4

1.1K 128 26
                                    


Stoję, oparty o ścianę i patrzę na moje odbicie w kubku. Piję jakiś sok, ale nawet nie znam smaku. Wiem za to, że nie chcę tu być. Niegrzecznie jednak byłoby teraz odejść, bo w końcu to urodziny Stana i Forda. Moich kochanych wujków, którzy tyle dla nas zrobili.

Słyszę, jak Mabel śmieje się z koleżankami i rozglądam się wokoło. Jest tu całe miasteczko, nawet ten idiota Gideon przyszedł. Próbuje zwrócić na siebie uwagę Pacyfiki, ale dziewczyna tylko chichocze i trzyma się z rodzicami. W zasadzie jakoś bardzo nie zmieniła się po apokalipsie. Inni też starają się o tym nie wspominać, nie rozmawiać, pewnie nawet nie myśleć. Temat tabu.

Zaczynam być ciekawy, co stałoby się, gdybym nagle o tym przypomniał. Wystarczyłoby nawet wypowiedzenie imienia tego demona. Ciekawe, czy zostałbym zlinczowany? A może po prostu olany...

Ludzie właśnie tacy są. Uwielbiają ignorować rzeczy oczywiste, tak, jak kiedyś ignorowali Gideosia. Dopiero po aferze z jego ojcem i tym, jak karzeł prawie nas nie zabił zaczęli dostrzegać w nim niebezpieczeństwo. Ale wtedy było już po wszystkim. Mieli inny temat do plotek. To się zmienia tak szybko, że ciężko jest za tym nadążyć. Wzdycham cicho i upijam łyk napoju.

- Hej, co jest? - Wendy podchodzi do mnie, zarumieniona. Widzę, że ma malinkę na szyi. Patrzę na to obojętnie, bo już dawno temu przestałem sobie robić nadzieję. Za duża różnica wieku i charakteru. Poza tym mam teraz ważniejsze sprawy na głowie. Zawsze miałem.

- Nic - mówię, mieszając napój w papierowym kubeczku. W moim głosie słychać znudzenie, a ona tylko unosi brwi do góry. - Nie przejmuj się mną.

Dodaję, a gdy chwyta mnie za ramię - prawdopodobnie, aby zaciągnąć do tańca - wyrywam się jej. Napój rozlewa się na podłogę, a wszystkie oczy zwracają się na nas. Poprawka; na mnie.

Bo to o mnie teraz plotkują.

Bo to Mabel to nakręciła.

Bo nie wierzą w mój sen.

Bo nie wierzą we mnie.

- Dipper...? - Wendy patrzy na mnie z niepokojem, a rozluźnienie ulatuje z niej niczym powietrze z pękniętego baloniku. Spuszczam wzrok, patrząc na kałużę na ziemi. - Dipper, ja chciałam tylko z tobą zatańczyć. Stoisz tu tylko i na wszystkich patrzysz - przygryza wargę. - Chciałam cię tylko rozruszać.

Unoszę wzrok, kręcąc głową. Wszystko jest nie tak. Moje mięśnie są napięte, moje nerwy są napięte. Cały czas myślę i analizuję. Nie potrafię się wyluzować. Nie potrafię zapomnieć.

- Widocznie nie wyszło - odpowiadam sucho, a potem odwracam się i idę po schodach do mojego pokoju. Wszyscy tylko patrzą za mną, ale zaraz wracają do rozmów i zabawy.

Tak, jakbym był powietrzem.

Jakby mnie nigdy tam nie było.











Hej...

Hm, imprezka nie wyszła, co? Nie mogę jednak winić ciebie. To w zasadzie wyłącznie moja wina. Odcinam się od nich, więc mnie olewają. Tak to działa.

Mabel całe dnie spędza na lataniu za chłopakami, coraz częściej nie chce ze mną wychodzić. "Przeżywa trudny okres", jak określił Stanek. On sam wciąż jakby odzyskuje stracone lata, spędzając czas z Fordem i Fiddlefordem. Poza tym znowu zaczyna zarywać do Leniwej Kluchy. Ciekawe, kiedy zorientuje się, że ona jest dla niego uprzejma tylko dlatego że kupuje dużo jej słynnych omletów z kawą. Przesiaduje tam całe dnie, patrząc na nią i żując to zdzierstwo. Ford zaczyna się o to na niego wkurzać.

Właśnie... Stanford Pines już nie proponuje mi nauki pod swoją opieką. Jakby przez incydent z Cipherem wszystko, co o nim myślałem poszło w niepamięć. Stara się zapomnieć o tamtym lecie, podczas, gdy ja staram się przypomnieć sobie jak najwięcej. I może zabrzmi to strasznie, ale rozumiem motywy tego żółtego demona. Plan miał spoko, tylko z realizacją gorzej.

W zasadzie to świat już teraz staje się wielkim placem zabaw. Ludzie bawią się innymi na wszystkie możliwe sposoby, a broń uważają za śmieszne pukawki do postraszenia.

Tragicznie zabawne w swojej prostocie.

Wybacz, zrobiłem się ostatnio trochę cyniczny. Może dlatego, że znudziła mi się ta zabawa w kotka i myszkę. Raz odwracasz się jak wiekowy dziadek, a innym razem jak dzieciak z ADHD.

I za każdym razem coraz bardziej mnie wkurzasz. Dlatego teraz nie pytam, ale żądam z całą stanowczością: POKAŻ MI SWOJĄ TWARZ.

Mam nadzieję, że to zrobisz. Innej opcji nie widzę.

To jak?


D.



















Because they don't believe in me...

Piano /billdip/Where stories live. Discover now