031

174 25 10
                                    



 Starling Academy uczyła dzieci od przedszkola, aż do matury. Gimnazjum i liceum znajdowało się w największym budynku kompleksu, natomiast szkoła podstawowa w średnim budynku po drugiej stronie wewnętrznego dziedzińca, a przedszkole mieściło się po drugiej stronie ulicy.

Ross odprowadził swoich starszych braci spojrzeniem, aż nie zniknęli w drzwiach swojej szkoły. Chłopiec przeniósł spojrzenie na mamę, która prowadziła go do tego mniejszego budynku, którym była właśnie podstawówka. Minęli kilka grupek gimnazjalistów i licealistów, aż na dziedzińcu blondynek ujrzał całkiem inny świat. Kilka dziewczynek grało w klasy, inne w gumę, a jeszcze inne uciekały przed chłopcami, którzy straszyli je ślimakami. Było też kilkoro innych rodziców prowadzących swoje pociechy na kolejne dziesięć miesięcy nauki. Wszyscy mali uczniowie mieli na sobie mundurki, które o tej porze roku składały się głównie z białych koszul i krawatów z logiem szkoły na tej najszerszej części. Niektórzy mieli na sobie granatowe marynarki lub wełniane podkoszulki. Większość miała na sobie jeansy, chociaż niektóre dziewczynki nosiły spódniczki.

Weszli do środka i Dinah poprowadziła go na piętro, gdzie miała znajdować się jego sala lekcyjna. Pod drzwiami siedziało kilkoro dzieciaków rozmawiając, śmiejąc się i bawiąc.

- O, pani Queen! - za nimi wyrosła uśmiechnięta kobieta z ciemnymi włosami upiętymi w wysoki kok – Jestem Silena Tennyson, wychowawczyni. - przedstawiła się, podając jej rękę – A ty jesteś Ross, tak? - uśmiechnęła się do chłopca, który zdołał jedynie wydukać jakieś nieśmiałe „dzień dobry".

- Przepraszam, że tak spytam – wtrąciła się Dinah – czy pani mąż nie jest przypadkiem nauczycielem w licealnej sekcji Starling Academy?

- Och, tak się złożyło, że mój Paul od tego roku jest wychowawcą pani starszego syna, Roya. - odparła – Strasznie na to nalegał. Od dawna przejmował się Royem i jego problemami... - blondynka zmarszczyła brwi, pierwsze słysząc o jakichkolwiek szkolnych problemach Speedy'ego.

Nie zdążyła jednak o nic spytać, bo rozległ się dzwonek obwieszczający rozpoczęcie lekcji. Nauczycielka odeszła od nich, dając im możliwość pożegnania się.

Dinah uklęknęła i pocałowała syna w czubek głowy.

- Powodzenia, Rossy. Po lekcjach czekaj przy pomniku Edmunda Stralinga na chłopaków, jasne? - blondynek pokiwał posłusznie głową.

Wyglądał na niezadowolonego, jakby szukał dobrego pretekstu, aby wrócić teraz do domu z mamą i już nigdy więcej nie musieć przychodzić do szkoły.

Niestety takiego nie znalazł, a czas zdążył upłynąć i już po chwili wtoczył się do klasy z nowymi kolegami i koleżankami. Rozejrzał się w poszukiwaniu miejsca dla siebie, kiedy ktoś złapał go za rękę i przyciągnął do siebie. Tym kimś okazał się być jakiś chłopiec, który Rossowi przywodził na myśl tego wrednego chłopca z filmu o Harry'm Potterze, który Roy i Rory pozwolili mu z nimi obejrzeć. Dzieciak uśmiechnął się do niego zaczepnie, odsuwając krzesło obok siebie, jakby mówił „siadaj ze mną, koleś!". W ławce przed nimi i za nimi siedziało kilku innych chłopców, którzy również uśmiechnęli się do małego Queena na zachętę. Musieli być przyjaciółmi tego pierwszego.

Blondynek już miał usiąść na zaproponowanym miejscu, kiedy dziewczęcy głos za nim postanowił go ostrzec;

- Nie siadaj z nimi. - zerknął do tyłu na ładną dziewczynkę z blondwłosami splecionymi za pomocą fioletowych wstążek w dwa kucki – Tony i jego kumple to same kłopoty. - stwierdziła, patrząc na niego współczująco.

The QueensWhere stories live. Discover now