15

11K 630 196
                                    

Major był wściekły.

Jedyne co miał teraz ochotę zrobić, to kogoś zamordować gołymi rękoma.
Niech to szlag! Pomyślał. A tak dobrze wszystko szło. Miał wrażenie, że
Alicja przełamywała się, a tu kutas wszystko zepsuł.

- Niech ja tylko dorwę w swoje ręce- powiedział przez zaciśnięte
zęby, nalał sobie z karafki Burbona i wypił jednym duszkiem.

- Panie majorze - do gabinetu weszła sekretarka.

- Czego?

- Przyszła depesza od pułkownika Franz Hössler - Major podszedł do Rity i odebrał kartkę.

- Transport pod Tarnopol - przeczytał. Werner już wiedział o co chodziło. Nowa fabryka na wschodzie miała ruszyć lada dzień. Miejsce było bardzo cenne dla generalicy, gdyż tam miały być produkowane bomby i amunicja na front przeciwko Sowietom. Teraz trzeba było zaopatrzyć to miejsce w pracowników.

Major nie czekając dłużej nałożył czapkę na głowę i wyszedł. Nie mógł z
tym zwlekać. Rozkaz trzeba było bezzwłocznie wykonać.

- Dzisiaj mnie nie będzie - rzucił do Rity, a następnie udał się do
biura dowódcy plutonu porucznika Erich Hanser. Mężczyzna na widok
majora stanął na baczność.

- Heil Hitler! - zasolutował porucznik.

- Heil Hitler! - odpowiedział Werner- spocznij - dowódca posłusznie wykonał polecenie .

- Panie majorze, jakie są rozkazy? - mężczyzna usiadł za biurkiem, zapalił papierosa i spojrzał na stojącego przed nim podwładnego.

- Zbierz pluton i zarządz łapankę na ulicy Chłodnej. Jest tam duże
targowisko i mnóstwo ludzi. Zróbcie przesiew, potrzebujemy jak
najwięcej zdatnych robotników do fabryki pod Tarnopolem.

- Czy mają być tylko mężczyźni? - zapytał. Major ponownie zaciągnął
się papierosem i wypuścił dym.

- Nie koniecznie, kobiety też. Wiek od osiemnastu do czterdziestu lat. Te,  które są młodsze i ładne zabierzcie do burdeli. Stare i dzieci zabijajcie na miejscu. Z mężczyznami podobnie. Starych likwidujcie, a przy tych których znajdziecie broń wsadźcie do więzienia na tortury. Pytania?

- Dużo potrzebujemy tych robotników?

- Sporo, jakieś dwa tysiące. Raczej dzisiaj tylu nie nazbieramy, więc raz w tygodniu przeprowadzisz takie akcje. Wszystko jasne? - pułkownik
strzelił obcasami i krzyknął.

- Jawohl!

- To zbierz żołnierzy i ruszajmy. Chcę to załatwić jeszcze przed obiadem - dowódca ponownie strzelił obcasami i odmaszerował. Major zarzucił swoje nogi na biurko, wyciągnął swój parabellum i sprawdził naboje.

- Czas się zabawić - westchnęł znudzony. Codziennie praktycznie robił to samo. Chciał więcej adrenaliny i urozmaicenia, a nie ciągle strzelać tempo w jakąś hołotę, która nawet się nie broniła. Ci Polacy to debile. Pomyślał. Przecież śmierć
powinna czemuś służyć, a nie umierać dla samej sztuki.

Od czasu do czasu na terenie Generalnej Gubernatorni były oczywiście miewielkie sabotaże, ale to były nic nie znaczące gówniane akcje.
Polegające na pisaniu antyhitlerowskich haseł na murach, wysyłaniu ostrzeżeń, ośmieszaniu zarządzeń okupanta i dezorganizowaniu jego akcji
propagandowych.

Z drugiej strony Werner nie mógł tego tak sobie bagatelizować. W ten sposób przypominali społeczeństwu polskiemu, że istnieje jeszcze polski
ruch oporu, więc major nie miał wyboru i posyłał na śmierć wszystkich tych, którzy to robili.

Pokochać wroga cz. 1 (Zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz