*Do Mojego Rycerza*

12 0 0
                                    

Niczym nie wyróżniała się z tłumu - była tym, kim była i nie zamierzała się zmieniać. Całe życie przesiedziała nad biurkiem, studiując starożytne pisma i wykresy, udając że wie co robi.

---

Nie chcę truć Ci dupy. Tęsknię. Tęsknię jak cholera. A może to nie jest tęsknota, a usilna wiara w to, że jesteś jedyną osobą zdolną uleczyć mój smutek. 

Mam ochotę się pociąć, zobaczyć rysy i poczuć kojące szczypanie. Wiem, że wtedy byś mnie przytulił, zjebał za to co robię i wymusił obietnicę że więcej nie będę się okaleczać. Ale ja już jedną taką obietnicę Ci złożyłam, więc jestem zobligowana do trzymania się jej. Poza tym nie mam w domu scyzoryka. 

Czy mam ochotę pociąć się tylko dla atencji? Tylko po to, żebyś zwrócił na mnie uwagę, okazał jakieś emocje? Pokazał że Ci zależy? Od dawna nie powiedziałeś, że mnie kochasz. Znaczy - nie powiedziałeś tego w sposób,  w jaki poczułabym że tak myślisz. I jest wszystko w porządku.

Nie mam prawa czuć się zaniedbywana. Rozmawiasz ze mną i jesteś wspaniały, poza tym nie mogę wymagać ciągłego okazywania uczuć - kto byłby w stanie? Tak prócz mnie? A jednak czasami... czasami mam wrażenie jakby Ci nie zależało. Jakbyś nie myślał o mnie, stracił zapał, zaczął myśleć... realnie. 

Jakby nasza miłość nie była w stanie burzyć murów i budować mostów. Jakby wszystko to, co znajduje się w przyszłości - Twoja szkoła, rozłąki i rozstania, wyjazdy i długie zimowe samotne noce nie było niczym w porównaniu do tego, co nas czeka razem. Do mojej i Twojej wspólnej pobudki rano. Do parzenia sobie nawzajem herbaty, oglądania razem kiepskich horrorów i oszczędzania wody pod prysznicem. Wspólnych wydatków... wychowywania dzieci. Czy to nie jest ważniejsze od jakiegokolwiek współczesnego problemu, jakiejkolwiek przeszkody która pojawia się na naszej drodze?

Martwię się. Boję się, że już mnie nie kochasz, że zaczynasz wątpić. Sama zwątpiłam. A nie powinnam. Bo wiem, że w głębi duszy, gdzieś pod tą warstwą ambiwalentnych uczuć, robienia dram i sprawiania przykrości, manipulowania i wykorzystywania, naprawdę Cię kocham. I to całym serduszkiem. 

Kocham i podziwiam. Przecież, jakby nie patrzeć, jesteś wspaniałym silnym odpowiedzialnym i mądrym mężczyzną; mężczyzną mojego życia. I może będzie po Tobie kilku innych, ale na ten moment, w tej chwili liczysz się tylko Ty.

Dlatego tęsknię. I boję się. I chciałabym, żebyś ukoił burzę moich nerwów. Powiedział, że wszystko jest w porządku, że nie mam się przejmować, bo jesteś przy mnie i nigdy mnie nie zostawisz.

A kiedy Ty mówisz "nie wiem", mój świat wywraca się do góry nogami. Jesteś filarem, pewnym spokojnym i stanowczym. Nie możesz się kruszyć i niszczyć mi myśli.

Więc tęsknię tak, myśląc i oczekując, próbując w jak najmniej inwazyjny sposób podsunąć Ci czego potrzebuję. 

Proszę zorientuj się.

Proszę.

Bo zabiję się jeszcze tej jesieni.

Jestem gotowa to zrobić. Szczególnie po tym, jak Twoi rodzice opowiedzieli ze szczegółami technikę wieszania się na klamce. Technicznie dali mi narzędzia. Nie chciałam z nimi polemizować ani wdawać się w rozmowy, bo bałam się że jeszcze zauważą, że ja... Że ja chcę. A teraz znam sposób i jedynym, co trzyma mnie przy życiu jesteś teraz Ty. 

I nie obchodzi mnie co będzie potem. Wiem - powiesz, że jestem samolubna i egoistyczna, ale spójrzmy prawdzie w oczy: zawsze taka byłam. Wiedziałeś o tym od pierwszego dnia, gdy zapytałam co dalej, a Ty powiedziałeś "a teraz będziemy razem chodzić". To była nasza decyzja, nasz wybór. 

A teraz znów stoję przed dwoma opcjami, tak jak wtedy stałam przed dwoma. Tylko tym razem patrzę "Ty albo śmierć". I usilnie wybieram Ciebie, wybieram każdego dnia, wbrew sobie, emocjom, strachowi i zwichrowanej logice mojego chorego umysłu. I mam coraz mniej siły żeby walczyć z tą chęcią, z pragnieniem zanurzenia się w odmętach ciemnego abyssu. 

Zatem tęsknię, tęsknię miłością ogromną - bo jak bardzo trzeba kochać, żeby pisać, mówić takie rzeczy. Jak bardzo można tęsknić, jak bardzo cierpieć.

A najgorsze jest to, że przez to nie wiem co u Ciebie. Jak się czujesz. O czym myślisz. Bo w mojej głowie odbija się głuche jak dzwon "cierpię, cierpię, cierpię". I "pomóż". Pomóż proszę, bo nie mogę dłużej, nie daję rady.

Gdybyś był. Gdybyś wiedział. Dlatego zostawiam tu wiadomość, nie dokopiesz się do niej, jesteś mężczyzną. A Wy mężczyźni nie sprawdzacie blogów, nie szukacie informacji gdy nie wiecie. Jesteście prości.

Więc krzyczę w eter. Znajdź. Uratuj mnie. Mój Rycerzu w lśniącej zbroi. Bo siedzę zamknięta w najwyższej komnacie najwyższej wieży. I czekam. 

I tęsknię. 

Zamienione w słowoWhere stories live. Discover now