I - Even

8.6K 394 619
                                    

Stwierdzenie, że Heaven Christian nie przepadał za swoim imieniem byłoby niedopowiedzeniem. „Niedopowiedzenie" również jest tu pewnym eufemizmem. Chłopak, delikatnie mówiąc, nienawidził go. I oczywiście, miał ku temu mnóstwo powodów. Bo on nigdy nie robił nic bez powodu.

Nie tylko „Christian" było z założenia imieniem, a nie nazwiskiem. Nie tylko „Heaven" było przeznaczone dla dziewczyn. Wreszcie nie tylko całe to złożenie brzmiało idiotycznie, ale też, przede wszystkim, Heaven był ateistą. Los zdecydowanie zakpił sobie z niego. Czy raczej jego niegrzeszący inteligencją rodzice, którzy na imię postanowili dać mu „Niebo", kiedy nazwisko „Chrześcijanin" było już wystarczająco upokarzające.

Tak więc, żaden rozsądny człowiek nie zwróciłby się nigdy do chłopaka jego pełnym, prawdziwym imieniem. Wszyscy inteligentni, szanujący uczucia innych ludzie mówili do niego po prostu „Even", co brzmiało całkiem w porządku. Po obejrzeniu trzeciego sezonu Skam, Heaven nawet polubił to zdrobnienie. I jak zostało wspomniane, żaden rozsądny, posiadający szacunek do innych-

Zaraz. Musimy chyba nad czymś się zastanowić. Zadajmy sobie pytanie, ile tak naprawdę miłych, inteligentnych ludzi spotyka się zwykle w ciągu dnia. I, przede wszystkim, z iloma tego rodzaju ludźmi ma się do czynienia podczas imprezy tak wspaniałej jak... zjazd rodzinny.

- Heaven! – Ciotka Mary uściskała Evena tak mocno, że chłopak mógłby przysiąc, że usłyszał chrzęst swoich żeber. A nawet jeśli nie usłyszał, to zdecydowanie go poczuł. O ile można poczuć chrzęst. Nastolatek aż wzdrygnął się na tę myśl. O dreszcz przyprawił go również fakt, na który właśnie przypadło mu zwrócić uwagę. Czy wszyscy w tej cholernej rodzinie mieli te idiotyczne, religijne imiona?

- Cześć, Heaven! – Kuzynka Grace też nie odpuściła mu wyściskania do utraty tchu. Dlaczego, do cholery? Dlaczego jego rodzina nie mogła być normalna i jak każda normalna, katolicka rodzina nienawidzić go za jego ateizm? Oni musieli, oczywiście, mieć jego poglądy bardzo głęboko w... gdzieś... i udawać, że przechodzi po prostu taką fazę buntu, a w końcu zmądrzeje, zrobi sobie bierzmowanie i w przyszłości na pewno ochrzci swoje dzieci.

Naprawdę. On naprawdę nie miałby nic przeciwko ich nienawiści.

Po obowiązkowym przywitaniu się ze wszystkimi w bardziej lub mniej wylewny sposób, chłopak zajął miejsce w fotelu w kącie dużego, gościnnego pokoju i wyciągnął z kieszeni telefon, mając zamiar spędzić cały wieczór przeglądając tumblra i czytając kiepskie fanfiki na wattpadzie. Idealny sposób na spędzenie soboty. Tak. Właśnie tego było mu trzeba.

Z tą ironiczną myślą, Even ułożył się w fotelu wygodniej, nasunął na głowę kaptur bluzy i zanurzył się w świecie fikcji.

Z początku było ok. On czytał sobie w spokoju, popijając przesłodzoną przez babcię herbatę, kiedy reszta angażowała się w wymienianie się jakże fascynującymi faktami i anegdotami ze swojego życia. Grace znalazła sobie nowego chłopaka, drużyna Ernesta wygrała jakiś mecz piłki, jego mały kuzyn Jamie nauczył się tabliczki mnożenia znacznie szybciej niż jego rówieśnicy... Doprawdy, interesujące. W każdym razie, przynajmniej bezproblemowe. Później było gorzej. Najgorzej.

- Słyszeliście, że te Amerykańce zalegalizowały śluby pedałów? – odezwał się w pewnym momencie dziadek. Even aż przymknął oczy w niemej modlitwie do nieistniejących bogów o to, żeby nikt nie podchwycił tematu. Nieistniejące bóstwa jednak, jak można się było po nich spodziewać, miały jego prośby tak samo głęboko w dupie jak rodzina chłopaka jego poglądy.

Temat został oczywiście kontynuowany.

- Haha, no już do reszty ich popieprzyło! – roześmiał się wujek, którego imienia Evenowi nawet nie chciało się pamiętać. – Ten kraj już się od dawna stacza do piekła.

Heaven (boyxboy)Where stories live. Discover now