5

1.1K 124 15
                                    


Znajdź to. Zrób to dla mnie.

Od tygodnia postać ze snu mówi to do mnie. Nic więcej, tylko to. Nakrywam się na tym, że bazgrzę to na oparciu łóżka przed pójściem spać. Nad ranem, kiedy Mabel jeszcze śpi, niczego nieświadoma, zmazuję słowa. Jednak one nadal są w mojej pamięci, wyryte niczym nożem w mojej głowie. Przełykam ślinę, gdy uświadamiam sobie, że to już dzisiaj. Dzisiaj idziemy na basen.

Siostra uchyla oczy, a z kącika jej ust spływa jej ślina. Siada na łóżku ospale, patrząc na kalendarz, a po chwili uśmiecha się jak najedzony niedźwiedź.

- W końcu spędzimy czas razem, a może nawet pogapisz się na nogi Wendy. Co, bracie?

Kiwam głową jak nakręcona zabawka, ale dobrze wiem, że mam inne rzeczy na głowie.

Zrób to dla mnie, a może, może... Moja wyobraźnia szaleje, a wrodzona ciekawość wie, że kiedy to odnajdę zmieni się wszystko. Rozsądek nie reaguje. Schodzę z siostrą na śniadanie, a ona jak zwykle papla bez ustanku o wszystkim. Nawet nie wiem, kiedy nauczyłem się ignorować jej głos.

- Może spotkam się z Mermando... - słyszę tylko i wzdrygam się, przypominając sobie syrena. Gdyby nie rybi ogon mógłby z powodzeniem grać w hiszpańskiej telenoweli, na którą tak chętnie patrzy babcia Soosa (i Stanek, ale nikt nie musi o tym wiedzieć).

- Nie liczyłbym, sister. - Odpowiadam, szturchając ją łokciem. Chichocze cicho, patrząc na mnie z sympatią. Zachowuje się tak, jakby tego podduszania nigdy nie było. Może nie udaje, tylko to moja wyobraźnia każe mi myśleć, że chciałem ją skrzywdzić? Ostatnio trudno mi odróżnić jawę od snu. A raczej chciałbym, aby sen w końcu stał się prawdą...

- Dobra, dzieciaki... - wujek Ford wstaje od stołu, patrząc na nas. - Pokażę wam dzisiaj, jak się pływa na naukowca.

Puszcza oczko do Mabel, a Stan kręci głową z rozbawieniem.

- Przecież ty nawet nie masz stroju. Zamierzasz nurkować w płaszczu? - wskazuje na obszerne ubranie mężczyzny, a ten poprawia pęknięte okulary i odchrząkuje.

- Hm, cóż... Znalazłem jakiś strój w szafce i...

- Wujku, on ma pewnie ze sto lat! - śmieje się Mabel, a Ford wywraca oczami i zaczyna się krótka sprzeczka. Wyłączam się w tym momencie. Słowa, słowa, słowa... Irytują mnie. Tyle niepotrzebnych słów, tyle marnowania energii...

Aby zbudować sympatyczną atmosferę. Złudną atmosferę.

Przymykam oczy, a jego głos znowu koi moje nerwy.

Spokojnie, po prostu to znajdź dla mnie... I wtedy wszystko będzie dobrze...

Jego głos nie mami, a ja czuję, że mówi prawdę. Wyobrażam sobie życie bez podporządkowania się innym, poznanie tajemnic wszechświata, brak konieczności dzielenia się z wszystkim. Byłbym tylko ja. Ja i delikatny głos, a za jego artykulacją stałby delikatny człowiek. Taki, który nic by nie wymuszał.

Powoli tracę siebie w utopii powstałej w moim umyśle.

- Dip Dip! - brunetka dźga mnie palcem w policzek, a ja uchylam oczy niechętnie. Nie chcę jeszcze wracać. Jednak jest za późno. - Chodź, wszyscy za chwilę tu będą... Bierz strój i idziemy. Naboki... Ktoś widział Nabokiego?! - rozgląda się, krzycząc na cały głos.

- Pewnie jeszcze śpi.

Sugeruję, ale już mnie nie słucha. Biegnie na górę, chaotyczna i swawolna. Nie potrafię jej zrozumieć. Ekscytuje się wszystkim, robiąc wielki raban. Zaczyna mnie boleć głowa.

Pocieszenia nie przynosi myśl, że dzień dopiero się zaczął. Wzdycham cicho, idąc po swoje kąpielówki do pokoju.

















Znajdź to dla mnie.  Za dużo mi to nie mówi, wiesz?  Poza tym gdybyś pilnował swoich rzeczy, nigdy byś tego nie zgubił. Tak sądzę... Chyba, że ci to odebrano. Wtedy sprawy mają się inaczej. Niezależnie od tego... Znajdę to coś, cokolwiek to będzie.

Chcę poznać twoją twarz!

Porozmawiać z tobą!

Dotknąć cię...

Mabel na mnie krzyczy.  To znaczy woła mnie, ale to brzmi okropnie. Muszę kończyć ten krótki list, ale tym razem to ja obiecuję: ZNAJDĘ TO, GDZIEKOLWIEK TO JEST.

Tyle mogę dla ciebie zrobić. A czuję, że ty zrobisz dla mnie o wiele więcej. Czuję, że... Wkrótce się spotka...

Wyrwa notatnik, wrzucając go do szafki. Patrzę na nią, a krew we mnie buzuje.

Nie skończyłem pisać.

Nie skończyłem pisać.

- Chciałem to do...

- To nudne! Chodź!

Chwyta mnie za rękę, a ja bezwolnie idę za nią. Przełykam gorycz, a po chwili uśmiecham się cierpko. Po raz pierwszy zdaję sobie sprawę z tego, jak bardzo przestałem ją rozumieć.

























So much unnecessary words, so much waste of energy...

Piano /billdip/Where stories live. Discover now