6

1K 120 14
                                    

- Ja tam sądzę, że lepiej ci w granatowym - mówi Mabel, najwidoczniej bardzo przejęta. Idę za grupką znajomych, słuchając od jakichś pół godziny jej rad modowych. Najgorsze jest to, że Candy na poważnie bierze jej słowa, kiwając głową z mądrą miną. Ugh, nawet w takich przypadkach musi zgrywać inteligenta. Nienawidzę tego u dziewczyn.

- Rozchmurz się, Dipper... - szturcha mnie wujek Stanek, a ja patrzę na niego. Nie mam nawet zamiaru ukrywać tego, że jestem znudzony. On tymczasem tylko wzdycha ciężko. - Rany, pryszczu... Masz minę jak Robbie, kiedy Wendy go rzuciła.

- Za którym razem? - pytam, a on śmieje się chrapliwie. Marszczę brew, nie bardzo wiedząc, dlaczego tak się śmieje. Przecież to przykre. Dziewczyna ma przerąbane z takim adoratorem, który nijak nie chce się odczepić. Wujek tymczasem klepie mnie w plecy dość mocno.

- Widzę, że humor dopisuje! - mruczy z zadowoleniem. Wzruszam ramionami, nawet nie mając siły wyprowadzać go z błędu. Idziemy właśnie na ten durny basen. Ścieżka leśna niedługo miała się skończyć, a potem zacząć normalna droga asfaltowa. Tymczasem jednak truchtamy po żwirze, a upał wyciska z nas pot. Coś czuję, że nieźle się dziś spocę z moją dolegliwością.

I wtedy coś nagle zatrzymuje Mabel. Przystaję razem z innymi, rozglądając się. Wszyscy nagle zamarli i jakoś zapadli się w sobie, a ja natomiast czuję, że znamię na czole mnie piecze. Na dodatek mam dziwną suchość w ustach. Nie wiedząc czemu, zaczynam przedzierać się na przód grupy. Odpycham Grubą, a potem wymijam siostrę. Moje oczy rozszerzają się ze zdziwienia, a ja sam zastygam jak rażony piorunem.

Wiecie, jakie to uczucie, kiedy czekaliście na coś tak długo, że przestaliście wierzyć, iż się stanie? Na przykład wycieczka do Disneylandu. Czekacie na to 7 roku życia, a gdy macie 30 lat i nagle przychodzi wam informacja o tym, że jest taka możliwość nie wierzycie. Ja tak samo mam, gdy widzę pomnik Billa Cipher'a. Dzisiaj jednak jest inny. Ma zamknięte oko, jakby śnił. Wygląda spokojnie i całkiem bezbronnie. Podchodzę do niego, usuwając z cylindra trochę mchu.

Nikt się nie rusza. Nikt nie reaguje, ale nie myślę o tym. W głowie powstaje mi szalona myśl.

Te sny. To jego działka. Będzie mógł mi pomóc. Myślę o Mabel. Myślę o tym, ile złego się stało w ostatnich tygodniach. Nie chcę tak dłużej żyć. Nie chcę tak żyć. Ucieczka.

Nim ktokolwiek nawet zdąży mrugnąć okiem, ja już ściskam dłoń pomnika. Czuję, jak ręka stopniowo się ogrzewa. Czuję, jak moje nogi miękną. A potem nagłe szarpnięcie, jakby coś mnie wciągało. Daję się temu ponieść, zamykając oczy. W końcu nic nie jest gorsze od realności.

- Czekałem na ciebie.















Tyle mogę dla ciebie zrobić. A czuję, że ty zrobisz dla mnie o wiele więcej. Czuję, że... Wkrótce się spotka...

........................................................................................................................................

.......................................................................................................................................

........................................................................................................................................

....................dzisiaj.................................................................................... . . . .











In the end, nothing is worse than reality.


Piano /billdip/Donde viven las historias. Descúbrelo ahora