IV

1K 31 2
                                    

Oczy patrzące na mnie niezliczoną dozą emocji. Takie ciepłe i zachwycające w swojej barwie. Mogłam się w nich przejrzeć i musiałam przyznać, wyglądałam pięknie. Byłam w jego oczach symfonią szczęścia i piękna nieskończonego. Niczym ideał. 

Z zachwytem zdejmował moje ubranie z ciała, patrząc dokładnie na każdy jego kawałek. Czułam te męskie dłonie na skórze, pragnąc by dotykały mnie zawsze. Łaknęłam tego dotyku, dłoni drugiego człowieka. Mężczyzny, który by mnie pragnął. To najlepszy dotyk. Czułam go na ramionach, potem muskał moje piersi i talię. Rozpalał samą intensywnością swego spojrzenia.

Nie mogłam czekać, stałam się niecierpliwa więc pocałowałam go delikatnie. Znów czułam miękkość i smak jego ust, niczym najlepszy miód. Odpinałam guziki jego koszuli by dotknąć upragnionego, płonącego ciała. Pragnęłam go poczuć na sobie, całego i bez reszty, aby stał się mój. Ściągnęłam zbędny materiał, dzielący nas dwoje. Przylgnęłam do męskiej piersi, zatapiając się coraz bardziej w chwili i nim samym.

Brunet przewrócił mnie na plecy, nie przestając całować i rozbierać. Czułam się, jakby łuskał moje ciało ze zbędnej skorupki, by dostać najlepsze. Rozpalił mnie do granic możliwości, pieszcząc jak najdroższy klejnot. Drażnił ustami najwrażliwsze miejsca na moim ciele, przyprawiając o dreszcze. Zwariowałam widząc nad sobą jego obraz. 

Całkiem nagi, umięśniony i pragnący mnie w całej swej prostocie. Poczułam jego rozgrzaną skórę na swoim ciele. Mięśnie delikatnie otarły się o mój brzuch i prądy podniecenia przeszły przez włókna oraz nerwy. Nakrył mnie całym sobą, jakby chciał schować przed światem a jednocześnie pokazać, że jestem jego. Duża dłoń znaczyła ścieżkę na moim udzie, unosząc je do góry. Chciał abym go sobie przywłaszczyła.

Mimowolnie spięłam mięśnie i wstrzymałam oddech, czując go w sobie. Nie był nachalny ani brutalny lecz ja zapomniałam, jakie to uczucie być z mężczyzną. Wypełnił mnie, delektując się tym uczuciem i patrzył na mnie pełen dumy. Karmił swoje ego moim widokiem.

-Jesteś piękna- szepnął, powoli wprawiając swoje ciało w ruch- Od chwili gdy cię zobaczyłem, chciałem cię mieć. 

Sprawiał wrażenie nienasyconego. Jakby chciał więcej, ale nie mógł wziąć. Jednak nie dał mi poznać swoich pragnień. Całował żarliwie i budował napięcie, spychając nas oboje na skraj zdrowych zmysłów. Czułam jak mnie wypełniał, moje ciało ustępowało większej sile, jego pożądaniu i zmysłowości. Miałam mężczyznę upragnionego od tak dawna. Czekałam w samotności i bólu na ten moment. By poczuć się kochaną w czyichś oczach.

Rozgrzana skóra pragnęła więcej i mocniej poczuć zapomniane doznania. Oddech przyspieszył, rozdzielając nasze usta gdy organizm pragnął tlenu. A my siebie nawzajem. Stopieni w jedno ciało, niczym odlew figury. Stojąc na krawędzi świadomości, wplątałam dłoń we włosy Kacpra, drugą masując napinające się mięśnie lędźwi. Mimowolnie zacisnęłam pięści, wbiłam paznokcie w jego bok i zatrzymałam przy sobie. 

Świat eksplodował ciemnością i najcudowniejszym uczuciem życia. Był doskonałym kochankiem, sycącym nie tylko moje ciało ale również zmysły. Nakarmił mnie i napoił sobą aż po brzegi, po ostatni nerw i myśl. Umysł wracał z podróży z poza świadomości gdy Kacper układał głowę na moim ciele, jakby był na swoim miejscu.

Ciężar męskiego ciała na moim, to było to, czego od dawna nie było mi dane posmakować. Bliskość, ciepło i troska wróciły po czasie, dla mnie wiecznej nieobecności. Czułam jakbym urodziła się na nowo lecz tym razem miała po co żyć. Wrażliwe ciało zareagowało dreszczem na sunącą po nim dłoń. Smukłe palce masujące moje krągłości, wysyłały impulsy błogiego stanu i niepojętego ciepła. 

Rubinowe ustaWhere stories live. Discover now