- Wiem... - powtórzył wilkołak po raz enty.
- Nie. Nie. Nie! Przecież on musi pamiętać! Musi wiedzieć, przecież on nie może... Kiedy James...
- Tak wiem, Syriuszu! – uciszył go Remus. – Doskonale zdaję sobie z tego sprawę! Ale sam widziałeś i słyszałeś!
Syriusz wydał jęk frustracji i potarł dłońmi twarz, jakby próbował się obudzić.
- To się nie dzieje... - szeptał do siebie.
Remus westchnął i zaczął chodzić wzdłuż i wszerz korytarza.
- To tylko głupi sen... Na pewno...
- Syriuszu dość! Przestań gadać, nie mogę myśleć!
Syriusz zgrzytnął zębami.
- O czym jest tu myśleć! Jesteśmy w ciemnej, głębokiej...
- Syriuszu!
- Dumbledore nie żyje, Lily jest w śpiączce, James w depresji, Will zniknął, śmierciożercy atakują i zabijają wszystko co oddycha i nie chce współpracować, ministerstwo się ukrywa, a Harry nic nie pamięta! O tym chcesz myśleć?! Tego chcesz?! – wrzasnął Syriusz ze łzami w oczach. – Kiedy James się dowie o Harry'm...
- Zamknij się. – powiedział słabo Remus. – Błagam cię, przestań.
Jego głos był tak słaby i złamany, że animag ucichł.
Przyjrzał się przyjacielowi z poczuciem winy i troską.
- Przepraszam. – wyszeptał, a Remus odwracając głowę tylko nią potrząsnął próbując powstrzymać się przed rozklejeniem.
Stali potem w ciszy w podziemnym korytarzu św. Munga, czekając aż uzdrowiciele wyjdą z pokoju Harry'ego i postawią jakąś diagnozę.
Minęły dwie godziny, ale w końcu sześciu czarodziei i dwie czarownice opuściły pokój nie zaszczycając ich nawet spojrzeniem.
Syriusz zatrzymał jednego mężczyznę w średnim wieku.
- Co z nim? – zapytał.
Uzdrowiciel z kozią bródką, zmierzył go niepewnym spojrzeniem.
- Jest pan rodzicem? – zapytał sceptycznie i retorycznie, bo oczywiście znał odpowiedź.
- Jasne, że nie! James i Lily Potter są jego rodzicami. – powiedział Syriusz nie rozumiejąc zachowania mężczyzny. – Jestem jego ojcem chrzestnym.
Uzdrowiciel westchnął ciężko, a po jego minie widać było, że naprawdę nie chce mu się użerać z nim w tej chwili.
- Musi pan wybaczyć panie Black, ale informacje dotyczące pana Pottera mogę ujawnić jedynie rodzinie.
- Jestem jego rodziną. – warknął Syriusz, jednak facet dalej wyglądał na znudzonego i nieprzekonanego.
- Jak bardzo nie wątpię w to oświadczenie, w dalszym ciągu nie mogę nic panu powiedzieć. Co więcej według prawa nie mogę również wpuścić pana do środka...
- Pieprzyć prawo. – warknął Syriusz. – Harry mnie potrzebuję. – A cicho dodał. – Ja go potrzebuję...
- Oczywiście, - potaknął mężczyzna, co zbiło Syriusza z tropu, ale zanim zdołał zapytać o cokolwiek więcej uzdrowiciel zaczął szybko się oddalać w dół korytarza.
Remus się nie odezwał.
Syriusz przez chwilę oglądał się za uzdrowicielem, a potem kręcąc głową z rozdrażnieniem zaczął iść w kierunku ściany.
Uderzył w nią mocno.
I zaczął przeklinać. Jego głos wypełnił korytarz. Jego i Remusa, który ze wszystkich sił starał się go uciszyć i uspokoić.
- Silencio. – nie wytrzymał w końcu. – Głowa mnie już od ciebie boli! – krzyknął i zaczął masować skronie.
Syriusz machał wściekle dłońmi kręcąc się wokół korytarza, ale nie mogąc nic zrobić.
- Zdejmuję zaklęcie jak się uspokoisz. – powiedział Remus siadając na podłodze i opierając głowę o ścianę.
Przymknął oczy.
- Niedługo wróci Dora z ... z kimś kto będzie w stanie nam z tym pomóc. Wyleczymy Harry'ego, zobaczysz. Może już jest z nim wszystko dobrze?
Tym czasem z Harry'm zdecydowanie nie było dobrze.
Siedział na łóżku, gdzie zostawili go ci wszyscy obcy ludzie.
Puste fiolki leżały na stoliku, który POJAWIŁ SIĘ, po prostu POJAWIŁ SIĘ z nikąd! Kazali wypić mu jakieś kolorowe płyny, na początku się oczywiście opierał, ale koniec końców, sam nie wiedział jak i kiedy- po prostu je w niego wmusili, a po kilku zaczął je pić już sam, kiedy zrozumiał, że go nie zabiją.
Ludzie nie zadawali pytań, on tak, ale byli tak samo cisi i nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
Kilku coś notowało.
Mówili tylko-
- Nadzwyczajny poziom energii, panie Potter. Od dawna nie był tak wysoki, myślę, że właściwie wyższy już być nie może.
Albo-
- To dziwne, że ma pan tak pełną świadomość po tak niedługim czasie od przebudzenia.
Tylko problem w tym, że Harry naprawdę nie wiedział o co im chodzi. Nie czuł się specjalnie silny, więc nie rozumiał o jakiej energii mogą mówić, a tym bardziej nie miał wrażenia, jakby miał „ aż tak pełną świadomość" jak twierdzili, skoro ledwie kilka minut temu nie wiedział jak ma na imię!
Teraz już wiedział.
Nie był głupi, nazywał się Harry, a na nazwisko musiał mieć Potter.
W dodatku wiedział, że musi znać tamtą trójkę ludzi, bo oni go znali i najwyraźniej musieli być blisko.
Harry jeszcze nie wiedział jak to rozegrać.
Gdzieś wewnątrz słyszał cichy głosik, że musi być ostrożny, że coś jest bardzo nie tak i że grozi mu przez to niebezpieczeństwo. A przynajmniej tak to zinterpretował.
To trudna gra. – te trzy słowa pojawiły się w jego głowie, ale nie należały do niego, były jakby wklejone, ale były też ostrzeżeniem.
Przeczesał dłonią włosy i zaśmiał się niewesoło, bo właśnie uświadomił sobie, że nawet nie wie jak wygląda!
Zostawiam was na noc z takim akcentem do przetrawienia.
Trochę posmuciłam się na Wattpada, bo wczoraj autentycznie - byłam na #61 miejscu w kategorii Fanfiction, dziś rano na #115 , a ostatni raz jak sprawdzałam #128...
A codziennie wkładam minimalnie jeden rozdział, który zawsze ma więcej niż 500 słów!
Ale poza tym jestem super super super zadowolona!W sekrecie przyznam, że nie planowałam od początku, że Harry straci pamięć, ale dobrze się stało- łatwiej będzie nim manipulować, kiedy Czarny Pan położy na nim swe łapska!
ŁAHAHAAHAH
P.S. Uwielbiam Dumbledora. Naprawdę. Nie rozumiem tej całej nienawiści w jego stronę i nigdy nie zrozumiem. Nie uśmierciłam go, dlatego, że go nie lubię, że niby jest tym
"wstrętnym dziadem. co każdym manipuluje", bo się z tym nie zgadzam. Zabiłam go z dwóch powodów.
1. Na potrzeby fabuły.
2. Bo tak było w kanonie i to należy podkreślić, że nie giną tylko młodzi idealiści, czy negatywni, ale każdy jest w niebezpieczeństwie podczas wojny.A wojna powraca...
CZYTASZ
Rodzinna krew [ZAKOŃCZONE]
Fanfiction[ZAKOŃCZONE] -Słyszeliście o Harry'm Potterze? - Niestety, szkoda dzieciaka... - A co sądzisz o Sanguisie? - O kim? - Och! To wspaniała opowieść o chłopcu narodzonym pewnej jesiennej nocy... Co by było, gdyby James nie umarł tylko Lily...