13🚬

927 188 65
                                    

Tym razem było inaczej. Tym razem to nie kobieta dowiedziała mnie, ale ja ją.

Jak się okazało, jej poród został odebrany w szpitalu, w którym właśnie przebywam. Mój stan nie jest najgorszy, więc lekarz pozwolił mi na złożenie małej wizyty na jej oddziale.

Moja pielęgniarka podała mi maskę tlenową, którą nakazała mi założyć, jak tylko poczuję się gorzej, a następnie pomogła usiąść na wózku inwalidzkim. Na początku nie podobało mi się to, ale wiedziałam, że o własnych siłach nie mam szans tam dojść. Moje płuca i spacery są jak ogień i woda.

Miła pracownica szpitala zawiozła mnie na odpowiedni oddział i zostawiła we właściwej sali, gdzie już czekała na mnie ona.

- Jak się czujesz? - dziwnie jest w końcu zadawać to pytanie, zamiast samemu musieć na nie odpowiadać.

- Jestem trochę zmęczona, ale szczęśliwa. - uśmiecha się do mnie, czego nie potrafię nie odwzajemnić. Szczególnie, kiedy łapie mnie za rękę.

- Jak przebiegł poród?

- Długo i jeszcze boleśniej, niż się spodziewałam. - chichocze, patrząc na mnie - Ale było warto.

- Jak z dzieckiem? Wszystko w porządku? Jest zdrowa?

- Tak, jest zdrowa. Wykonują jej tylko kilka dodatkowych badań. Pewnie za niedługo stąd wyjdziemy. Trochę się tego wszystkiego boję.

- Nie musisz. Będziesz wspaniałą matką, jestem tego pewna. - ściskam trochę mocniej jej rękę, żeby dodać otuchy kobiecie, która nawet w za dużej, szpitalnej piżamie i z workami pod oczami wygląda przepiękne.

- Dziękuję. - kładzie na chwile drugą, wolną dłoń na moim policzku, wciąż lekko się do mnie uśmiechając, co sprawia, że niemal całkowicie się rozpływam.

- Wybraliście już imię? - zmieniam temat, próbując ukryć, jak działa na mnie jej dotyk.

- Tak, ja wybrałam.

- Jakie?

- Angelica.

Tale × CamrenWhere stories live. Discover now