III

1.2K 36 7
                                    

Leżałam nieruchomo, przetwarzając słowa wypowiedziane dosłownie kilka sekund wcześniej. Zasługiwałam na więcej według niego, a nie czułam tego w żaden sposób. Ludzie zwracali na mnie uwagę lecz nigdy większej, niż kilka przelotnych spojrzeń. 

Szorstka dłoń dotknęła mojego policzka i wzdrygnęłam się na ten gest. Był delikatny, taki ulotny, niczym muśnięcie. Tak samo dotykał mnie poprzedniej nocy, jak drogą porcelanę. 

Nie widziałam jego oczu, wyrazu twarzy a mimo to, wiedziałam jaki był wzburzony. Jednak wściekły czy nie, ja chciałam poczuć te ramiona. Chciałam się w nich schować i zapomnieć o wszystkim. Wtedy wsunął obie dłonie pod plecy, układając głowę na moim mostku. Znów się do mnie tulił i to była najlepsza rzecz na świecie, jaka mnie spotkała.

Słyszałam jak odetchnął z ulgą i mocniej się we mnie wtulił. Owinął mnie rękoma szczelnie, wtapiając głowę w sam środek mojego ciała. Uniosłam ręce i wplątałam w ciemne włosy. Były dłuższe niż te,które nosili inni mężczyźni. Opadały na kark i Kacper musiał je zaczesywać za ucho jednak ja je uwielbiałam. Pokochałam ich długość i miękkość. Przeczesywałam je, głaszcząc ich właściciela po głowie, najpieszczotliwiej jak umiałam, chłonąc tę chwilę dla siebie. Chciałam zapamiętać jak najwięcej. Wszystko.

-Przepraszam-szepnął, układając się wygodniej między moimi nogami i poprawiając dłonie-Ale ludzie nie powinni tak na ciebie patrzeć.

-Przyzwyczaiłam się.

-To niestosowne. 

-Dlaczego?

Nie odpowiedział. Nie umiał lub nie chciał, a ja cieszyłam się chwilą gdzie miałam go dla siebie. Jakby był mój. Teraz i zawsze, tylko i wyłącznie mój. Zasypiałam, głaszcząc ciemną czuprynę. Ciepło jakie mi dawał, było niewyobrażalną przyjemnością. Nigdy wcześniej nie czułam takiego spokoju, takiej błogości i chęci by został i nie opuszczał mnie nigdy. Za żadne skarby bym go nie oddała. Najchętniej zatrzymałabym go przy sobie, gdybym mogła.

Pamiętałam,że zasnęłam z rękoma w jego włosach. Obudziłam się sama, w cichym pokoju i zimnym łóżku. Wyczołgałam się niechętnie i z jękiem smutku. Chyba zbyt szybko przyzwyczaiłam się do obecności Kacpra. Z jego obrazem w głowie, ubrałam się, uczesałam i zeszłam do kuchni by zrobić śniadanie.

Nie wiedziałam gdzie brunet podziewał się od rana. Nigdzie go nie było, ani auta. Przyłapałam się na myśleniu o tym, co mogło mu się stać. Panikowałam,że go nie zobaczę i nie przytulę, co przyprawiło mnie o dreszcze. Mimo to zrobiłam śniadanie dla nas obojga. Jadłam powoli, jakbym chciała, by zdążył ze mną zjeść posiłek. 

Nie zdążył. Zjadłam sama, w ciszy. Przełknęłam ostatni łyk kawy i włożyłam talerze do zlewu. Wtedy drzwi się otworzyły. Zerknęłam w tamtym kierunku i zobaczyłam Kacpra z nieciekawą miną.

-Nie zdążyłem?-spytał, patrząc na mnie przepraszająco.

-Wyszedłeś rano i nic nie mówiłeś-szepnęłam cicho ze smutkiem, ale szybko posłałam uśmiech pełen radości-Siadaj.

Wskazałam mu miejsce i odwróciłam się by dokończyć swoje. Odstawiłam kubek na blat i wytarłam ręce. Wtedy moje włosy opadły mi na czoło i ramiona. Przerwałam czynność gdy dłoń na talii zmusiła ciało do odwrócenia. Spojrzałam na ciemną bluzkę mojego lokatora. Długie palce chwyciły mój podbródek i zmusiły do spojrzenia w górę. Miodowe tęczówki patrzyły nieodgadnionymi dla mnie emocjami.

-Martwiłaś się o mnie?-spytał, pocierając drugą ręką moje plecy.

Skinęłam jedynie głową, nie byłam w stanie mu odpowiedzieć, bo niby co? Martwiłam się choć nie powinnam. Nie znałam go. On nie znał mnie i nie mogłabym być dla niego ważna w żadnym stopniu. 

Rubinowe ustaWhere stories live. Discover now