7

933 106 10
                                    

Patrzę na niego, starając się nie krzyczeć. To wszystko jest za jasne. Ta przestrzeń dokoła nas przeraża mnie. Chwytam się za głowę, starając się oddychać.  Wdech i wydech przychodzi mi ciężko. Wszystko zdaje się walić dokoła mnie.

- Hej, spokojnie... - mówi on, ale jego głos brzmi inaczej. Jest przesiąknięty jadem. Nie tak sobie wyobrażałem nasze spotkanie. Nie takie miało być, to nie miał być ON.

Wiem to, ale czuję inaczej.

- Chcę stąd wyjść! Chcę iść! - krzyczę na niego, klękając. Podłoże jednak nagle się wykrzywia, a ja ląduję na plecach. On pochyla się, a ja staram się jakoś wyswobodzić. Jego oczy jednak trzymają mnie w bezruchu, a ja nie wiem, czy się boję. Powinienem, bo wiem, kim on jest. Jednak ciekawi mnie, dlaczego to mnie zaczął dręczyć.  Poza tym jego spojrzenie jest hipnotyzujące, a kiedy wyciąga do mnie rękę znowu po nią sięgam. Jednak w połowie drogi waham się i wiem, że to widzi.

- Zamierzasz tu tak leżeć? - pyta niecierpliwie, poprawiając cylinder drugą ręką.

- N... Nie. - Odpowiadam, chwytając w końcu jego dłoń. Podnosi mnie i stoimy teraz naprzeciwko siebie, a on zaczyna nagle nucić.

Ta melodia. Ta sama, którą grał na pianinie. Czuję się zdezorientowany, bo jednocześnie mam chęć go uderzyć i przytulić. Spuszczam wzrok.

- Czytałeś jakiś z moich listów? - pytam go w końcu po chwili milczenia, nie podnosząc głowy. Nie chcę go znać. Bill Cipher... Ten sam. Ale przecież nie mógł, nie mógł, nie mógł być tą postacią z snu. Wiedziałbym, wyczuł zagrożenie. Na pewno.

Pochyla się nade mną, jego oddech na moim uchu.

- Każdy. - Odpowiada, a mnie przechodzi dziwny dreszcz. Podnoszę na niego wzrok, a wtedy wszystko znowu się zmienia. Budzę się, oddychając szybko i widzę nad sobą moich znajomych.

- Bill! - mówię, a oni markotnieją. Siostra kładzie mi dłoń na usta, kręcąc głową.

- Nie ma go. Zapomnij.

- Czy nie możesz po prostu żyć normalnie? - pyta trochę podirytowana Grenda za nią, ale ja kręcę głową. Dlaczego nie mogą tego zrozumieć...!

- Nie mogę. On będzie wracać, nie rozumiecie? - pytam ich z bólem, podnosząc się. Patrzą na mnie jak stado bezrozumnych krów. Nienawidzę ich w tej chwili. Tak bardzo.

- Możemy fajnie spędzić dzień? - pyta Mabel drżącym głosem.

- Nie poświęcę kolejnego dnia na udawaniu, że wszystko jest w porządku.

Prawda bywa bolesna, ale ja nie zamierzam cofać moich słów. Nim cokolwiek zdąży powiedzieć, odbiegam w kierunku Chaty.

Muszę znaleźć rozwiązanie. Muszę zrobić wszystko, aby odpowiedział mi na najważniejsze pytanie. Nie zwariowałem. To wszystko dzieje się naprawdę.

Chcę tylko wiedzieć, dlaczego.







Bill!

Teraz mogę tak pisać, prawda? W końcu widziałem cię i WIEM, kim jesteś. Ale to za mało. Mam tyle pytań. Czy ty żyjesz? Dlaczego... Zresztą inaczej. Kiedy znowu się spotkamy?  Nie mogę czekać za długo. Rozumiesz, oni naprawdę sądzę, że zwariowałem. Zabawne, co nie. I teraz muszę im tylko powiedzieć, że to zupełnie nie tak.

Nie jestem wariatem. Nie jestem wariatem. Dlatego wiesz, musisz im to powiedzieć. Bo mnie nie słuchają. A tobie na pewno uwierzą. W końcu jesteś demonem, no wiesz. Jeśli nie wszyscy, to przynajmniej wujek Ford. Tak, z nim powinieneś pogadać. Hah, dokładnie z nim.

Zauważyłeś, że noce robią się chłodniejsze? Tak to już jest w sierpniu. Dobrze, że niedługo szkoła, bo w końcu nie będę miał tych snów. Ostatnio staram się nie spać. Wiesz, i tak wiem, co będzie mi się śnić!  Boże, jakie to zabawne.

To kiedy? Spotkaj się ze mną. Na pewno będzie fajnie, obiecuję. Naprawdę. Jestem w końcu spoko gość. To czekam na odpowiedź. Tylko szybko.

D. Pines












...when he reaches out to me, I reach for his hand again.




Piano /billdip/Donde viven las historias. Descúbrelo ahora