35

5.3K 655 574
                                    


Harry


- Powinieneś mu się pokazać. - usłyszałem głos obok siebie.

Spojrzałem na siedzącego obok mnie blondyna. Siedzieliśmy w samochodzie. Stąd mieliśmy dobry widok na mieszkanie  Louisa. Chciałem go zobaczyć, upewnić się, że wszystko z nim jest w porządku. Minął już przecież miesiąc i trzy dni od naszego rozstania. Musiałem mieć pewność, że jest szczęśliwy.

-  Chcę go tylko zobaczyć. - powiedziałem. - Nic więcej.

- To po to przejechałeś tyle kilometrów? Żeby zobaczyć go z daleka i odjechać? - westchnął. - On ucieszy się na twój widok.

Nic nie powiedziałem. Milczałem. Wyjrzałem przez szybę i zauważyłem go. Niskiego szatyna z czapką na głowie i szalikiem wokół szyi. Szedł chodnikiem i w ręku trzymał siatkę z zakupami. Nie spieszył się nigdzie. Powoli zmierzał do swojego mieszkania. Przed wejściem dogoniła go jakaś postać. Był to mężczyzna. Zaciągnął mu czapkę na oczy i wyprzedził go. Niebieskooki się zatrzymał. Na jego twarzy widziałem szeroki uśmiech. Był szczęśliwy. Schylił się po coś, jak się później okazało, ulepił kulkę śniegu i rzucił nią w mężczyznę. Czarnowłosy pochylił się do przodu i wytrzepał swoje włosy z białego puchu. Następnie złapał Lou za szalik i przyciągnął do siebie. Pocałowali się.

- Może powinniśmy... - zaczął blondyn.

- Nie... To w porządku. - powiedziałem cicho. - Wiedziałem, że znajdzie kogoś, z kim będzie w pełni szczęśliwy.

Nie odrywałem spojrzenia od tamtej dwójki. W końcu Louis wplótł jedną dłoń w czarne włosy i przyciągnął go do siebie bliżej. Musiał stanąć na palcach, aby dosięgnąć ust swojego chłopaka. Po chwili się od siebie oderwali. Czarnowłosy cofnął się o krok do tyłu i zabrał siatkę z zakupami od szatyna. Objął go ramieniem i skierowali się  do wejścia budynku. Otworzył przed nim drzwi i przepuścił pierwszego. Już więcej ich nie widziałem.

- Porozmawiaj chociaż z nim. - powiedział przyjaciel. - Tylko jedna rozmowa.

- Nie. - pokręciłem głową. - Tylko to chciałem zobaczyć.

Uruchomiłem silnik i wyjechałem z parkingu. Jechaliśmy w  ciszy. Wracaliśmy do swojego miasta. Niall co chwila próbował nawiązać rozmowę, ale po którejś z kolei próbie się poddał. Odwiozłem go do jego domu. Nalegał, abym wszedł do środka i przywitał się z chłopakami. Zayn siedział w domu razem z Liamem i oglądali powtórkę jakiegoś meczu. Odmówiłem. Nie chciałem zepsuć im humoru. Zawsze jak się pojawiałem czułem, że patrzą na mnie z litością. Nienawidziłem współczucia. Nie zasługiwałem na nie.

- Na pewno? - zapytał blondyn. - Zayn kupił piwo, spędzimy miło czas, będzie dobrze, zobaczysz.

- Może innym razem, Ni. - powiedziałem. - Dziękuję za zaproszenie. Pozdrów chłopaków.

Wymusiłem na sobie mały uśmiech, ale wcale to nie przekonało mojego przyjaciela. Za dobrze mnie znał. Miałem wspaniałych przyjaciół, ale wolałem teraz pobyć trochę sam. Musiałem sobie to wszystko przemyśleć. Odjechałem spod ich domu i pojechałem do siebie. Nie zabawiłem tam długo.

Odpocząłem chwilę i znów wsiadłem do samochodu. Pojechałem z powrotem pod mieszkanie Louisa. Nie chciałem go szpiegować ani kontrolować. Musiałem jedynie być pewien, że był bezpieczny. Musiałem zdobyć kilka informacji o tamtym chłopaku.

Podróż zajęła mi znów długie minuty. Zaparkowałem blisko mieszkania niebieskookiego. Czarnowłosy mężczyzna wyszedł stamtąd dopiero późno w nocy. Było po pierwszej. Louis odprowadził go kawałek  chodnikiem, lecz potem zawrócił.

Sam wysiadłem z samochodu i poszedłem w ślady za nieznanym mężczyzną. Zaprowadził mnie aż do parku. To tam zniknął mi z oczu. Rozglądałem się chwilę, ale nie mogłem go znaleźć. Chyba musiał wiedzieć, że za nim szedłem. Musiał się zorientować. Przekląłem cicho i już chciałem zawracać, kiedy czarnowłosy znalazł się tuż za mną.

- Czemu mnie śledzisz? - zapytał. - Nie znam cię.

- Też cię nie znam. Kim jesteś? - zapytałem podejrzliwie.

- Pytałem pierwszy. - odparł i skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

- Co cię łączy z Louisem? - kontynuowałem, ignorując go.

- Lou? - zdziwił się.

- Czego od niego chcesz? - popatrzyłem na niego uważnie. - Skąd się znacie?

- Jestem Alex. - westchnął. - Spotkałem go tutaj w parku. A ty to...?

- Harry Styles. - przedstawiłem się niechętnie.

- Mówił mi o tobie. - pokiwał głową. Nieco się rozluźnił i nie przybierał groźnej postawy. - Ty go przemieniłeś w wampira, gdy umierał. Uratowałeś go, jestem ci bardzo wdzięczny. Louis jest wspaniałym człowiekiem. Bardzo dobrze cię wspomina.

- Miło? - zdziwiłem się. - Co ci jeszcze powiedział?

- Pozwoliłeś mu mieszkać u siebie i wszystkiego nauczyłeś. Niewiele wampirów podejmuje taki trud, aby zajmować się młodym wampirem. Jestem ci za to wdzięczny.

- Mówił dlaczego w ogóle był umierający? - zapytałem.

- Był łowcą, a ty uratowałeś go po ataku wampira. To naprawdę szlachetne. - przyznał. - Cieszę się, że mogłem cię poznać.

- Dbaj o niego. - powiedziałem dobitnie. Nie chciałem przeciągać rozmowy. - Zasługuje na wszystko co najlepsze.

- Zawsze o niego będę dbać. Jest dla mnie najważniejszy. Przekazać mu coś od ciebie?

- Nie mów mu o tym, że tu byłem. Chciałem jedynie upewnić się, że jest szczęśliwy.

- Jak chcesz. - skinął głową. - Może chcesz go odwiedzić, niedawno od niego wyszedłem, ale pewnie to wiesz. Zapewne ucieszy się na twój widok.

- Nie. - pokręciłem głową. - Tak jest lepiej. Nie pozwól, aby kiedykolwiek był smutny. Nie ma nic gorszego od jego smutnych oczu i łez.


❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉❉

Witajcie kadeci/wilki/nietoperze!

Podziwiam wszystkich kadetów, którzy zawsze odpowiadają na to moje powitanie xx

To już trzeci rozdział na dziś :D

A porucznik zaraz wyrusza do pracy :)

Dziękuję za gwiazdki i komentarze!

Do następnego ^.^

Miłego dnia! ❤


Craving ~Larry ❌Where stories live. Discover now