nowy wstęp i wyjaśnienia!

19.5K 537 171
                                    

07.09.-11.09.2017r.

Cześć! Ta notka jest dla mnie cholernie stresująca i nie wiem, jak zacząć, które kwestie będą poruszane najpierw, więc... będzie trochę chaotycznie. Za parę dni pewnie będę żałować tego, co tu napisałam, ale cóż. Korzystam z chwilowej odwagi. Może zacznę od początku. 

Za każdym razem zostawiam pod/nad rozdziałem prośbę o komentarze: opinię, krytykę (przyjmowaną zawsze z wdzięcznością, bo przecież każdy popełnia błędy i chciałby nad sobą pracować, tak?). Z ponad stu osób na moją prośbę odpowiada kilka. Czasem kilkanaście. To w pewien sposób boli.

Nie chodzi mi o to, aby być w rankingach. Kiedyś może mi się marzyło bycie na pierwszym miejscu w jakiejś kategorii, ale przestało mi na tym zależeć. Piszę dla siebie, a także dla Was. Za rozdział otrzymywałam kilka pochwał, czasem jakąś krytykę. I pytania o to, kiedy będzie następny. Zawsze macie wpływ na autora opowiadania, ale nie taki, jak myślicie. 

Jako autorka i czytelniczka wiem, że nieraz ciężko jest coś napisać, bo szkoła, bo jakaś choroba, brak czasu, ochoty, gorsze samopoczucie, które nie pomaga w skleceniu choćby jednego zdania. I należy po prostu mieć cierpliwość. Albo się zmuszać. Albo szukać pomocy.

Z pewnością niektórzy z Was pamiętają dwumiesięczną przerwę, jaką miałam w tym roku, gdzieś od lutego do kwietnia. Nie byłam w stanie nic napisać. Czułam się podle sama ze sobą, miałam odczucia, jakby wszyscy na mnie naciskali i nie dali oddychać. Nie umiem tego opisać i niespecjalnie chcę to wszystko sobie przypominać. Potem częściowo to wszystko przeszło, więc powoli wróciłam do pisania. Ale te uczucia, ciemne chmury nad moją głową nie minęły. W którymś momencie bałam się, że nie wytrzymam i zrobię coś, czego będę żałować. Nie, nie chciałam kończyć ze swoim życiem. To nie jest rozwiązanie. Nigdy. 

Przez pewien okres czasu byłam pod opieką psychologa. Stwierdził, że to, co czuję, to nie depresja. Miałam niektóre symptomy, ale jako choroba... nie miałam jej. Powiedział mi, że moja samoocena jest tak niska, że wyniszczam się negatywnym postrzeganiem samej siebie. Kiedy rozmawiał ze mną na jednym z ostatnich spotkań powiedział mi, że kiedy mnie pierwszy raz zobaczył, jego uwagę zwróciły moje oczy, w których nie było radości. Moja mama też powiedziała, że mało się uśmiechałam.

Ciekawe, kto już przewija tę ścianę tekstu w dół...

Już mi lepiej, tyle powiem. Przecież niektórzy mają znacznie gorzej. Nie narzekam na wszystko, widzę wszystko w lepszych kolorach, nie jestem tak pesymistycznie nastawiona do świata. Staram się pomagać, jeśli ktoś ma problem —  wystarczy napisać. Może nie odpiszę od razu, ale to robię. Dalej nie lubię szkoły, dalej nie wiem, co dokładniej robić po maturze, którą mam za kilka miesięcy. Mam w planach pewne studia, ale nie wiem, czy sobie poradzę z tym wszystkim. Ale grunt to względnie pozytywne nastawienie, czyż nie?


A teraz powody, dla których wycofałam "Stalkera". To, co napisałam powyżej, jest z tym bardzo powiązane. Często nie miałam czasu ani ochoty na pisanie rozdziałów. Ale jakoś pisałam. Jednak... Popełniłam błąd, kierując się opiniami ludzi. Pisałam rozdziały, jak tylko mogłam. Nierzadko się przymuszałam, aby po prostu coś dodać i nie słyszeć pretensji. Rozdziały koniec końców wychodziły porządnie, więc wrzucałam; w końcu nie dodawałam czegoś, co mi się nie podobało. Bałam się, że mnie znielubicie i zostawicie "Stalkera" oraz mnie bez czytelników. Innymi słowy — przestałam pisać dla siebie, a zaczęłam dla Was. A to było niezdrowe. W każdym rozdziale przepraszałam za nieobecność. 

Kiedy wycofałam publikację tej opowieści (trochę przed pierwszą wizytą u psychologa) i nie musiałam przez długi czas martwić się tym, kiedy ostatnio coś dodałam, ulżyło mi. Jeden kamień mniej. Nie czułam już tej całej presji. Wycofałam, bo nie miałam weny. Postanowiłam wrócić z tym, kiedy będę gotowa. A Wam mówiłam jedynie, że "Stalker" zniknął z przyczyn osobistych. Bo to prawda. Byłam gotowa o tym napisać teraz. 

Jak napisałam wyżej, zawsze proszę o komentarze. Czytam wszystkie, choć nie na wszystkie odpowiadam. Nie jestem marudą, która na jakąś krytykę odpowiada "nie podoba się — nie czytaj". Jestem tylko człowiekiem i chcę się uczyć całe życie. Ale nie chcę, żeby uczono mnie, jak żyć. 

Zostałam kiedyś skrytykowana nie za błędy w opowiadaniu, ale za to, że tak rzadko dodaję rozdziały i ciągle przepraszam za długi czas oczekiwania. Jedni rozumieli, że nie chcę wrzucać byle czego. Może i przymuszałam się do pisania, ale nie serwowałam Wam niedopracowanego i bezsensownego rozdziału. I dowiedziałam się, że Was nie szanuję. :') W takim razie odpowiedzcie mi na jedno pytanie: co, według Was, jest przejawem szacunku — stawianie na ilość czy jakość? Czy raczej: wolicie w miarę dobry, unikalny towar czy jakieś hurtowe badziewie?

To zabrzmiało tak, jakbym była jakąś dilerką... XD

Żebyście mnie źle nie zrozumieli — jestem cholernie wdzięczna za każdy ślad Waszej obecności. "Stalker" prawie od początku miał całkiem dobry odbiór i cieszyłam się, że ktoś się nim zainteresował. To jedno z poważniejszych i porządniejszych opowiadań, jakie pisałam od sierpnia zeszłego roku. Każda gwiazdka, każdy komentarz świadczą o tym, że czytacie to i w pewien sposób doceniacie. Ale zdarzają się różne rzeczy, na które nie macie wpływu. A słowami "szanuj czytelników, bo przy twoim podejściu wkrótce ich nie będzie" nie wymusicie na mnie pisania. Nie zacznę stukać w klawiaturę dzień i noc. Słowa o braku szacunku naprawdę zabolały, okej? I "dopełniły dzieła" — stwierdziłam, że pozbędę się problemu w postaci niezbyt sympatycznych wypowiedzi oraz wyrzutów sumienia wynikających z tego, iż zmuszałam ludzi do czekania. Moje podejście? Ono jest takie — szanuj czytelnika i szanuj autora. Krytykuj opowiadanie, nie jego twórcę. 


Postanowiłam, że "Stalker" przejdzie poprawki. Będą większe niż te w "Potędze Julii" (tam jedynie poprawiałam dialogi i pojedyncze zdania). Tu będę sprawdzać każdy akapit, poprawiać zapisy, powtórzenia, ogólnie tekst będzie nieco ładniejszy. I może obszerniejszy. ALE! Nie oczekujcie rozdziałów tak szybko. Jest początek roku szkolnego. Ja mam w maju maturę. Zdaję rozszerzony polski i angielski, więc muszę się przyłożyć do nauki. :') Co się pojawi, to się pojawi. Poprawki jednak zajmą trochę czasu. 


Nie mam zielonego pojęcia, kto przeczytał całą notkę, a kto olał. No cóż. Teraz wiecie, czemu "Stalker" zniknął. Ale wróci. Skończę go... kiedyś. :D zaczęłam już poprawki, pierwszy rozdział jest praktycznie gotowy, ale z każdym słowem, jakie czytam, jestem coraz bardziej... może nie rozczarowana, ale nieco zirytowana. Niektóre rzeczy nie wyszły tak, jak powinny. Nie wiem, może powinnam to wszystko robić na spokojnie? Będę czytać, poprawiać i wczuwać się w tę historię. Trzymajcie kciuki, żeby chęci do kontynuowania tego wróciły. Uprzedzając pytania — nie wiem, kiedy pojawi się pierwszy rozdział. I nie wiem, kiedy będą pojawiać się następne. Proszę, wytrzymajcie i nie narzekajcie na mnie za bardzo, sama już to robię, nie trzeba mnie dodatkowo dobijać. :')

Dziękuję za przeczytanie. Nie krytykujcie mnie za bardzo. Dobranoc i do zobaczenia kiedyś. ^^ 


✓ Stalker. One Way Or AnotherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz