XXIV - Osobliwy świat

2.3K 223 150
                                    

Dopiero wtedy to do niego dotarło.

Po pokonaniu piechotą drogi do miasta, pożegnaniu się z przyjaciółmi, którzy musieli znów zamieszkać jakiś czas w starym mieszkaniu Vivianne, wizycie w malutkiej kawalerce zajmowanej przez zespół i wyjaśnieniu im sytuacji, Even, razem ze Sky'em, skierowali się do głównej siedziby Straży. Dopiero zatrzymując się pod bramą wejściową, nieprzejmujący się do tej pory, chłopak poczuł jak zalewa go fala stresu i niepewności.

- Do Diabła, Sky, czemu ja to robię? – zapytał raczej siebie niż białowłosego.

- Nie mam zielonego pojęcia – otrzymał odpowiedź.

- Jak mnie przyjmą? – spytał Even – Człowieka, który chce zostać Strażnikiem?

- Nie mam pojęcia – powtórzył Sky.

- Jak to nie? Nie wiesz jak było w innych przypadkach? Przecież nie jestem jedynym człowiekiem, który kiedykolwiek się zgłosił... prawda? – Even poczuł nagle, że musi przełknąć ślinę. Miał wrażenie, że zaschło mu w gardle, bo cała woda w jego organizmie postanowiła wydostać się przez dłonie, które miał obecnie śliskie od potu – Prawda? – powtórzył, zauważając, że Sky nie odpowiada, tylko patrzy na niego, jakby nie wiedział, co powiedzieć.

- Nie jesteś jedyny... - mruknął w końcu – Mówiłem ci o tym, pamiętasz? Że jeden człowiek w historii awansował do arystokracji. Przynależność do Straży czyni człowieka arystokratą.

- Jeden człowiek? – Even poczuł, że robi mu się słabo. Po co w ogóle tu przyszedł? Nie nadawał się przecież. Pod żadnym względem się nie nadawał – Chwila... - przypomniał sobie o czymś – Czy ty przypadkiem nie mówiłeś wtedy, że tym jedynym człowiekiem był... Adam? W sensie ten Adam Adam? Pierwszy człowiek?...

- No tak – przytaknął Sky.

- Żartujesz sobie ze mnie?! – wykrzyknął wtedy Even, niedowierzając – Powiedziałeś, że niektórzy ludzie mogą wstąpić do Straży! Z której strony pierwszy człowiek w historii plus ja to „niektórzy"?!

- Mówiłem ci, że się nie nadajesz – Sky wzruszył ramionami, wbijając jednak w Evena spojrzenie spod zmrużonych powiek, jakby nie mógł się zdecydować czy jest mu to wszystko obojętne, czy wręcz przeciwnie.

- Nie wiedziałem, że aż tak – jęknął Even – Przecież... jeśli jestem dopiero drugim przypadkiem w historii... skąd w ogóle wiadomo, że to działa? Ta cała... bariera, tak? Skąd wiadomo, że nie miałem po prostu szczęścia z tymi demonami, albo że nie uznały, że po prostu jestem niesmaczny czy coś? Ja bym stawiał, że jest jakaś różnica między dosłownie pierwszym człowiekiem w historii a mną.

- Jest – odpowiedział tylko krótko Sky – A może i nie – dodał, po czym ruszył w stronę bramy wejściowej – Idziesz? – rzucił przez ramię – Czy wracasz? – spytał, nie oglądając się już za siebie.

I to było tak bardzo bez sensu. Logicznie oceniając sytuację, Even nie miał żadnego powodu, żeby nie odwrócić się teraz na pięcie i nie odejść, zapominając na zawsze o białych mundurach, przerażających potworach, aniołach i ich dzieciach i wrócić do przyjaciół, ukrywając się z nimi wewnątrz bezpiecznych murów miasta. Nikt nie kazał mu porzucać tego spokoju. Mógł po prostu odejść i cieszyć się swoim wiecznym życiem. Powody, dla których chciał wstąpić do Straży teraz wydały mu się śmieszne. On miał niby chronić ludzi? Upewnić się, żeby żaden człowiek nie ucierpiał z powodu dyskryminacji gatunkowej? Niby sam miałby cokolwiek zdziałać?...

Wystarczyło jednak, żeby obraz śmiertelnie rannego Kuby, leżącego w kałuży własnej krwi, stanął mu przed oczami. Szansa, że taka sytuacja się powtórzy była niewyobrażalnie mała, jednak istniała. A skoro on mógł, bo jakimś cudem miał taką możliwość, stać się silniejszym i być może być kiedyś w stanie chronić tych, na których mu zależy, musiał to zrobić.

Heaven (boyxboy)Where stories live. Discover now