotłem ramionami swoje kolana i wpatrywałem się tępo w mrok nocy. Nie miałem przy sobie nawet komórki. Odkąd zdarzyła mi się wpadka z telefonem, każą zostawiać urządzenie w domu. A przecież to nie moja wina, że włączył się wtedy budzik...

Usłyszałem teraz odgłos kroków. Podniosłem głowę. Czyżby to już koniec na dzisiaj? Wstałem powoli z ziemi i wytrzepałem swoje spodnie. Kroki były coraz głośniejsze. Zmarszczyłem brwi. John nigdy nie hałasował. Przez lata nauczył się chodzić bezszelestnie. Zawsze mi powtarzał, że trzeba być cicho. Nigdy nie wiadomo czy w pobliżu nie było więcej wampirów.

Zacisnąłem mocniej rękojeść sztyletu. Nigdy nikogo nie zabiłem. Ani jednego wampira przez całe swoje siedemnastoletnie życie. Aby zabić krwiopijcę, trzeba było wbić mu srebrny sztylet w serce. Drewniany kołek czy woda święcona to mit. Tak samo jak czosnek, który odstrasza te bestie. Ale nie trzeba było być wampirem, aby uciekać od tego smrodu.

Postać podeszła bliżej i dopiero teraz zauważyłem, że było ich dwóch. Byli to mężczyźni. Spojrzeli na mnie znudzonym wzrokiem. Cofnąłem się o krok i wpadłem na ścianę za sobą. Nie mogłem im się dokładnie przyjrzeć przez panującą ciemność. Nawet doświadczony łowca nie poradziłby sobie z dwoma wampirami w pojedynkę.

- Nienawidzę łowców. Są jak karaluchy. - odezwał się jeden z przybyszów.

- Rzucamy monetą? - zapytał drugi, podchodząc jeszcze bliżej.

- Cofnij się! - warknąłem.

- Co może zrobić taki dzieciak jak ty? Twój kolega był... smaczny. A skąd wiem, że jesteście łowcami? Zanim rozszarpałem mu gardło, zauważyłem ten przeklęty tatuaż na karku. - wybuchł śmiechem. - Ilu masz morderstw na swoim koncie?

- Powiedziałem, abyś się cofnął! - powtórzyłem, rozglądając się gorączkowo po otoczeniu.

Nie było nikogo, aby mi pomógł. Ucieczka nie wchodziła w grę. Wampiry oprócz swojej siły, były bardzo szybkie. Nie zdążyłbym postawić nawet kroku i już by mnie złapały. W samym Doncaster było ich ponad sto. Za wszystkimi tajemniczymi zniknięciami stały te krwiożercze bestie.

- Boisz się, mały? - zapytał mężczyzna, znajdując się niebezpiecznie blisko mnie.

Wystawił rękę w moim kierunku. Zamachnąłem się sztyletem, lecz wampir by szybszy. Złapał mnie za nadgarstek i go unieruchomił. Próbowałem go odepchnąć, ale nie poruszył się nawet na milimetr. Zacząłem się szarpać, próbując wyswobodzić rękę. Niestety moje próby poszły na darmo.

- Nie zabijaj go. - odezwał się wyższy z nich, przyglądając się całej scenie niewzruszony. - Możemy go sprzedać...

- Ale kolacja...

- Znam jedno miejsce, gdzie jeszcze dziś zarobimy sobie na nim.

- Kurwa! Puszczaj! - warknąłem, próbując dosięgnąć go nogą, lecz i to skutecznie mi uniemożliwił.

- Ale zaczynasz mnie wkurzać. - mruknął mi na ucho. - Jesteś strasznie niewychowany, chłopcze.

Złapał mnie za włosy i uderzył moją głową o ścianę znajdującą się za mną. Jęknąłem cicho i obraz zaczął mi się rozmazywać. Powoli osuwałem się na ziemię, lecz czyjeś ręce nie pozwoliły mi zetknąć się z betonem.


❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze!

Okładkę wykonała: larry_paulie 

Bardzo za nią dziękuję! xx

Ruszamy z nowym ff, mam nadzieję, że chociaż odrobinę wam się spodoba.

Ja osobiście jestem nieusatysfakcjonowana i niezbyt podoba mi się ten rozdział.

Może następne wypadną w połowie lepiej.

Do następnego! xx



Craving ~Larry ❌Where stories live. Discover now