IX

1.5K 53 12
                                    

Musiałam uspokoić adrenalinę w swoich żyłach. To było moją nadzieją. Pomysł był ryzykowny i wymagający czasu ale musiałam spróbować. Wykorzystać każdą szansę na wolność. Nie byłam już sama, musiałam walczyć za dwoje. Wbrew własnym przekonaniom, przyjąć to do siebie.

Był wieczór zanim odważyłam się zrobić cokolwiek. Zanim nastawiłam się psychicznie i mentalnie. Nie było to trudne, wystarczyło przestawić się na inne myślenie, dostrzec szansę i wyjście z obecnej sytuacji.

Wzięłam szybki prysznic i zmieniłam ubranie. Każdą czynność wykonywałam mechanicznie, moje myśli zajmowało zupełnie coś innego. Wzięłam kilka głębszych wdechów na uspokojenie i okiełznanie swoich emocji. Z ciężkim sercem podeszłam do drzwi.

-Otwórzcie!-krzyknęłam, waląc pięścią w drzwi.

Zamek kliknął po minucie lub więcej i w progu stanął Kacper.

-Potrzebujesz coś?-spytał obojętnie, zagradzając mi drogę.

-Zaprowadź mnie do Damiana-zażądałam twardo.

-Jesteście na 'ty'?

-Masz u siebie inny tryb niż rozkazy i głupie pytania?

Zmierzył mnie wzrokiem, chciał zapewne o coś spytać ale zrezygnował. Założył mi kajdanki na ręce i wyprowadził. 

Wszędzie brąz i czerwień. Mnóstwo korytarzy i schodów. Zaprowadził mnie przed jakieś jasne drzwi i otworzył je bez słowa. Kacper spojrzał na mnie ostatni raz, po czym zostawił samą w pokoju, rzucając kluczyki przed siebie.

Kilka kobiet kręciło się w środku, nie zwracając na mnie uwagi. Damian siedział ze zmarszczonymi brwiami w fotelu za biurkiem. Odsunął się od mebla, mruknął coś do telefonu i rzucił go na blat. Siedział i patrzył na mnie wyczekująco więc podeszłam do biurka. Stanęłam tuż przed nim i wyciągnęłam ręce aby mnie rozkuł.

-Dlaczego miałbym?-spytał, posyłając uśmiech pełen pogardy.

-Zrobię co chciałeś ale nie za darmo-powiedziałam pewna siebie i spojrzałam wymownie na innych w pomieszczeniu-Mam propozycję.

Pogarda zeszła i zastąpił ją szczery uśmiech. Miałam serce pełne obaw ale też... nadziei. Chwilę później nic nie krępowało mi dłoni. Damian pstryknął palcami i zostaliśmy sami, co w pewnym stopniu napawało strachem. 

-Jaką propozycję?

Spytał tonem,który wskazywał,że był ciekaw ale nie zamierzał iść na układ. Chciał aby było wedle jego zasad, w końcu powtarzał do znudzenia,że był władcą tego wszystkiego. Że był lepszy i silniejszy pod każdym względem.

Patrzyłam na niego w skupieniu, szukałam punktu zaczepienia aby nie zwariować. Zieleń oczu była taka łagodna, uspokajająca a pod wpływem intensywności spojrzenia, rozpalałam się powoli. Nie mogłam odmówić mu uroku, pociągającej postawy. 

To było to, czego potrzebowałam. Otępienia bólu. Ugaszenia swoich zmysłów i chęci. Prymitywnego zamiennika bliskości.

-Uchylę wyrok-szepnęłam, patrząc mu w twarz-Jeśli mnie zaspokoisz.

Zrobiłam jeden mały krok w jego stronę i patrząc w zielone tęczówki, usiadłam mu na kolanach. Zaskoczony patrzył jak układałam dłonie na jego piersi. Odpięłam guziki koszuli i dotknęłam rozgrzanego ciała. Czułam mięśnie schowane pod skórą, jak pracowały przy każdym ruchu pod moim dotykiem. 

-Kombinujesz coś-syknął, łapiąc mnie za nadgarstki. 

Pokręciłam przecząco głową pod jego ostrym spojrzeniem. Uwolniłam ręce, delikatnie je wykręcając z potężnego uścisku. Patrzył na mnie z rezerwą, która nie zniknęła nawet gdy bardziej przylgnęłam do masywnego torsu. 

Rubinowe ustaWhere stories live. Discover now